Type and press Enter.

W oparach Dicka – Trójpak trzeci / Na jawie urojony!

BLADE RUNNER – CZY ANDROIDY MARZĄ O ELEKTRYCZNYCH OWCACH? – 1968.

Czym różni się Człowiek od swej coraz to doskonalszej, cybernetycznej wersji – Androida? Co sprawia, że jest od niego lepszy/gorszy? A może sam nim jest i nie zdaje sobie nawet z tego sprawy? 

W ponurym, szarym i niemal całkowicie już wymarłym powojennym świecie, Rick Deckard, Łowca Androidów, próbuje udzielać odpowiedzi na tak zadane pytania. Powieść to już kultowa, troszku jednak chyba ze względu na wyśmienitą, legendarną wręcz, ekranizację Ridleya Scotta z Harrisonem Fordem w roli głównej.

BLADE RUNNER

Gdyż sama książka nie porwała mnie jakoś specjalnie ni wyjątkowo. Owszem, bez problemu odnajdziemy tutaj bardzo przyjemny a charakterystyczny, piękny styl P. K. Dicka, kilka naprawdę nieźle przedstawionych postaci (Isidore), garść zakręconych, schizoidalnych momentów, lecz fabularnie ta powieść chwilami zwyczajnie.. kuleje.

Akcja toczy się albo jakoś tak wolno, to znów zdecydowanie zbyt szybko. Finalnie: szast-prast i.. jest po sprawie. Mamy wynurzenia metafizyczne, czy inne rozważania na temat tożsamości – czuć tutaj Dicka niewątpliwie! Mnie to jednak tym razem za serce.. NIE UJĘŁO.. Co zrobić!?

Ano przeczytać jednak koniecznie! To jest KLASYK, to jest Dick idealny na początek czytelniczej z nim znajomości – lektura zatem obowiązkiem być musi dla każdego smakosza tego typu literatury! Ja jednak więcej niźli 7/10 jej nie dam i basta!

***

WBREW WSKAZÓWKOM ZEGARA – 1967. Jak dla mnie – REWELACJA! Niezmiernie podobał mi się pomysł Autora Ubika, jaki tym razem zaserwował był on swym czytelnikom na kartach tej powieści. Pomysł, jak i charakterystyczne jego wykonanie!

Wskutek bliżej nieokreślonego zjawiska fizycznego, nazwanego Fazą Hobarta, czas zaczął się, ni z tego ani z owego, cofać! Konsekwencją tegoż są m.in. kuriozalne jedzenie i picie bohaterów – jakby wspak, czy mówienie sobie „dzień dobry” na „do widzenia” i rzecz jasna na odwrót! Lecz wszystko to, to ledwie błaha zabawa z czytelnikiem, element tylko uwiarygadniający powieściowe realia Los Angeles przyszłości.

WBREW WSKAZÓWKOM ZEGARA

Poważniejszą już sprawą są tu za to niewątpliwie sytuacje – całkowicie już powszechne w świecie nam przez Dicka przedstawionym – zmartwychwstania z grobów ludzi, od lat ma się rozumieć całkowicie nieżyjących! Związany z tym proceder rewitalizacji takowych w placówkach zwanych Vitariami, ich późniejszej odsprzedaży zainteresowanym, jak i finał każdego ludzkiego żywota w takim świecie – powrót do łona matek, wolontariuszek!?

I w takich to właśnie okolicznościach przyrody, w wieko swej nadgryzionej już mocno zębem czasu trumny, natarczywie zacznie pukać jeden z niegdyś wielkich przywódców religijnych – Anarcha Thomas Peak, o którego „posiadanie” walczyć będzie na śmierć, a nawet i życie, kilka wrogo do siebie nastawionych stronnictw!

Mamy więc tutaj klasyczny thriller SF, z akcją bardzo mile i zaskakująco upływającą, świetnie skonstruowane dialogi, solidne postaci – typowe dla Dickowskich, przewracanych do góry nogami światów, i przede wszystkim interesującą wielce problematykę filozoficzno-religijną, tyczącą się ucieleśnienia idei z martwych powstania, jak i dotykającą egzystencji po śmierci, czy kontaktu tam z Absolutem.

Trafiła niewątpliwie do mnie ta książka! Do sztandarowych dzieł Autora zapewne ździebko jej brakuje, acz moim zdaniem naprawdę niewiele! Podobała mi się i tyle! Zatem polecać ją będę i już! Bo Dick to jak dla mnie: REWELACYJNY! 8/10.

***

TRZY STYGMATY PALMERA ELDRITCHA – 1964. NIESAMOWITA! Znakomicie napisana, cudownie odjechana, niepokojąca chwilami bardzo, rozszczepiająca rzeczywistość oraz drenująca mózg bez litości i bez pytania. 100% Dicka w Dicku!

Czyta się to wyśmienicie, wciąga totalnie, kręci akcją we wszystkie strony! Po latach książka zryła mi płaty czołowe o wiele mocniej niż przy pierwszych do niej podejściach. Po powtórnej lekturze zwyczajnie więcej z niej człek jest w stanie wyłowić i wyłuskać!

TRZY STYGMATY PALMERA ELDRITCHA

Czego chce i kim jest Palmer Eldritch? Bogiem, Szatanem, Obcym czy nadal tylko utalentowanym i bogatym przemysłowcem wracającym z Proximy ze swoim rewolucyjnym Chew-Z?

Powieść po brzegi same wypełniona jest fantastyką na wysokim poziomie, która nie wiedząc kiedy przechodzi już w mistykę. Tak ważną dla samego autora.

Trzy Stygmaty Palmera Eldritcha wydaje się być chwilami bliźniaczo podobna do równie wspaniałego Ubika. I tu i tam świat przedstawiony sypie się w gruzy i w pył bez ostrzeżenia, a często i gęsto. Nie sposób już w nich później odróżnić twardej rzeczywistości od urojeń czy halucynacji. Stygmaty… wydają się mieć jednak o krok dalej postawioną problematykę. Wyraźnie i mocniej zahaczającą o istotę i naturę samego Boga.

Lektura to obowiązkowa! Absolutny kanon literatury SF. Mistrzowski styl i wykonanie! I choć proza Dicka nie jest moją wybitnie ulubioną, to obiektywnie przyznać muszę, iż po raz kolejny obcować mi dane było z ARCYDZIEŁEM gatunku! 10/10!

P.S. Uwaga na po-lekturowe sny..

Kapitan MO

Ilustracja w tle: Philip K. Dick
Okładki
: Philip K. Dick, Blade Runner, Wydawnictwo REBIS, 2012; Philip K. Dick, Wbrew Wskazówkom Zegara, Wydawnictwo REBIS, 2013; Philip K. Dick, Trzy Stygmaty Palmera Eldritcha, Wydawnictwo REBIS, 2012

Skomentuj Kapitan MO Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0 comments

  1. Tytułem post sciprtum…Scott nakręcił Łowcę Androidów na podstawie bodajże 13-go scenariusza i na dodatek napisanego przez kolesia,który nie czytał książki…więc jedno z drugim nie ma wiele wspólnego poza tytułem (boleśnie skróconym) i imionami bohaterów…z pominięciem Isidora (ile mnie pamieć nie myli). Film miał jednak klimat, którego nie ma w książce, no i cudowną muzykę…której w powieści nijak być nie mogło.

  2. Muzyka Vangelisa ZDECYDOWANIE przyczyniła się do zbudowania klimatu Blade Runner, a i ogólnego sukcesu tego filmu.