Type and press Enter.

Gwiazdy w głębokim lazurze

Pierwsza na świecie pełnometrażowa animacja malarska.

Pierwszy i na razie jedyny film namalowany farbami olejnymi.

Na Międzynarodowym Festiwalu Animacji w Annecy przyjęty 10-minutową owacją na stojąco.

Sprzedany do 135 krajów świata.

Kandydat do Oskara.

Twój Vincent

(…) w tej śmierci nie ma nic smutnego,

wszystko dzieje się w pełnym świetle, w słońcu, które zatapia pejzaż w delikatnym złotym blasku.

van_gogh_-_weizenfeld_mit_schnitter_bei_aufgehender_sonne

Wymyśliła go Dorota Kobiela. Powstawał 4 lata (a może 6, gdyby liczyć od pierwszych projektów i rozmów, albo 8 czy 10,  gdy wyjdziemy od pomysłu). Najpierw nakręcono film aktorski. Zdjęcia powstawały w studiach we Wrocławiu i w Londynie. Potem przez dwa lata 125 malarzy z 19 krajów malowało farbami, sekunda po sekundzie, każdą klatkę. Miesiąc pracy na trzy sekundy filmu- albo jak mówi Dorota Kobiela jedno ujęcie od tygodnia do 4 miesięcy. Ostatecznie produkcja składa się z około 65 tys. obrazów, wyświetlanych z częstotliwością 12 na sekundę, razem tworzących 88 minut opowieści. W film wkomponowano też przeszło 120 dzieł samego van Gogha. Na potrzeby filmu wymyślono specjalne stanowiska pracy dla malarzy. Połączeni z siecią artyści mogli śledzić całe malowane sekwencje, a reżyserzy, nawet nieobecni, mogli oglądać ich pracę.

mv5bm2nlzda2odgtnwnizc00zdaylwjmywytogy2zge0mdkyzjflxkeyxkfqcgdeqxvyndkymtuzmju-_v1_

W sumie powstały 853 olejne obrazy na płótnie (obraz kończył sekwencję prac z jednego ujęcia), pewna ich cześć trafiła do sprzedaży  – niestety, poza zasięgiem mojego portfela, lecz czyż nie byłoby pięknie powiesić sobie Aidana Turnera, namalowanego przez ducha (lub jeśli ktoś woli, w duchu) Vincenta van Gogha, na ścianie?

pa000863_114_high-res-web

Ale jeżeli ktoś z Państwa zdecyduje się na ten wydatek, to jest jeszcze szansa, bo blisko 200 obrazów, obecnie na wystawach, trafi do sprzedaży dopiero za jakiś czas. Na razie można pojechać do  Muzeum Het Noordbrabants w Holandii, w okolicę, w której Vincent dorastał i do końca stycznia 2018 roku obejrzeć powstałe do filmu obrazy, albo do … Wrocławia, gdzie dla widzów i mieszkańców miasta dostępna jest za darmo nieco mniejsza wystawa w Dolnośląskim Centrum Filmowym.

Fascynujący życiorys holenderskiego malarza stał sie kanwą niejednego filmu. Każdy, kto choć w minimalnym stopniu interesuje sie sztuką wie, że Van Gogh obciął sobie ucho, leczył się psychicznie, sprzedał za życia jeden obraz, a namalował ich ponad tysiąc (choć zaczął dopiero w wieku 28 lat, a zmarł w wieku 37). I umarł śmiercią (najprawdopodobniej) samobójczą. Akcja filmu rozpoczyna się w roku 1892, dwa lata po śmierci malarza. Syn listonosza – Armand Roulin, wyrusza w podróż z odnalezionym listem zmarłego. Przymuszony przez ojca by dostarczyć go adresatowi, powoli daje się pochłonąć Vincentowi i jego zagadce. Przejdziemy przez to śledztwo wraz z młodzieńcem w żółtej marynarce.

pa000344_49_high-res-web

Film wyreżyserowali Dorota Kobiela i Hugh Welchman. Obydwoje współpracowali z Jackiem Dehnelem przy tworzeniu scenariusza.

Fabularnie jest to bardzo prosta historia. Zarzuty, że zbyt prosta są niestety w dużej mierze słuszne. Na początku byłby nawet nudny – nie jest tylko dlatego, że obrazy są oszałamiające i na to nie pozwalają. Dialogi, które słyszymy z ekranu przenoszą nas zbyt wyraźnie w szkolne ławki i posuwamy się krok za kroczkiem jak w podręcznikowej biografii. Dopiero po połowie filmowy scenariusz nagle rozkwita. To przejście od filmu fabularnie słabego do bardzo dobrego zaskakuje widza. Wreszcie opowieść zaczyna się komponować z szybkimi ruchami pędzla na ekranie. Z energią i dojrzałością oglądanego malarstwa. Nie tylko zagadka śmierci Vincenta przestaje się wydawać rozwiązywalna, ale i poszczególni bohaterowi zaczynają się nam rozmywać, ich charaktery tracą stabilność, te brzydsze delikatnieją, świetliste twardnieją. Ludzie dzieją się, nie są. Świat opowiadany staje się malowanym płótnem i to jest wspaniałe.  

Malarstwo Van Gogha niezwykle silnie opowiadało jego życie. Portretował znajomych (na przykład cała rodzinę poczmistrza Roulin), pokoje w których mieszkał, domy które mijał codziennie, łąki i pola, na które patrzył. Jedną rzecz malował wielokrotnie. Przez co świat, który oglądamy z Van Goghiem ożywa nawet w albumach. Te same twarze, te same krajobrazy, ciągła zmiana. Dorota Kobiela znakomicie to wykorzystała. Powstał film w obrazie bardzo dynamiczny.

pa000166_17_high-res-web

I oczywiście, napiszę to jeszcze raz, film niezwykle piękny. Z pewnością do wielokrotnego oglądania. Ja na przykład, zdecydowanie dojrzałam już (po tygodniu) do następnego z nim spotkania.

Ale  jako że o filmie czytałam od paru miesięcy i spodziewałam się wizualnej uczty, elementem „Twojego Vincenta” najbardziej dla mnie zaskakującym była nie uroda kadru, lecz znakomite aktorstwo. Cieszę się, że mogłam obejrzeć wersję z napisami,  (wersję po polsku zdubbingowali znakomici aktorzy niemniej wolę łączyć twarze z głosem na stałe, a mimo że jest to animacja jest to również film aktorski). Chyba założyłam z góry, że aktorzy namalowani, nie przebiją się przez swoje portrety. Tymczasem ci odtwórcy, dobierani przecież również podobieństwem do postaci z obrazów  (czyli życia) van Gogha to w większości gwiazdy światowego formatu. I powiem Państwu, że warto ich sobie wygooglać przed obejrzeniem filmu, przypomnieć skąd się zna te twarze.  Wtedy to zdumienie – jak bardzo i są obrazem i z niego wychodzą – stanie się i Państwa udziałem. Zachwyciła mnie poldarkowa para (Poldark  to kostiumowy serial brytyjski, tzw. romans: wiatry, klify i mnóstwo przeciwności losu): Eleanor Tomlinson i Aidan Turner.  Turner jako Rybak gra tylko epizod, ale i tak przykuwa uwagę. I jak wygląda! Za to Tomlinson, roześmiana, pełna życia i słońca a potem nagle, z zaskoczenia, uderzająca w widza gniewem i zawziętością to już pełnokrwista kreacja.

pa000450_16_high-res-web

Poza tym mamy tu Jeromea Flynna, jako doktora Gacheta z jednego z najdroższych obrazów świata, eteryczną Saoirse Ronan (młodziutką lecz już dwukrotnie w swojej karierze nominowana do Oskara), Chrisa O’Dowda ( tego z Techników-magików). Główna rolę zagrał Douglas Booth, okazuje się że nawet jego widziałam w kilku filmach, choć nie pamiętałam, pomimo cukierkowo ślicznej urody. Tym razem będzie inaczej, bo Booth poradził sobie znakomicie. Zaś samego Vincenta van Gogha gra Polak – Robert Gulaczyk, aktor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej z Legnicy.

Do kin iść zdecydowanie warto. Przygotować się troszeczkę oglądając obrazy Van Gogha. Zabrać rodziców albo dziadków. Wybaczyć scenariuszowi.  Chłonąć obraz.  

pa000400_2_high-res-web

Recenzję otwiera cytat z listu Van Gogha do brata Theo, w którym Vincent opowiada o  „Żniwiarzu ” (obraz pod cytatem) płótno całe żółte, okropnie grubo malowane, ale motyw był piękny i prosty. Widzę w tym żniwiarzu (…) obraz śmierci. To też jeden z niewielu fragmentów listów, który został zacytowany w filmie – szkoda, że nie wykorzystano więcej takich ustępów,  to bardzo osobiste malarstwo często było w listach do Theo bardzo trafnie przez Vincenta tłumaczone.

A zakończymy innym płótnem Van Gogha, które artysta „Żniwiarzowi” przeciwstawiał. Obrazem symbolizującym cykl życia, i zdecydowanie bardziej niż „Żniwiarz” przygnębiającym. Jakby powtarzalność była smutniejsza od śmierci. „Siewca” (wersja z numerem 3).

van_gogh_-_sc3a4mann_bei_untergehender_sonne1

Agnieszka Ardanowska

 

Źródłem obrazów z filmu jest jego oficjalna strona lovingvincent.com

Źródłem obrazów Van Gogha wikimedia commons

Tytuł jest również cytatem z listów Van Gogha.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *