Type and press Enter.

Komiksowe nostalgie / Ekspedycja. Bogowie z kosmosu

Prawdziwą przyjemnością była dla mnie możliwość zanurzenia się znów w wybitnie cudownej wyobraźni i nad wyraz też przeze mnie ulubionej, precyzyjnej i pełnej szczegółów, technicznej kresce Bogusława Polcha. Seria ośmiu komiksów, na którą składa się ta opowieść, zatytułowana tutaj: Ekspedycja. Bogowie z kosmosu, już we wczesnej mej młodości odcisnęła solidne i trwałe piętno także i na mojej wyobraźni. Albowiem już jako ośmio, czy dziewięciolatek, w swoich zeszytach od matmy i polskiego, w kółko rysowałem różne rakietki i lotoplany z trójzębem Des, graficznie wymyślone właśnie przez tego, wybitnego i zasłużonego dla polskiego komiksu, rysownika.

2

Opowieść ta, fabularnie dość mocno inspirowana teoriami Ericha von Dänikena, jest autorstwa Arnolda Mostowicza i Alfreda Górnego. Ci dwaj scenarzyści stworzyli takoż samo niezapomnianą, choć ewidentnie już nie tak wybitną warsztatowo historię. Na pewno sama w sobie zła ona nie jest, nie robi ona już jednak na czytelniku takiego wrażenia jak przed laty, w okresie dzieciństwa lat osiemdziesiątych zeszłego stulecia. Tekst, dialogi i fabuła są zwyczajnie proste, nieskomplikowane, banalne i przewidywalne, a postaci Ais, Zana czy Sathama są dosyć jednowymiarowe i czarno-białe. 

Pierwsze pięć albumów serii – Lądowanie w Andach, Ludzie i potwory, Walka o Planetę oraz Bunt Olbrzymów i Zagłada Wielkiej Wyspy, trzymają równy, wysoki poziom i czyta, a przede wszystkim ogląda się je z niekłamaną frajdą! Kreska Polcha, z albumu na album, staje się co raz bardziej precyzyjna, szczegółowa, realistyczna i niemal doskonała. Jego graficzne kreacje są wyśmienite, piękne i rozpalające wyobraźnię, szczególnie gdy na myśli mamy młodego fana rysunkowych opowieści. Ale i po latach, rzecz potrafi sprawić wizualną, czy nawet estetyczną przyjemność i takiemu staruchowi jak mnie! No rzućcie se okiem sami!

10

Być może nie wszystko jest jeszcze aż tak drobiazgowe i perfekcyjnie graficznie dopracowane, jak to zobaczymy później w pierwszych albumach przygód Funky Kovala, ale poziom miodności, z pracy i talentu Polcha płynący, jest już naprawdę bardzo wysoki! 

Co się zaś tyczy zawartych tutaj wątków fabularnych, czy może po prostu teorii paleoastronautycznych, modnych bardzo w latach 70-tych, głównie dzięki pracom i badaniom Szwajcara Ericha von Dänikena, to proponuję aby podejść do nich jak do świetnej przygody i ciekawej zarazem próby łączenia przeróżnych, budzących do dziś podziw, elementów prehistorycznych zagwozdek typu: rysunki z Płaskowyżu Nazca, piramidy (nie tylko te w Gizie), czy ultra precyzyjne,  a megalityczne budowle ery mocno prekolumbijskiej. Kto i jak je zbudował? 

Däniken, a za nim scenarzyści Ekspedycji, miksują i wplatają w historię powstania i rozwoju człowieka na Ziemi, elementy starotestamentowych ksiąg, starożytnych religijnych eposów i różnorakich mitów oraz wierzeń prastarych ludów, z teorią ingerencji wysoko rozwiniętej cywilizacji pozaziemskiej w ewolucję homo sapiens na naszej planecie. To wszystko tutaj jest jednak tylko, mniej lub bardziej wiarygodną i atrakcyjną, fabularną przygodą – i taką ją tu pozostawmy!

1

Trzy kolejne tomy Ekspedycji – Planeta pod kontrolą, Tajemnica Piramidy oraz Ostatni rozkaz, niestety ocenić muszę zdecydowanie niżej. Albumy przedstawiające historię Aistar oraz Marduka, pod względem graficznym, dość boleśnie wyraźnie odstają od swych poprzedników. Chwilami pojawia się tutaj, jakby niedbała oraz kapkę mniej szczegółowa kreska – głównie w Planeta pod kontrolą – oraz fatalne i również niedbale nałożone kolory na poszczególnych obrazkach. Opowieść, fabularnie może nie traci bardzo na swej, umówmy się – i tak dość przeciętnej jakości, rysunkowo jednak to już nie jest to… Spadek formy Polcha, na szczęście tylko chwilowy, jest tutaj odczuwalny.

Kilkoma kadrami i pomysłami można się jeszcze co prawda zachwycić, jak choćby krewki, narwany a uśmiechnięty „pełnoklawiaturowo”… Mojżesz, ale takich smaczków wydaje się być już dosłownie kilka. Czyżby zmęczenie tą, co nieco rozwleczoną już historią i twórcze nią wyeksploatowanie? Całkiem możliwe, gdyż z podobną sytuacją u tego rysownika zdajemy się spotykać we wspomnianym już wcześniej Funky Kovalu. Ale do tej serii powrócimy w następnych odcinkach tego cyklu!

13

Warto wspomnieć jeszcze o samym, ostatnim zbiorczym wydaniu Ekspedycji przez Prószyński i S-kaNiewątpliwie jest ono atrakcyjne! Wygodne w czytaniu, pomimo słusznych gabarytów (ponad 390 stron), zawierające komplet ośmiu komiksów, okraszone próbnymi szkicami Polcha do pierwotnych niemieckich wydań, oraz oferujące przyjemny z nim wywiad na koniec. Na słowa srogie zasługuje natomiast okładka tegoż wydania! Jest dramatycznie słaba, nieudana i nijak reprezentująca legendę tej historii. Nie warta nawet pokazania jej tutaj. Haniebnie spartolona i tyle!

Podsumowując już jednak – opowieści z serii Ekspedycja zaliczyć trzeba do najściślejszej czołówki polskiego komiksu fantastyczno-naukowego. To wręcz absolutny klasyk, którego prawdziwa siła i ponadczasowa moc tkwi we wspaniałej, wizjonerskiej pracy Polcha i jego kultowych już pomysłach. Polecam zdecydowanie, gdyż ciągle stanowić ona będzie prawdziwą ucztę dla każdego fana SF!

Kapitan MO

Ilustracja w tle: Mix z okładek komiksów z serii Ekspedycja, Wydawnictwo Prószyński i S-ka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *