Type and press Enter.

Jaki ojciec taki syn?/Stephen King vs Joe Hill

Jako osoba, która napisała pracę magisterską o Stephenie Kingu, mam nieustającą potrzebę być na bieżąco. Ze wszystkim. I kiedy kilka lat temu dowiedziałam się, że syn Kinga, piszący pod pseudonimem Joe Hill (a tak naprawdę Joseph King) postanowił pójść w ślady ojca i pisać książki o zbliżonej tematyce, pomyślałam, że zwariował. No bo powiedzmy sobie szczerze: udawanie, że nie jest się tym, kim się jest, w obecnych czasach może działać najwyżej przez kilka dni. Robienie dokładnie tego samego, co robi genialny ojciec jest skazywaniem samego siebie na ciągłe porównywanie. I jest się na przegranej pozycji, niestety. Dlatego pokusiłam się o próbę porównania. Żeby nie było, obu bardzo lubię.

1c0e130eca2f44100b078c8114f22b4b

No są do siebie podobni. We wcześniejszych latach tak bardzo nie rzucało się to w oczy. Teraz Hill ma 44 lata, King 69 i upodabniają się do siebie fizycznie coraz bardziej.

Czy Hill miał w ogóle szansę pójść w inną stronę niż pisanie? Chyba nie. Sam mówi, że największy wpływ miało na niego to, że kiedy wracał ze szkoły i mama i tata siedzieli i pisali, przez co w jego głowie powstała idea, że tak powinno być, że każdego dnia powinno się poświęcać trochę czasu na wymyślanie historii. Ponadto, rodzinne rozmowy przy posiłkach, zawsze schodziły na literaturę, dyskusje o autorach, o książkach. W wolnym czasie wspólnie książki czytali. Ciężko się otrząsnąć z takiego wychowania.

Po co pseudonim? Hill miał moment, kiedy oficjalnie chciał zmienić imię i nazwisko, bo czuł się przytłoczony sławą ojca. Wiedział, że wybrał trudną drogę. Sam mówi, że każdy pisarz w pewnym sensie jest dzieckiem innego, że samo pisanie rodzi się z podziwu dla czyichś dzieł. Jako przykład wymienia „narodziny” Kinga z dzieł Mathesona (dopiero poznaję Mathesona, więc jeszcze nie wiem, czy to trafne porównanie). W przypadku Hilla problemem było, że nie tylko jako pisarz, ale również jako człowiek, jest po prostu dzieckiem swojego ojca.  Hill wspomina również, że kiedyś, jeszcze w latach osiemdziesiątych, wszedł do księgarni, w której regał z horrorami nazywał się „Stephen King”. Zawierał wprawdzie książki wielu innych autorów, ale Hill odebrał to jako wiadomość „tu są książki Kinga i wszystkich innych którzy chcieliby nim być”. Ciężki orzech do zgryzienia.

Autorska płodność. Stephen King w wieku 44 lat miał opublikowane 21 książek. Hill ma 4, trochę opowiadań i 6 zeszytów komiksów.  Można by było powiedzieć, że nie liczy się ilość, ale jakość, ale wśród książek Kinga napisanych do wieku 44 lat, są takie znakomitości jak „Bastion”, „Talizman”, „Misery”, „To”, „Lśnienie” czy „Christine”. Na temat autorskiej płodności Hill również ma coś do powiedzenia: jest po prostu autorem nieśmiałym. Zanim cokolwiek opublikuje w nieskończoność się zastanawia, szlifuje, myśli, poprawia. Jak sam mówi, jeśli w książce jest jakakolwiek scena, która mogłaby spowodować, że czytelnik książkę porzuci i już do niej nie wróci, będzie ją poprawiał w nieskończoność aż uzna, że jest dobra. King chyba już nie ma takiego pisarskiego stresu. Chyba nigdy go specjalnie nie miał.

„Pudełko w kształcie serca”. Jest to pierwsza i jedyna powieść Hilla, która jeszcze czeka u mnie w kolejce do przeczytania. Podobno całkiem niezła. Opowiada o gościu, który przez internet kupił sobie… ducha. Opublikowana w 2007 roku, kiedy Hill miał 35 lat w porównaniu do Kinga wypada słabo, bo on w takim wieku wydał I tom „Mrocznej Wieży”, a w bliskim sąsiedztwie „Cujo” i „Christine”. Od porównywania warsztatu powstrzymuje mnie to, że książki jeszcze nie czytałam, a w opinie tych, którzy przeczytali, nie do końca wierzę. Okładka za to mi się bardzo podoba.

20080223213546

„Rogi”. Rok 2010, Hill w wieku 38 lat. King w podobnym wieku publikuje „Talizman” i „To”. „Rogi” są świetne. Trzymają w napięciu, powodują gęsią skórkę i moim zdaniem książkę całkowicie spieprzyła ekranizacja. Harry Potter w horrorze psuje całkowicie klimat, który w książce wylewa się z każdej strony. Wyobraźcie sobie, że budzicie się na kacu, ze strachem podchodzicie do lustra spodziewając się, że wyglądacie jak żywy trup i nagle okazuje się, że jest gorzej, bo… rosną wam rogi. Pozytywna strona ekranizacji jest taka, że w ogóle była, co na pewno jest świetne dla początkującego pisarza, bo zawsze to jakaś forma uznania dla twórczości. Uszczypliwe wspomnę, że King mając lat 38 miał na swoim koncie już 14 ekranizacji swojej twórczości. Większość nie za dobra, ale ilość imponująca.

rogi

„NOS4A2”. 2013, Hill ma 41 lat. King w podobnym wieku wydał „Misery”, „Stukostrachy” i „Mroczną połowę”. W moim osobistym odczuciu zdecydowanie rok Hilla, bo od tej książki po prostu czytelniczo się w nim zakochałam. Czytałam ją w okresie świątecznym, a to właśnie horror świąteczny. Ale nie z morderczymi bałwanami, choinką, która ożywa, żeby dźgać mieszkańców swojego miasteczka ani szalonymi pierniczkami. Jest to horror, który wzbudza niepokój, sięga po lęki z dzieciństwa i wykręca psychikę tak, że nadchodzące święta traktowałam co najmniej podejrzliwie. Rewelacyjne 752 strony, pochłonięte przeze mnie w trzy dni. „NOS4A2” sprawiło mi taką czytelniczą frajdę, że uznałam, że w tym przypadku Kinga i Hilla nie ma co porównywać, bo nie wiadomo, kto by się okazał lepszy… Nie uważam oczywiście, że to książka lepsza niż wszystkie książki Kinga, ale wiele zdecydowanie przebija.

d_2589

„Strażak”. Rok 2016 (czyżby Hill miał zasadę, że publikuje co trzy lata?). Hill ma 44 lata. W podobnym wieku King wydaje „Mroczną Wieżę III” i „Sklepik z marzeniami”. „Strażaka” czytam, jestem na jakiejś 150 stronie, ale już wiem, że zachwyci mnie tak, jak zachwyciło „NOS4A2”. 800-stronicowe tomiszcze działa podobne do swojego poprzednika: bardzo ciężko książkę odłożyć. Skrótowo: traktuje o chorobie, która prędzej czy później powoduje spontaniczne samospalenie chorego i ma już skalę globalnej epidemii.

d_3782

I tak się kończy moje krótkie zestawienie Stephena Kinga i Joe Hilla. Zestawienie, które może miejscami jest troszkę uszczypliwe, ale które dało mi sporo do myślenia. Kinga uwielbiam. Od wielu lat. Bezkrytycznie łykam wszystko, co wyjdzie pod jego nazwiskiem, kolekcjonuję książki, mam świra. Hill musi naprawdę powalczyć, żeby się przebić, ale się przebija. Zaczynam go coraz bardziej doceniać, jako odrębnego autora, przestaję wiecznie porównywać, choć w samym pisaniu nietrudno zauważyć podobieństwa. Końcowy wniosek mam taki, że King oczywiście jest autorem bardziej płodnym, ale Hill jest autorem mniej niechlujnym, większym perfekcjonistą. Sceptykom polecam po prostu go poczytać, bo naprawdę warto.

Zdjęcia:
http://www.gram.pl/artykul/2008/02/23/joe-hill-pudelko-w-ksztalcie-serca-recenzja.shtml
http://www.proszynski.pl/Rogi-p-30379-.html
http://www.dailymail.co.uk/home/event/article-3586818/Joe-Hill-following-footsteps-father-Stephen-King.html
http://www.wydawnictwoalbatros.com/ksiazka,1688,3782,strazak.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *