Type and press Enter.

Charles Higham / Howard Hughes: brawura, szaleństwo, tajemnica

Napisana przez byłego dziennikarza New York Times biografia Howarda Hughesa, nie ma zbyt pochlebnych opinii wśród książkożerców, jak i fanów tej obrosłej już niejedną legendą, a absolutnie nietuzinkowej, postaci. Sporo z tych, krytycznie do książki nastawionych osób, ma zapewne w pamięci, świetny skądinąd, wyreżyserowany przez Martina Scorsese w 2004 roku film Aviator, z rewelacyjną (jak niemal zawsze) rolą Leonardo DiCaprio, w roli naszego głównego dziś bohatera.

Obraz ten, jak wspomniałem wcześniej – faktycznie znakomity, skupił się jednak na złotej erze losów teksańskiego miliardera, i zgrabnie a całkowicie pominął był co (jeszcze) bardziej pikantne i kontrowersyjne wydarzenia i fakty z jego przebogatego, w przenośni i dosłownie, życia. Stąd, o ile oczywiście możemy całkowicie wierzyć ex-żurnaliście, biografia ta wydaje się być chwilami niemal paszkwilem na tego amerykańskiego bohatera. Ja tak jej jednak nie odebrałem. Ale może po kolei. Kim zatem był ów Howard Hughes? Na sam początek był on spadkobiercą ogromnej, rodzinnej fortuny, zdobytej przez jego ojca podczas gorączki ropy naftowej z początku XX wieku, jednak nie z samego jej wydobycia pochodzącą, a z wynalazku specjalistycznego wiertła do jej wydobywania, a potem z założenia firmy, która już całkowicie żyła z produkcji i sprzedaży owego wynalazku.

To co Howarda niechybnie ukształtowało, a miało potem decydujący i katastrofalny jednocześnie wpływ na całe jego dalsze, niesamowite życie, to poza odziedziczonym bogactwem z Hughes Tools Company, nadopiekuńczość, hipochondria i paniczny strach przed zarazkami jego matki. 

Na pewno jednak nie był on człowiekiem skłonnym li tylko do trwonienia lekką rączką przejętego po ojcu bogactwa. (Choć faktycznie szastał kasą z iście barokowym rozmachem!) Majątek ów bowiem pomnożył był po wielokroć, prężnie i twardo zarządzając firmą, która wkrótce potem pozwoliła mu osiągnąć status jednego z najbogatszych ludzi w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Najbogatszych i jednocześnie najbardziej wpływowych. Na co więc ten status mógł mu wtedy pozwolić? Przede wszystkim na realizację swoich najskrytszych marzeń. Hughes intensywnie – w pewnych okresach – realizował się jako niezależny producent i reżyser filmowy. Splendor i sukces największy przyniosły mu filmy Hell’s Angels z 1930 roku oraz The Outlaw z 1943.

Z równą, jeśli nie jeszcze większą pasją Howard zajmował się konstruowaniem samolotów, jak i ich oblatywaniem. Co więcej, to do niego w 1935 roku należał światowy rekord prędkości lotu, wynoszący wtedy 567 km/h, a także rekordowy, 91-godzinny lot dookoła świata (1938). To te, niezwykle chlubne w jego biografii wydarzenia, nadały mu też status bohatera w USA.

56fc4f6f7c103b96ed2a6bb73a316d18d752

Baczny, a nie w ciemię bity czytelnik, szybko winien połączyć powyższe fakty z miłą aparycją naszego bohatera i wyjść mu powinno w konkluzji, iż taki facet musiał mieć nieliche branie wśród ówczesnych niewiast! Czy tak zatem było? No raczej… Jean Harlow, Ginger Rogers, Bette Davis, Joan Fontaine, Rita Hayworth, Ava Gardner, czy Katharine Hepburn – mówią Wam coś te nazwiska? A to tylko najgorętsze hollywoodzkie laski, w grubym notesie wieloletnich a pięknych kochanek Howarda. Nadmienić jednak należy, że poza fleszami aparatów, spotykał się on również na pęczki z pięknymi młodzieńcami. Hughes był bowiem biseksualistą, co w tamtych purytańskich w Ameryce czasach, musiało być mocno przez niego ukrywane. 

Tak, przyszły filmowy Aviator, potrafił był wykorzystywać do perfekcji swój status bogacza, wygląd playboya i charyzmę pasjonata kina oraz lotnictwa, aby zdobywać to czego akurat w danej chwili pragnął. Dosłownie. Problem z naszym Howardem był jednak taki, że jak mocno tego czegoś pożądał, tak szybko tracił tym zainteresowanie. Gdy tylko to zdobył. Owe, wymienione wcześniej, a najjaskrawiej świecące gwiazdy ówczesnego kina, zawsze i dość szybko były wymieniane na nowszy, piękniejszy czy zwyczajnie młodszy model. Często, a w zasadzie… zawsze, Hughes romansował z kilkoma na raz. Nie miało też dla niego znaczenia, czy dana wybranka jest akurat wolna, czy zamężna i posiada już w swym związku dzieci. Nie zaprzątał sobie tym zwyczajnie głowy.

Jednymi z nielicznych jego porażek na tym rozkoszy pełnym polu były: niezdobycie Marylin Monroe (być może ze względu na jej powiązania z Kennedym?), oraz Elizabeth Taylor, której zaproponował wręcz okrąglutki milion dolarów za ślub, a ta mu była odmówiła…

Jednak gdy Howard czegoś pragnął, po prostu musiał to mieć. I przeważnie cel swój osiągał. Ludźmi, po ich dla siebie zdobyciu, najczęściej finalnie pomiatał. Wykorzystywał ich i zostawiał. Nawet tych mu najwierniejszych. Był bowiem tak egocentryczny, jak bogaty i ekscentryczny! Gdy zapragnął mieć w swoim hotelu w Las Vegas całodobową telewizję, zakupił był dla siebie całą stację i nakazał puszczać tam swoje ulubione filmy. Gdy z innego tam hotelu chcieli go wyrzucić, wściekł się i kupił ten hotel. Wykupił blisko połowę hoteli i kasyn w Las Vegas. Czasem po to, aby móc zagrać swoim wrogom na nosie, a czasem, by tylko pozbyć się drażniącego neonu z hotelu naprzeciwko…

A o tym, jak nagle zapragnął był lodów bananowo-orzechowych, które jego wierni ludzie sprowadzili w trudzie i w naprawdę wielkich ilościach (1100 litrów!), po to tylko, by ten figlarz mógł natychmiast stwierdzić, że jednak jeść ich nie będzie i wraca do swoich ulubionych, waniliowych – wspominać nie będę! Jednak wspomniałem? No trudno. Takich historii, ujawniających pewną niedojrzałość, kapryśność i częstą zmianę decyzji Hughesa, jest w tej znakomitej biografii cała masa!

Howard-Hughes

Niedojrzały, nie oznacza jednak głupi. Nasz bohater był bowiem niezwykle inteligentny, choć wyrachowany potężnie, a łeb na karku, szczególnie do interesów miał w zasadzie do końca swoich dni. Biograf przedstawia zdobyte przez siebie dowody – bardzo bogate źródła – na ciągłe kontakty Hughesa z CIA, z ludźmi ówczesnych prezydentów USA, a nawet z nimi samymi. Howard kręcił przysłowiowe lody wszędzie tam, gdzie tylko było to możliwe, aby tylko móc pomnażać swój majątek. Jego firmy produkowały helikoptery (m.in. słynny AH-64 Apache), broń, radary i lasery dla wojska, satelity telekomunikacyjne i szpiegowskie.

Hughes angażował się ponadto czynnie i wymiernie w politykę wewnętrzną, jak i zagraniczną Stanów Zjednoczonych. Miał pewien wpływ na inwazję w Zatoce Świń za Kennedy’ego, czy brał nie tak całkiem pośredni udział w aferze Watergate za Nixona. Był w pewnym sensie gorącym patriotą, nieznoszącym komunistów. W pewnym sensie, gdyż do ostatnich chwil swego życia kantował tamtejszego Fiskusa jak tylko mógł. Ach, byłbym zapomniał – był też zawołanym rasistą! Naprawdę, długo by tutaj jeszcze wymieniać, kim był i czym się zajmował ten Howard Hughes…

W ostatnich dobrych kilkunastu latach swojego życia był publicznie niedostępny. W swoich hotelowych apartamentach w Las Vegas, w Nassau, Nikaragui, na Bahamach, czy w Meksyku, mieszkał absolutnie sam, otoczony tylko swoimi najwierniejszymi ludźmi. Opiekunami, służbą i doradcami biznesowymi. Po pokoju chodził nagi, lub półnagi, potężnie zaniedbany, zarośnięty, brudny i śmierdzący… Oddawał mocz na drzwi lub do słoików, które skrycie magazynował. Śmiertelnie i paranoicznie wręcz przerażały go muchy, insekty, bakterie i kurz. Paradoksalnie nijak mu to jednak nie przeszkadzało w bardzo niehigienicznym trybie bytowania, jaki przez wiele lat prowadził. Wszędzie dookoła niego walały się chusteczki higieniczne Kleenexa, których używał na potęgę i często też obwijał nimi, jak bandażem, co raz to bardziej schorowane i wycieńczone ciało.

Był cierpiący psychicznie i obolały fizycznie oraz uzależniony od sporych dawek różnorakich środków przeciwbólowych. A mimo to, ponoć do końca, przytomnie zarządzał telefonicznie swoimi firmami. Zmarł był w 1976 roku, na pokładzie samolotu lecącego z Acapulco do rodzinnego Houston…

Bardzo ciężko jest móc w jakimś skrócie opowiedzieć o tym człowieku. Ta biografia, czytelnikowi ciekawemu jego legendzie, znakomicie jednak przybliży sylwetkę Howarda Hughesa. Nie jest ona może napisana porywająco, styl Highama jest dosyć szorstki. Autor skupia się zwyczajnie na przytaczaniu faktów i zdarzeń z życia opisywanego, które zdobył był na wskutek wieloletnich badań i dziennikarskich dociekań, a nade wszystko z rozmów z wieloma naocznymi świadkami z tamtych czasów. I wydaje mi się, iż starał się on być obiektywny w faktach owych przytaczaniu. A że zdarzenia owe, jak i samo życie Hughesa, nie było tak oczywiste, jak filmy o nim traktujące, cóż… życie!

Kapitan MO

Ilustracje w tle: http://www.bbc.co.uk/programmes/p016tlqp; http://betrending.com/celebrity-breakdowns-because-mental-illness/7/
Okładka
: Charles Higham, Howard Hughes: brawura, szaleństwo, tajemnica, Świat Książki, 2005

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *