Type and press Enter.

JAMES BLISH / KWESTIA SUMIENIA

Lada moment na księgarnianych półkach pojawi się nowe, rebisowe wydanie Kwestii sumienia Jamesa Blisha, książka wpadła już w nasze łapy, dając przy tym pretekst do pomyślenia nad relacjami na linii my – wszechświat. Trzeba ciągle pytać: co możemy dać kosmosowi i co kosmos może dać nam!

Gdy załoga misji Apollo 11 wróciła bezpiecznie na Ziemię, została poddana dwudziestojednodniowej kwarantannie na wypadek, gdyby wraz z nią dotarły do nas jakieś księżycowe bakcyle. Przez całą historię patrzyliśmy w niebo z mieszanką fascynacji, lęku i szacunku; rozwieszaliśmy na nim gwiazdozbiory i powtarzaliśmy „jako w niebie tak i na ziemi”, więc gdy w końcu wybraliśmy się tam w odwiedziny, niemal podskórnie wyczuwaliśmy, że tam coś jest, że możemy coś stamtąd przynieść (mieliśmy jeszcze w pamięci zetknięcie ludności Ameryki Południowej z europejskimi chorobami), że wyprawa do nieba, to nie są żarty.

Zresztą jeśli chodzi o pozaziemskie relacje i gdybanie o nich, szlaki zostały już solidnie przetarte zanim opuściliśmy rodzimą planetę. Przynajmniej na gruncie fantazji, wyobraźni, literatury i kina. Powstało już tyle opowieści, że lecąc w niebo mieliśmy już pod ręką setkę mniej i bardziej możliwych scenariuszy. Historii tych gdybań o spotkaniu z nieznanym przytaczać tutaj nie ma sensu ani czasu – przeskoczmy od razu do Jamesa Blisha, którego Kwestia sumienia zgarnęła w 1959 roku, to jest dekadę przed lądowaniem na Księżycu, nagrodę Hugo.

Blisha interesuje właśnie to, co wynosimy z domu i to, co do niego sprowadzamy z zewnątrz. Nie zajmują go jednak ani wizje kosmicznej pandemii, ani wojen toczonych gdzieś, między gwiazdami, ani nawet scenariusze najbardziej kuszące – wszelakiej maści najazdy gwiezdnych agresorów na naszą starą, poczciwą Ziemię.

Książka podzielona jest na dwie części: w pierwszej czwórka ziemskich badaczy przebywa na oddalonej o pięćdziesiąt lat świetlnych Lithii, pośród łagodnych, mądrych i spokojnych Lithyjczyków, będących utopijnym społeczeństwem, które nigdy nie wypracowało pojęcia zła, nieuczciwości, kłamstwa. Porośnięta gęstym, tropikalnym lasem planeta, przywodzi na myśl ogród Edenu, zaś jej mieszkańcy żyją jak pierwsi ludzie przed zjedzeniem owoców z wiadomego drzewa. Na czym polega zagadka tego miejsca – głowi się cała czwórka bohaterów, wysłanych tam jako komisja mająca zasugerować, jakiego rodzaju kontakty z Lithią utrzymywać. Wszystko jest tam tak piękne, że przedzierając się przez kolejne rozdziały i rozmowy, węszyłem jakiś makabryczny podstęp stojący za tym wszystkim. Zdaje się, że bohaterowie podzielali moje odczucia.

Druga część książki to już Ziemia – tutaj opowieść nagle przyspiesza, bo poza kontynuacją podjętych już wątków, dostajemy opowieść o przyszłości naszej planety. Niechętnie wychodząca na zewnątrz, zakopana w schronach ludzkość, wszechobecne i wszechmocne media i korporacje i wielkie podziały społeczne – to nie jest najlepsze miejsce do życia w 2050 roku. Jeden z bohaterów, jeszcze przed odlotem do domu, zostaje na Lithii obdarowany przez jednego z tubylców niezwykle ciekawym prezentem – jego własnym potomkiem. I to właśnie losy młodego pozaziemca stanowią trzon opowieści w drugiej części książki.

Wyobcowana i osamotniona istota, wychowana w obcym środowisku i społeczeństwie, nie jest już do końca Lithyjczykiem, ale nie jest też przecież Ziemianinem, przynajmniej nie z krwi i kości. Łagodny, przenikliwie mądry stwór, dorasta na planecie, na której zło ma się cokolwiek dobrze, tego kim jest, najwyraźniej sam nie wie, a szukanie na oślep przynosi kolejne, brzemienne w skutki konsekwencje. Jego obecność w życiu publicznym, szybko stawia go na czele zniecierpliwionych i chorych, pozbawionych dotąd głosu.

I stale przewija się tutaj ten motyw ogrodu – czy wyciągnięty z raju gadzi stwór odgrywa rolę wypędzonego nieszczęśnika, czy też kusiciela, przez którego świat zacznie się chwiać? I czy rozsądnie jest odsyłać go do domu? Jako jedyny z pobratymców był na Ziemi, jadł owoce z Drzewa Wiadomości, poznał dobro i zło, nieuczciwość, jest jak Ewa, która swoją porcję już zjadła, a teraz idzie, zanieść owoce innym.

Kwestia sumienia wchodzi też dość mocno na teren religii – czy obcy mają tego samego stwórcę? A może tamten ogród założył wąż z ogrodu ziemskiego? Główny bohater, jezuita, wydarzenia spisane przez Blisha widzi niemal jak apokalipsę, balansuje gdzieś na skraju herezji, gdzieś na skraju sumienia.

Wpuściliśmy do siebie coś z zewnątrz, konsekwencje są spore. Ale i my „zainfekowaliśmy” naszego gościa elementem ludzkiej natury, tej co ciągle pragnąc dobra, wciąż wybiera zło. Przy okazji tego zderzenia, na obcej twarzy pokazują się też ludzkie rysy, tym wyraźniejsze, bo ten, który je nosi nie jest wcale człowiekiem. Może lepiej było, jak to zasugerował gdzie indziej Hrabal, siedzieć w domu na dupie? Kto to wie.

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

za egzemplarz recenzencki dziękujemy Domowi Wydawniczemu Rebis, pozdrawiamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *