Z miejsca przywodzą „Niezwyczajne przygody” na myśl „Rękopis znaleziony w Saragossie”, choć kudy tam Cervantesowi do subtelności Potockiego! Narracja jest jednak zbliżona i mocno podniosła, pojawia się też konstrukcja szkatułkowa, toteż nie uwierzę, by Potocki dzieła Cervantesa nie czytywał.
Z lektury „Kubusia Puchatka” wyniosłem wiedzę, że przypowieści nie należy czytać dosłownie; a jednak chwilami nie było mi lekko nad tymi kartami. Te nadzwyczajne zbiegi okoliczności, ciągłe popadanie w tarapaty i łatwe się z nich wyplątywanie można jeszcze, jako przejawy pewnej konwencji, zaakceptować. Ale dlaczego postaci dopuszczają się tylko jednoznacznie dobrych albo złych czynów? Nie tyle nawet bodzie mnie nieuwzględnienie szarości w jej różnych odcieniach, co zupełne pominięcie potężnej siły – ludzkiej obojętności.
Jeden wszakże element czyni tę książkę zupełnie niewiarygodną. Wszyscy bez reszty mężczyźni chcą się w niej żenić.
Tej bzdurze niemal dorównuje kolejna, a to wyrażane wielokrotnie przekonanie, że uczuciem, jakim piękne kobiety obdarzają inne piękne kobiety, jest natychmiastowa i bezwarunkowa przychylność.
Powieść charakteryzuje się również nadreprezentacją transwestytów. W ogóle w jej pierwszej części, której akcja toczy się niebezpiecznie blisko naszej ojczyzny, natrafiają bohaterowie na bardzo niekiedy dziwaczne obyczaje ludów tubylczych.
Prezentuje w końcu Cervantes poglądy charakterystyczne wprawdzie dla swej epoki, ale dziś zdolne mu przysporzyć sporo kłopotów u feministek; w szczególności pochwalne w zamierzeniu porównania niewiast do zwierząt domowych mogą nie przynieść współczesnym czytelniczkom spodziewanej satysfakcji.
Ale czytać się to oczywiście da, choć, w przeciwieństwie do dziejów pewnego szlachcica z La Manczy, raz powinien wystarczyć.
utracjusz