Type and press Enter.

Lem / Mrożek / Listy

Ostatni list napisałem pewnie jeszcze w okropnym wieku XX; wyjątkowo okropny jak na wiek XXI rok 2020 skłonił mnie do sięgnięcia po raz pierwszy po listy cudze. Mój wybór padł na dwóch tytanów polskiej literatury, dla których miniony okropny wiek okazał się jednocześnie więzieniem i katalizatorem.

Jakkolwiek bowiem ustrój komunistyczny nakładał na twórców kneble i kajdany, inspirował ich zarazem do twórczości i zmuszał do sprytu oraz omijania knebli i kajdan czy to przy pomocy poetyki absurdu, czy paraboli. Obydwaj pisarze opanowali te środki w stopniu dalece przekraczającym przeciętny, czego ślady można dostrzec również w ich korespondencji.

Na korespondencję tę składają się elementy bardziej i mniej oczywiste. Nie jest niespodzianką, że dużo miejsca zajmuje w niej analiza szerokiej recepcji dzieł obu pisarzy; Lem uskarża się, że mimo ogromnych nakładów, jest czytany powierzchownie i jego rewolucyjne koncepty nie wywołują żadnego oddźwięku ani w świecie literackim, ani naukowym. Mrożek klaruje, że winne jest zawieszenie Lema między tymi dwoma światami – literaturoznawcy nie są w stanie przebrnąć przez wywody naukowe, naukowcy nie traktują go poważnie ze względu na jego literacką (w szczególności fantastyczną!) proweniencję.

Sporo miejsca zajmują wrażenia z lektur, choć tymi chętniej dzieli się Lem, stojący okoniem wobec nadmiernego przywiązywania wagi do formy, wobec eksperymentu skrywającego pustkę. To czytelnik skrajnie krytyczny. Dostaje się na przykład Kazikowi Brandysowi, ale primo, Kazikowi z przełomu lat 50’ i 60’ dostaje się zasłużenie, secundo – znalazł się on tu w doborowym towarzystwie, bo krakowski pisarz bez wahania chłoszcze również takie nazwiska jak Mann, Frisch czy Faulkner.

Obaj panowie wymieniają się także własnymi utworami, przy czym Mrożek swoją produkcję często dostarcza do Krakowa przedpremierowo i z drżeniem pośladków oczekuje werdyktu. Drżenie to zaiste jest słuszne, albowiem Staszek nie uznaje taryfy ulgowej i w wielostronicowych analizach wyjaśnia przyjacielowi, gdzie, jak, a nawet dokąd raczył był pobłądzić. Szczerość utożsamia się tu z surowością i jeden Mrożek wie, co mu tak naprawdę ta krytyka robiła.

W listach znalazło się oczywiście również miejsce na uwagi na temat życia codziennego tak w PRL, jak i na emigracji; szczególnie to pierwsze jakże odmienne jest od współczesnego i niemal wszechobecnego dobrobytu, gdy tymczasem wówczas nawet wielcy musieli zmagać się z materialnymi i – może przede wszystkim – formalnymi trudnościami.

Cieniem nad tą korespondencją unosi się postać Ireneusza Iredyńskiego, którego obaj interlokutorzy szczerze nie znoszą, mnożąc wielopiętrowe wymysły pod jego adresem. Obaj dżentelmeni są zresztą, mimo bardzo odmiennych temperamentów, niezmiennie błyskotliwi. Czasem rozprawiają o kwestiach zasadniczych, czasem o sprawach niskich, ale jedne i drugie rozprawy okraszają przednim humorem, dzięki któremu przechichrałem sporo wieczorów.

Tematy tych listów można by wymieniać przez wiele dni, i to bez przerw na odżywianie tudzież inne niezbędne czynności; obejmują one na przykład dość rozbudowane motoryzacyjne przygody pisarzy. Na chwilę do głosu dochodzi w Lemie nawet wstecznik, gdy zżyma się na długość włosia Beatlesów i ich naśladowców. Zgodnie i ponuro komentują obaj panowie wiele przykrych zjawisk, które dziś znacząco przybrały jeszcze na sile.

Ale może najważniejsze strony tej korespondencji, potwierdzające szczególną kondycję pisarza jako człowieka, dotyczą kryzysów twórczych i zmagań z nimi obu panów. Ten Lemowski w dużej mierze wynika z przywołanych powyżej trudności, Mrożek z kolei nieustannie wątpi w siebie, stale zmagając się przy tym z kryzysem egzystencjalnym, a okresowo z czymś, co nosi wszelkie oznaki depresji.

I właśnie czytając opisy tych mąk rozlicznych, autentycznego, cichego cierpienia w mroku gabinetu, gdy na zewnątrz łaskawe promienie słońca padają na kwitnące łąki i majestatyczne górskie szczyty, człowiek prędko dochodzi do wniosku, że najhojniejszym darem, jaki otrzymał od Bozi, jest brak talentu.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *