Type and press Enter.

Beth Hautala, Czekając na jednorożce

Nie oszukujmy się – sporą część naszego życia spędzamy na czekaniu. Czekamy na chwile, które mają dopiero nadejść, przynieść bliżej nieokreślone szczęście lub choćby błysk radości. Czekamy aż coś się zacznie, wypatrujemy zakończeń, tęsknimy za powtórzeniami. Bywa nawet, że potrzebujemy cudu – gwiazdki z nieba, zbawienia lub… jednorożca. Nic dziwnego, wszak:

– (…) Czasami ludzie pragną, a może nawet potrzebują wierzyć, że istnieje istota obdarzona mocą spełniania naszych największych życzeń (…). – Dawania rzeczy, których sami nie możemy zdobyć.

– Jakich na przykład? (…)

– Cóż, takich jak miłość, zdrowie, władza, nadzieja. Tego rodzaju rzeczy.

Oczekiwanie na cud i wypatrywanie magicznej mocy sprawczej, która mogłaby dokonać go za nas, jest bezsprzecznym skutkiem poczucia bezradności. Gdy dostrzegamy, że coś wymyka się z zakresu naszej woli i sprzeciwia najszczerszym nawet chęciom zapanowania nad nieokiełznanym, rodzą się lęk i nadzieja. Lęk przed tym, że sami sobie nie poradzimy. Nadzieja na ratunek z zewnątrz – na działanie siły wyższej, bardziej wszechmocnej; na zaspokojenie fundamentalnych potrzeb, spełnienie wypalających trzewia pragnień. Jednorożec jest idealnym symbolem tego wszystkiego, na co ludzkość CZEKA.

Czekając na jednorożce to debiutancka powieść młodzieżowa amerykańskiej autorki – Beth Hautali – odkrytej w Polsce przez Wydawnictwo Linia, wydana tu równolegle z jej drugim dziełem – Struś oraz inne zguby; obie ukazały się w ramach serii Biała Plama.

Seria „biała plama” to książki o nieznanych lub mniej znanych fragmentach otaczającego nas świata.

Podobnie jak dawni podróżnicy i żeglarze, chcemy naszym Czytelnikom pokazywać światy, które istnieją obok nas, lecz nadal pozostają białymi plamami.

Część książek w tej serii przeznaczona jest specjalnie dla młodego czytelnika. Wrażliwego, otwartego na świat, inność, problemy.[1]

Do książki Czekając na jednorożce nazwa serii pasuje podwójnie. Pierwszą białą plamą w życiu głównej bohaterki, nastoletniej Talii McQueen, jest świat świeżo pozbawiony ukochanej mamy (jak sobie w nim radzić? Jak stąpać po nieznanym terenie, przypominającym kruchy lód?), drugą – dosłowna połać bieli otaczająca ją zewsząd w Arktyce, w której przyszło jej spędzić wakacje. Również tam pełno jest kruchego lodu (po którym, na domiar złego, stąpa jej tata – jedyna osoba, jaka została jej do kochania, badacz waleni); w Arktyce niezmierzony jest i chłód, który Talia nosi też w sercu. No i ta przestrzeń – z jednej strony bezkresne tereny okołobiegunowe, z drugiej to, co dzieli bohaterkę i jej tatę od momentu wspólnej straty – przestrzeń w kształcie mamy.

Talia na tym nieoswojonym terenie zmaga się z własną samotnością i tęsknotą, z dojmującym gniewem i przenikliwym żalem; z wszechogarniającą bezradnością. Tym, czego pragnie najbardziej, jest odzyskanie szansy na pożegnanie się z mamą. Jest tak fanatycznie zapatrzona w to pragnienie (a także w ocean, w którym żyją narwale, zwane też jednorożcami), że nie zauważa, jak wiele dobrych rzeczy dzieje się wokół niej…

Jednak, bądź co bądź, to właśnie ulubiona baśń o jednorożcu trzyma Talię przy życiu w najcięższych chwilach. Baśń pozyskana od mamy, badaczki kultury oralnej (czyli opowieści budujących świadomość poszczególnych społeczeństw), która przed odejściem zdążyła przekazać Talii spadek ze swej mądrości:

Istnieją dwa rodzaje opowieści. Te, które pomagają ludziom wyjaśnić to, w co nie potrafią uwierzyć, i te, które pomagają uwierzyć w to, czego nie potrafią wyjaśnić.

Ot, cała prastara prawda o zasadności tworzenia mitologii. Moc słowa i idących za nim wyobrażeń buduje osnowę dla tej historii – dzięki niej nawet jednorożce przestają być absurdalne, a zyskują piękno symbolizmu i funkcję klucza do zrozumienia ludzkiej psychiki.

Tak oto Czekając na jednorożce staje się powieścią o przyspieszonym dojrzewaniu w przestrzeni kryzysu; o dojrzewaniu do świadomego radzenia sobie z trudnościami. Niespodziewanie lęki i trwogi zaczynają maleć, gdy czekanie zamienia się w szukanie, a bierność w aktywność.

To, że człowiek czegoś się boi, nie znaczy, że brak mu odwagi. Znaczy to tylko tyle, że nauczył się rozpoznawać rzeczy, które mogą go zranić. Odwaga polega na tym, by wierzyć, że mogą się zdarzyć dobre, wspaniałe rzeczy, nawet jeśli czujesz strach.

Nie można odmówić tej historii piękna. Wykorzystując baśń do utworzenia jej struktury, autorka ją samą uczyniła kolejną baśnią. Szczególny szacunek wzbudza konsekwencja, z jaką Beth Hautala zbudowała w niej spójny splot idei dotyczących mocy słowa, opowieści, wyobrażeń i przemycanych w nich nadziei, pragnień, lęków i traum; słowem – wszystkiego, co buduje naszą świadomość, a w konsekwencji napędza nasze działania, rozdziały żywota.

Opowieść nigdy nie należy do jednej osoby. Należy do każdego, kto kiedykolwiek ją opowiadał i do każdego, kto ją słyszał. Dlatego opowiadanie historii ma tak wielką wagę.

Opowiadajmy więc o jednorożcach, opowiadajmy o sile opowieści, o smutku i nadziei, o wrażliwości. Powieść Beth Hautali stanowi odpowiednie do tego narzędzie. Pomaga uwrażliwić młodych ludzi na nieprzewidywalność i nierówność przydziałów od losu, na potrzeby innych i wreszcie – na to, że oni sami też mogą świadomie i pięknie poszukiwać w świecie prawdy, a w sobie siły do odważnego sięgania po dobro, z jednoczesną gotowością do odpierania zła.

Te niewielkie fragmenty, które dla siebie wybieramy, które stają się nasze, zmieniają nas. Zmieniają nasze życie i sposób myślenia, i to, w co wierzymy. (…) W zależności od tego, który fragment prawdy wybierzesz, zmieni on twoje postrzeganie opowieści. I tym samym również ciebie.

Ja już wybrałam swoje fragmenty, spójne z tym, co wyznaję od zawsze – z wiarą w potęgę słów i ich mentalnych odpowiedników. Inaczej – czy warto by było w ogóle cokolwiek czytać?

Ewa Wasiak

[1] http://bialaplama.pl

http://www.bethhautalabooks.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *