Type and press Enter.

Chińskie bajki #1 / Nausicaä z Doliny Wiatru / Hayao Miyazaki

a.

Sofokles patrzy w niebo, widzi krążące ptaki i ciągnione przez nie fata i losy, siada i NAUSICA3pisze:

Fale wyrzucają półżywego Odyseusza na brzeg. Ptaki krążą nad jego głową, szum wypełnia uszy, trwa szósta księga Odysei, do domu wciąż daleko. Nad wodę, wraz ze swymi służkami wybiera się księżniczka Nauzykaa, ta, która pali okręty (dokładnie tyle znaczy jej imię). Rozbitek w niegościnnym świecie prosi o pomoc i pomoc otrzymuje.

Relacja Sofoklesa zaginie, w nurtach czasu jej okręt spłonie. Pozostaną słowa Homera i ich liczne echa.

b.

NAUSICA2Hayao Miyazaki zapewnił sobie stałe miejsce w historii kina. Jego niesamowite zrozumienie i wyczucie bajkowości, pewnej magii (nie tylko kina ale i opowieści jako takiej) czyni z niego unikatowe w skali całych dziejów srebrnego ekranu zjawisko, do którego trzeba powracać i powracać! Dziś przypominam jeden z jego wczesnych filmów, nagraną w 1984 roku Nausicę z Doliny Wiatru.

Wizja zniszczonego konfliktem świata, staje się wielką opowieścią o szukaniu dialogu, przebaczenia, przyszłości i ukojenia. Jak to zwykle bywa u Miyazakiego, opowieść staje się pretekstem dla wplecenia w film ważnych treściNausica ma wyraźnie pacyfistyczne i ekologiczne przesłanie. W tysiąc lat po wielkiej wojnie ludzkość żyje w cieniu wielkiego, trującego lasu, niejako uosabiającego skrzywdzoną przez człowieka naturę, w dążeniu do oczyszczenia na ludzkość nie zważającą. Siłę wobec której ludzie pozostają bezsilni, dobrodusznie pozwalającą na pewnego rodzaju symbiozę.

Świat ten jednocześnie wstrząsany jest wielkimi konfliktami. Dwa wzajemnie zwalczające się państwa stają w szranki, by zdobyć dawno zapomniane narzędzie zagłady. To ma posłużyć do zniszczenia lasu i przywrócenia człowiekowi należnego mu miejsca – hegemona całego świata. Czy to rzeczywiście naturalna pozycja ludzkości? Reżyser stawia spory znak zapytania i raczej wątpi jakoby miało tak być.

Jest Nausica studium pewnego zaślepienia. Bo przecież obie strony konfliktu, pragnąc, bądź co bądź dobra (co prawda własnego, zawsze jednak dobra), wyrządzają wielkie zło. Okazuje się, że cel jednak nie uświęca środków, i że ciężko jest dotrzeć do dobra czyniąc zło. W jednym z dialogów bohaterka, słysząc, że to wszystko dla ratowania świata, zrozpaczona pyta: „chcecie ratować świat zabijając ludzi?”. Miyazaki pozwala wybrzmieć swoim pytaniom.

Dwa zwaśnione imperia, wielki trujący las, a między nimi tytułowa Dolina Wiatru. Małe zacisze, zamieszkałe przez spokojnych ludzi, żyjących w zgodzie z naturą, bezwolnie stające się areną wielkich tarć między wielkimi siłami tego świata. Wojna znienacka wkracza w ten mały i cichy świat, porywa do walki wszystkie strony.

To tutaj poznajemy Nausicę, księżniczkę Doliny Wiatru, niespokojnego ducha w wolnych chwilach przemierzającego trujący las, uosabiającą co prawda pragnienie dobra i pokoju, jednak złożoną i nieoczywistą – w jednej ze scen, w trakcie walki, wiedziona emocjami, zabija kilku oponentów. Jako jedna z nielicznych zdaje się nie cierpieć na krótkowzroczność. Dobrze wiemy z czym muszą zmagać się takie postaci w świecie ogarniętym złem. Wierność pewnym ideałom musi być okupiona wysoką ceną. Tak jak w Odysei, jest tą, która przynosi ulgę i ukojenie.

c.

Wszystko to, cała ta opowieść i pobrzmiewające pod nią pytania, skąpane jest w niesamowitym zalewie piękna. Bo to przecież jest film Miyazakiego. Piękne krajobrazy, pełne wyrazu i wdzięku postaci, głębokie kolory, niesamowita muzyka Joe Hisaishiego… I coś, co najlepiej byłoby pewnie nazwać pewną „pejzażowością” opowieści, rzeczą u Miyazakiego stale się powtarzającą. Chodzi o to, że kolejne wydarzenia dzieją się bez większego pośpiechu, reżyser pozwala nacieszyć się każdą sceną, wybrzmieć każdemu zdaniu, przepłynąć chmurom sunącym po niebie. To coś niezwykle trudnego do wyrażenia słowami, bo nie chodzi ani o to jak film wygląda, ani o to, co się w nim dzieje, ale właśnie o to, jak jest opowiadany. Z pewnym namaszczeniem, masz poczucie, że wcale nie poszedłeś do kina na film, tylko na dwugodzinny, wyładowany po brzegi kawałek piękna!

NAUSICA5

Jest Miyazaki ewenementem właśnie z tego powodu. Jego kino to nie są jakieś hece, on robiąc filmy nie żartuje sobie, nie bawi się, nie robi ich dla jaj. Doskonale rozumie ciężar, jaki spoczywa na barkach tych, którzy opowiadają. Robi to z pełną powagą i w pełnym skupieniu. Nie ma u niego miejsca na tę zalewającą zachodnie animacje bylejakość, wulgarność, śmieszność, wstawianą po to, by dorośli dostali swoją porcję rechotu. Tymczasem nie po to jest opowieść i nie po to jest piękno, żeby ludzie mogli sobie porechotać!

d.

Podsumowując. Nausica jest niesamowitym obrazem, ważnym filmem w twórczości Miyazakiego (czy ktoś może tam wskazać film nieważny?), mocnym, stale powtarzającym się u niego głosem w sprawie pokoju i natury, a przy okazji wspaniałą opowieścią o poświęceniu i wierności ideałom. I choć lada moment przyćmią ją tacy giganci jak chociażby Laputa, Mój sąsiad Totoro, czy chociażby Księżniczka Mononoke, już zawsze będzie zajmować ważne miejsce w filmografii jednego z największych, a może i największego animatora i baśniopisa naszych czasów!

Miyazaki tęskni za pięknem. I Nausicaa niezwykle tę tęsknotę i pragnienie ucieleśnia. Ze swoim obrazem zajmuje miejsce w toczącym się przez tysiąclecia portretowaniu niosącej ukojenie i pokój księżniczki ze starogreckich podań.

Tak se myślę: czy i my nie leżymy wyrzuceni na jakiś nieprzyjazny piasek, ciśnięci między wielkie siły i ludzi zaślepionych rządzą siły, tylko w walce i przepychankach widzących możliwość jakiegokolwiek dialogu. Tam gdzie mówią pięści, ciężko rozmawiać w jakimkolwiek języku. A może sami do nich należymy, może w Dolinie Wiatru nie żyjemy? Gdzie jesteś Nauzyko!?

Na koniec mały utwór Karola Szymanowskiego, inspirowany postacią księżniczki ze starych greckich podań i mitów. Rozpisywał się nie będę, niech po prostu rozbrzmi, niech zepnie wszystko piękną klamrą!

Wasz Paweł M.
Grafiki. Poza kadrami z filmu wykorzystałem także dwa obrazy, są to kolejno:
– Odyseusz i Nausykaa, William McGregor Paxton.
– Nausykaa, Frederic Leighton, 1878.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

0 comments

  1. To – obok Mononoke Hime – chyba najlepsza rzecz Miyazakiego i spółki 🙂 Pod każdym twoim słowem podpisuję się rękami i nogami!

    1. Do listy dopisałbym jeszcze Spirited Away (trochę oczywisty wybór, ale co począć), Laputę i… PONYO 😀 Podkreślić jednak trzeba, że w jego dorobku NIC nie odstaje, nic nie jest wyraźnie słabsze. Wszystko mu się udało (choć piszę to minimalnie w ciemno – jeszcze zdaje się jeden albo dwa filmy pozostały mi do nadgonienia).

      1. Powiem szczerze, że Porco Rosso nie trawię. Ale reszta rzeczywiście trzyma równy poziom 🙂

      2. Ha, z Porco Rosso miałam tak w pierwszej chwili, a potem… się zakochalam 😉

      3. Porco Rosso (choć dostaje sowitą porcję baśniowości), umieszczony jest jednak w realiach bardziej rzeczywistych. I gdy zestawimy go z np Laputą albo Totoro (reprezentującymi dwa nurty u Miyazakiego, które odróżniłbym SKALĄ) to wydaje się być rzeczywiście mało atrakcyjny. Ale to początek trzeciego nurtu, w którym bardziej o obyczajowość, niż o magię chodzi (choć, jak pisałem, magia ma tu swoje miejsce). Ma PR szczególne miejsce w moim serduszku, choć pierwszy odbiór był rzeczywiście małym rozczarowaniem.

      4. Muszę, no po prostu muszę, wspomnieć o Totoro 🙂 bo od niego, zaczęła się moja miłość do anime w wykonaniu Miyazakiego, oraz Ruchomy Zamek Hauru, Podniebną pocztę KIki i nostalgiczne Zrywa się Wiatr. A w ogóle ze stajni Ghibli (choć doskonałe jest wszystko) jeszcze przezabawną Rodzinkę Jamadów. Proszę, napiszcie coś może później o Haibane Renmei Yoshitoshiego ABe, jest cudownym wyjątkiem wśród anime w ogóle (jak również Aria z gondolierkami z Marsa i kociakiem, Prezesem Arią) – dla mnie oba tematy bezkonkurencyjne i jedyne spoza Ghibli.

  2. Muszę, no po prostu muszę, wspomnieć o Totoro 🙂 bo od niego, zaczęła się moja miłość do anime w wykonaniu Miyazakiego, oraz Ruchomy Zamek Hauru, Podniebną pocztę KIki i nostalgiczne Zrywa się Wiatr. A w ogóle ze stajni Ghibli (choć doskonałe jest wszystko) jeszcze przezabawną Rodzinkę Jamadów. Proszę, napiszcie coś może później o Haibane Renmei Yoshitoshiego ABe, jest cudownym wyjątkiem wśród anime w ogóle (jak również Aria z gondolierkami z Marsa i kociakiem, Prezesem Arią) – dla mnie oba tematy bezkonkurencyjne i jedyne spoza Ghibli.