Sir Terry Pratchett (1948-2015) był pisarzem, którego każdy powinien znać chociaż trochę. A to dlatego, że w naszych czasach był on jednym z nielicznych ludzi, którzy przez życie przeszli magicznie.
Dzieciństwo i młodość.
„Przez setki lat ludzie wierzyli, iż jaszczurki w studni dowodzą, że woda jest świeża i zdatna do picia. I przez cały ten czas ani razu nie zadali sobie pytania, gdzie właściwie jaszczurki chodzą do toalety.”
Terry był dzieckiem nijakim, jak sam siebie określał. Jego pierwsze konkretne zainteresowanie to była astronomia. Kupił sobie teleskop i chciał zostać astronomem, ale gdzieś po drodze uzmysłowił sobie, że kompletnie nie kuma matematyki, więc perspektywy zostania astronomem są dosyć słabe. Zaczął więc czytać książki science-fiction. Zaczął czytać Wellsa, potem Doyle’a, a w końcu czytał już absolutnie wszystko i w każdym gatunku i uznawał to za wystarczającą edukację. Poniekąd muszę mu przyznać rację.
Porzucił więc Terry marzenia o astronomii na rzecz zostania dziennikarzem. Zaczął też pisać i odnosić w tym temacie pierwsze sukcesy. Pierwsze opowiadanie udało mu się sprzedać, kiedy miał 14 lat i za 14 funtów wynagrodzenia kupił sobie… pierwszą maszynę do pisania.
Początki pracy.
„Uniwersytety są skarbnicami wiedzy: studenci przychodzą ze szkół przekonani, że wiedzą już prawie wszystko; po latach odchodzą pewni, że nie wiedzą praktycznie niczego. Gdzie się podziewa ta wiedza? Zostaje na uniwersytecie, gdzie jest starannie suszona i składana w magazynach. „
Terry rzucił naukę i zaczął pracę jako dziennikarz i już w wieku 23 lat udało mu się wydać pierwszą książkę „Dywan”. Jeszcze trochę czasu minie zanim powstanie „Świat Dysku”, ale „Dywan” mogę z czystym sumieniem polecić, czyta się świetnie.
W 1979 roku, już jako tata trzyletniej Rihanny, Terry przerzucił się z pracy w gazecie na… bycie rzecznikiem prasowym elektrowni atomowej. Na szczęście nie zabiło to jego miłości do pisania i już wkrótce powstał pierwszy tom…
Świat Dysku.
„Na świecie podobno istnieją dwa rodzaje ludzi. Jedni, kiedy dostają szklankę dokładnie w połowie napełnioną, mówią: „Ta szklanka jest w połowie pełna”. Ci drudzy mówią: „Szklanka jest w połowie pusta”.
Jednak świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią: „Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo… To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!”
We wspaniałym roku moich narodzin, czyli 1983, oprócz mnie na świat przyszedł pierwszy tom Świata Dysku – „Kolor Magii”. Nie chcę się tu rozpisywać o samym cyklu, ponieważ zamierzam napisać o nim jeszcze wiele artykułów. Kluczowe jest natomiast to, że wydanie tego pierwszego tomu ukierunkowało Pratchetta w całości na pisanie, a cały cykl końcowo będzie liczył 41 wspaniałych tomów.
Alzheimer.
„Uciekam, więc jestem. A raczej uciekam, więc przy odrobinie szczęścia nadal będę.”
2007 rok to smutny rok dla fanów Pratchetta. Zdiagnozowano u niego rzadką odmianę Alzheimera, do której Terry podszedł walecznie. Przekazał milion funtów na badania nad lekami na Alzheimera, a sam udał się w podróż po całym świecie, udokumentowaną w serialu Living with Alzheimer’s z 2009 roku. W serialu Pratchett pokazywał jak wygląda jego życie z chorobą i dokumentował swoje wyjazdy do ludzi, którzy zgłosili mu, że mają sposoby na to, by chorobę spowolnić lub wręcz cofnąć. Oczywiście żaden ze sposobów nie był skuteczny, a sam film to absolutny wyciskacz łez. Czas nieubłaganie ucieka, a Terry nadal cały czas pisze.
Walka o eutanazję.
Całe życie jest jak oglądanie migawki, pomyślał. Tylko zawsze wygląda tak, jakby człowiek przyszedł o dziesięć minut spóźniony i nikt nie chce mu opowiedzieć o co chodzi, więc musi się sam wszystkiego domyślać. I nigdy, ale to nigdy nie zdarza się okazja, żeby zostać na drugi pokaz.
W 2011 roku Pratchett współtworzył film Choosing to Die, w którym pojechał do Szwajcarii, gdzie eutanazja jest legalna, żeby w ostatniej drodze towarzyszyć śmiertelnie choremu Peterowi Smedleyowi. Zaczął głośno mówić o tym, że eutanazja jest potrzebna, ponieważ, kiedy człowiek traci nadzieję i kiedy wie, że straci zdrowe zmysły, powinien móc sam zdecydować o swoim odejściu.
Koniec Świata Dysku.
„Książki zaginają czasoprzestrzeń. Powodem, dla którego właściciele wspomnianych już ciasnych antykwariatów zawsze sprawiają wrażenie ludzi trochę nie z tego świata, jest to, że wielu z nich rzeczywiście stamtąd pochodzi. Zabłąkali się do nas, skręcając nie w tę stronę we własnym antykwariacie w świecie, gdzie na nogach przez cały czas wypada nosić bambosze, a sklep otwierać tylko wtedy, kiedy ma się ochotę.”
Ostatni tom Świata Dysku, „Pasterska Korona” w Polsce został wydany już po śmierci Pratchetta. Znakomity tłumacz książek z cyklu, Piotr W. Cholewa wspomina: „Było też pytanie czy pisze jakąś nową książkę. Odpowiedział, że tak, a pytany czy może coś o niej powiedzieć powiedział „nie, kupcie sobie”. To było zupełnie w jego starym stylu.”
Śmierć.
„Nikt nie jest ostatecznie martwy, dopóki nie uspokoją się zmarszczki, jakie wzbudził na powierzchni rzeczywistości – dopóki zegar przez niego nakręcony nie stanie, dopóki wino przez nią nastawione nie dokończy fermentacji, dopóki plon, jaki zasiał, nie zostanie zebrany.”
Terry Pratchett zmarł 12 marca 2015 roku, pozostawiając po sobie olbrzymią dziurę w świecie literatury. Choć mówi się, że zmarł śmiercią naturalną, we własnym łóżku, otoczony rodziną i ze swoim kotem u boku, osobiście zastanawiam się, czy ta śmierć nie była jego własnym wyborem.
Już dziś zapraszam na, mam nadzieję, całą serię artykułów o Świecie Dysku.
Betoniarka