Type and press Enter.

Bardzo krótko / Karel Čapek / Inwazja jaszczurów

Gdy spisywałem (a niekiedy i publikowałem) swoje uwagi z lektury innych książek Čapka, ani mi w głowie była nadzieja, że doczekam jeszcze nowych wydań z dorobku czeskiego mistrza. Tymczasem wydawnictwo Dwie Siostry zrobiło mi niespodziankę podwójną, nie tylko wznawiając jego najsłynniejszą powieść, ale i czyniąc to z biegłością i starannością edytorską godnymi najwyższych pochwał. Oby akt ten zapoczątkował modę na Čapka i poskutkował dalszymi wznowieniami, a nawet polskimi premierami.

To obficie a nader udolnie ilustrowane wydanie „Inwazji jaszczurów” dodatkowo uwypukliło jej nowoczesną, hybrydową formę, ale w żaden sposób nie powinno przyćmić samej treści powieści. Tę dałoby się zaś zredukować do pytania „Czym jest człowiek?”, uzupełnionego o pytanie pomocnicze „I co jeszcze zdoła spieprzyć?”. Pytania te zgrabnie przystraja autor w fabularne szatki, których delikatnie sensacyjna konwencja jako żywo przypomina wcześniejsze „Krakatit” oraz „Fabrykę Absolutu”.

Jednocześnie „Inwazja jaszczurów” wydaje mi się odrobinę mniej wysublimowana od choćby „Opowieści z różnych kieszeni” czy szczególnie „Księgi apokryfów”, jak gdyby Čapek, zniecierpliwiony niedomyślnością bliźnich i zarazem przerażony podstępnie zasnuwającą europejskie niebo czarną chmurą, postanowił ostrzej i bardziej bezpośrednio dać im do zrozumienia, ku jakiej kabale tak raźnie kroczą.

Ale trzeba pamiętać, że hybrydowość to w ogóle klucz do twórczości Čapka, który niebagatelne, złożone treści zwykł wmuszać pod czytelnicze kopuły za pomocą formuł literatury popularnej. A choć „Inwazja jaszczurów” jest formalnie zaawansowana, ewentualny czytelniczy szok łagodzi jej styl – nieefekciarski, gawędziarski wręcz, podstępnie dający poczucie obcowania z czymś znanym oraz (intelektualnie) niegroźnym, co ostatecznie przynosi paradoksalny (dla blisko stuletniej powieści) efekt świeżości, skoro dziś trudno już o czytanie czegoś, co da się czytać.

Nie będę tu węszył za rozmaitymi tropami interpretacyjnymi: dla mnie to przede wszystkim powieść o wymowie uniwersalnej. Choćby literacka rozprawa z kolonializmem nie jest przecież zadaniem szczególnie wymagającym; zresztą akurat Czesi nie muszą jej zbyt dziarsko uprawiać, skoro ich flota morska zawsze była nader skromna. Warto jednak na pewno zwrócić uwagę, iż w „Inwazji jaszczurów” zagrożenie nie przychodzi z zewnątrz.

Otóż zasada rządząca tą bardziej przykrą, nazwijmy ją „pesymistyczną”, gałęzią science fiction jest taka, że autorzy piszą te swoje antyutopie, dystopie i rozmaite inne (płaskos)topie nie po to, by przewidzieć i pokazać, jak świat będzie wyglądał za ileś lat, tylko by przestrzec, jak ten świat mógłby wyglądać, jeśli człowiek się nie opamięta, w światowej polityce, gospodarce itd. górę wezmą najpodlejsze trendy i ziści się najgorszy z możliwych scenariuszy. I jakże przerażający jest w świetle tego ustalenia fakt, że liczne z brawurowych hiperbol Čapka niepostrzeżenie stały się naszą oswojoną codziennością.

W jednej tylko dziedzinie nie doszacował Čapek skali możliwych nadużyć – w semantyce. Oto bowiem bardzo stare i bardzo piękne słowa przypisywane są dziś bez najmniejszej żenady do zjawisk czy aktów, którym dawniej należały się terminy zgoła odmienne, zazwyczaj przy tym krótkie i określane eufemistycznie jako żołnierskie.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *