W moim artykule o Maynardzie z zeszłego roku (https://statekglupcow.pl/2017/12/27/maynard-czyli-a-perfect-union-of-contrary-things/) wyrażałam skromną nadzieję, że jakoś się uda wybrać na koncert A Perfect Circle, mimo że trasa koncertowa Polskę omijała i nie było już biletów. Ja czasem mam szczęście, bo już cztery miesiące później ogłoszono koncert w Krakowie i 26 kwietnia stałam się posiadaczką biletów. I właśnie wróciłam. Jako, że jutro mam urodziny, uznaję, że jest to najpiękniejszy „preurodzinowy” prezent, jaki mogłam dostać od świata.
Organizacja, miejsce, zasady koncertu.
Przyznam, że nigdy wcześniej nie miałam okazji być na koncercie w Tauron Arena i obiekt jest naprawdę fajny, a impreza była dobrze zorganizowana. Sprawna obsługa kolejek do wejścia, szybkie przeszukanie na obecność przedmiotów zakazanych (to ważne, bo pogoda była naprawdę świńska), wnętrze bardzo obszerne, zero ścisku, sporo toalet, jedzenie, browar, kawa, wszystko czego dusza zapragnie.
Jestem bardzo wdzięczna zespołowi za całkowity zakaz fotografowania i kręcenia filmików telefonami. Dopiero po koncercie uświadomiłam sobie, jak bardzo irytują mnie na koncertach wiecznie powyciągane łapy z telefonami, które rozpraszają, przeszkadzają i zasłaniają. Bo pierwszy raz od dawien dawna tego po prostu nie było. Zdarzały się jakieś pojedyncze przypadki, że na płycie na chwilę jakaś komórka się rozświetlała i bardzo szybko gasła. Jak wieść niesie, takie osoby były z koncertów wypraszane, któryś koncert zanotował 60 takich przypadków. Nie wiem, czy krakowskie przypadki były wypraszane, trochę mam nadzieję, że tak. Łaskawca Maynard pozwolił na wyciągnięcie telefonów na ostatnim kawałku, więc ci, co chcieli mieć fatalnej jakości filmik z koncertu, mają.
Trochę mnie rozczarowało, że zespół posunął się o krok dalej w swoim zakazie, przez co nie było żadnych telebimów, kamer, fotografów. Dobrze, że byłam na trybunach, na płycie jako osoba skromnego wzrostu, nie zobaczyłabym nic.
Na duży plus zasługuje punktualność. Wszystko rozpoczęło się co do minuty o czasie, skończyło się niestety też o czasie. Oczywiście wiązało się to z gapami, które przyszły za późno, wszędzie już było ciemno, nie wiedzieli, gdzie siedzą, nie wiedzieli czy mogą sobie podświetlić komórką drogę, czy ich wyrzucą i wprowadzali mały chaos. Z mojego miejsca byłam bardzo zadowolona. Ani za wysoko, ani za nisko, biorąc pod uwagę brak telebimów, widziałam wszystko najlepiej, jak się dało.
Kto to ta Chelsea Wolfe?
Chelsea Wolfe była znakomicie dobranym supportem. Nie znałam jej, nie zorganizowałam się na tyle, żeby jej wcześniej posłuchać. Zespół grał 45 minut i trochę mam wyrzuty sumienia, że nie zwróciłam większej uwagi na ich występ, bo byłam zbyt podekscytowana tym, co będzie później. Muzyka mroczna, wokalistka niczym siostra bliźniaczka Marilyna Mansona, bardzo dobre warunki wokalne, zdecydowanie do zapoznania się z twórczością.
Setlista
Nie szukałam wcześniej, co A Perfect Circle ma w zwyczaju grać na tej trasie, wolałam mieć niespodziankę, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że czego by nie zagrali, byłabym zadowolona – nie ma chyba kawałka A Perfect Circle, którego nie lubię. Podejrzewałam, że ponieważ jest to trasa promująca płytę „Eat the Elephant”, utworów z tej płyty będzie najwięcej i chyba tak było, ale czekało mnie dużo niespodzianek. Poniżej setlista, kawałki, które zrobiły na mnie największe wrażenie, wytłuściłam, ale wszystkie były na najwyższym poziomie.
1. Eat the Elephant
2. Disillusioned
3. The Hollow
4. Weak and Powerless
5. Rose
6. People are People
7. Vanishing
8. Blue
9. 3 Libras (All Main Courses Mix)
10. The Noose
11. Talk Talk
12. Hourglass
13. (What’s So Funny ’bout) Peace, Love and Understanding
14. The Doomed
15. Counting Bodies Like Sheep to the Rhythm od the War Drums
16. Judith
17. Dog Eat Dog (AC/DC)
18. The Package
19. Delicious
W jakiej formie jest Maynard?
Maynard jest w świetnej formie, do tego stopnia, że mieliśmy momentami wrażenie, że leci z playbacku. Przy pierwszym kawałku śpiewał tak cudnie, że się poryczałam, ale to z tych emocji chyba. Widziałam trochę występów z ostatniego czasu i z tym poziomem śpiewania było różnie. To był zdecydowanie jego lepszy dzień.
Maynard w swoim (być może) kanarkowym garniturze był kompletnie niewidoczny, miał okrągły podest z tyłu sceny, światła go omijały, więc przez cały koncert widać było tylko jego charakterystycznie bujający się cień. Żadnych niespodzianek w tej kwestii, bo nie spodziewałam się, że nagle stanie się frontmanem tylko dlatego, że to jest „mój” koncert. Miło byłoby trochę na niego popatrzeć, ale telebimów nie było.
Oprawa świetlna
Oprawa wizualna koncertu idealnie komponowała się z warstwą dźwiękową. Szczególnie podobało mi się to, że kolorystyka świateł była dopasowana do tego, z której płyty jest dany kawałek. Fajne rozwiązanie. Światła opierały się na długich wstęgach, po których rozwijał się „dym”, podświetlaniu podestów, na których byli muzycy oraz wiązkach świateł penetrujących całą salę. Nie umiem tego lepiej opisać, przepraszam.
A jednak coś mi się nie podobało…
Nie podobały mi się dwie rzeczy. Brak bisu i to, że po koncercie Maynard zszedł ze sceny tyłem i nawet niespecjalnie się pożegnał z fanami (ukłonił się, ale wiem to tylko dlatego, że ktoś z bliska nagrał filmik, który to pokazał, bo to był ten moment, kiedy można było, ale z dalszej odległości faktu w ogóle nie zarejestrowałam). Zepsuło mi to trochę odbiór całości.
Jedno z muzycznych marzeń mojego życia się spełniło i jestem generalnie zachwycona. Oczywiście jest niedosyt. Chciałoby się, żeby koncert trwał dłużej, żeby najlepiej zagrali wszystkie kawałki, jakie kiedykolwiek zrobili. Za szybko ten koncert minął, zdecydowanie. Mój mężczyzna w międzyczasie rozszyfrował nawet logo A Perfect Circle. Tyle lat mi się nie udało tego dokonać, a mam je wytatuowane.
To co? Teraz Tool?
Betoniarka
2 comments
Maynard to Maynard, nigdy nie grał i nie będzie grał bisów. Nie lubi wywiadów i interakcji z fanami. Trzeba się z tym pogodzić i czerpać przyjemność z jego tekstów i muzyki zespołów w których gra albo nie przychodzić na koncerty. W Katowicach w 2006r przez większość koncertu stał tyłem do widowni…Dla mnie koncert w Krakowie fenomenalny!
No o ten bis to się trochę złoszczę i złościć będę, bo obejrzałam sporo koncertów A Perfect Circle i te bisy jednak często są. 😉 Ale koncert cudowny, póki co mój koncert życia i jakoś wątpię, żeby to się miało szybko zmienić.