DEAD CAN DANCE – CHILDREN OF THE SUN – 2012. Wyskakujemy na chwilkę ze znakomitych muzycznie lat osiemdziesiątych, nie przez przypadek tak często w naszym tutaj cyklu goszczących, i przenosimy się do roku, kiedy to słynny Kalendarz Majów, podług niektórych teorii, miał się skończyć, przy okazji kończąc też z wielkim hukiem cały ludzki byt na naszej planecie. Jak się po raz kolejny okazało, życie, niewiele sobie robiąc z ludzkich rachub, potoczyło się spokojnie dalej, ów Kalendarz Majów przeistoczył się w Kalendarz Czerwców (kimkolwiek oni byli, lub są!), a ten, zupełnie niespodziewanie, dał nam coś całkowicie zaskakującego i rachubą żadną nieobjętego!
Po szesnastu bowiem latach studyjnego milczenia, kultowa i legendarna, brytyjsko-australijska grupa spod znaku: dark wave, gothic, new age i kilku tam jeszcze innych a pokrewnych gatunków muzycznych, wydała była album Anastasis. Liderzy i założyciele grupy, Brendan Perry i Lisa Gerrard, rok wcześniej postanowili zejść się na nowo, reaktywować zespół i rozpocząć pracę nad zupełnie nowym materiałem. Taka sensacyjna wiadomość musiała zelektryzować wszystkich fanów grupy, jak Ziemia nasza długa, szeroka i wysoka! Płaska, czy okrągła! I mnie również owa gorączka oczekiwania wtedy nie ominęła była. Takiego poziomu ekscytacji i zwierzęcego zniecierpliwienia u siebie, nie pamiętałem od czasu równie niespodzianego pojawienia się nowej, czwartej płyty ukochanego Death!
A potem DCD rzuciło na rynek promujący owo Zmartwychwstanie singiel… Utwór Amnesia. Był on miażdżącą odpowiedzią dla tych, którzy to wspomnianą wcześniej ekscytację, mieszali w sobie z naturalną skądinąd obawą. Bo cóż taki album, po tylu latach, przynieść muzycznie może? A Amnesia, powodując totalny szczękoopad, a nawet nakolanaopad, nakręciła fanów jeszcze wścieklej na ten ósmy w karierze Dead Can Dance, studyjny longplay.
Dziś jednak wspomnieć pragnę utwór inny, bo otwierający płytę Anastasis. Dodatkowo, proponuję też jego wyjątkową wersję Live. Znajdziemy w nim klasyczny dla zespołu majestat, nieskończone piękno i perfekcję! Wykonania oraz brzmienia. Piękną Lisę, przepiękną melodię, i taki też a emocjonalny jak zawsze śpiew Brendana. Niewiarygodny klimat! Jasność i ciemność. Radość i trwogę! Uniesienie i spotkanie z Absolutem! Wreszcie – potęgę Dzieci Słońca… Arcydzieło.
Kapitan MO
Zdjęcie w tle: http://majamaki.com/2012/08/dead-can-dance-concert