Type and press Enter.

Ostatni Mesjasz / Zappfe

Czytam Ostatniego Mesjasza, krótki esej Petera Wessela Zappfe. Autor był filozofem norweskim i alpinistą, z wykształcenia prawnikiem (część swojej prawniczej rozprawy egzaminacyjnej napisał wierszem) i literaturoznawcą.

Ostatni Mesjasz z daleka przywołuje odczucia związane z czytaniem wielkich mitologii (albo rzeczy na mitologie stylizowanych). Autor posiada dar emanacji stylu, dzięki któremu obejmuje człowieka swoim, jakby pozornie wymyślonym światem. Pierwsze zdanie umieszcza nas w przestrzeni mitu, tajemnej a przedwiecznej baśni o początkach zmagania się człowieka ze światem. Brzmi ono tak: “Pewnej nocy, w dawno już minionych czasach, człowiek zbudził się i ujrzał siebie samego. Dostrzegł, że znajdował się nagi pod kopułą kosmosu, był bezdomny w swoim własnym ciele. Wszystko rozpadało się pod wpływem jego badawczej myśli. Cud za cudem, zgroza za zgrozą pojawiały się w jego umyśle.” Pewne fragmenty z Biblii – pierwszy rozdział Genesis, nakaz dany przez Boga Gedeonowi u wodopoju (Sędziów, 7, 1-8), otwierający opis rytuału wojownika strzegącego drzewa w Złotej gałęzi Jamesa George’a Frazera, przemowa Zaratustry do słońca, apokryfy Nowego Testamentu, niemal całe pisarstwo Brunona Schulza – wszystkie wyżej wymienione teksty, w moim odczuciu, mitologizują naszą rzeczywistość, za pomocą odpowiedniego ubioru jej w słowa, wskazują na wartości wieczne, raz pomyślane i przez to niekończące się.

Esej norweskiego filozofa posiada dwie warstwy tekstowe, obie równie interesujące. Jedna mówi do nas przypowieścią – o człowieku, który poszedłszy polować, uświadomił sobie wielkie “braterstwo cierpienia” wszystkiego, co istnieje. Zdobycie tej świadomości – a więc zerwanie z drzewa poznania dobra i zła – sprawiło, że życie wystrzeliło poza własne granice, obok instynktów, koniecznych, lecz w gruncie rzeczy łatwych do zaspokojenia, pojawiło się w człowieku “uczucie kosmicznej paniki” tym straszniejsze, że tylko jedno spośród niezliczonych zwierząt świata je posiada. To uczucie – samotności i absurdu istnienia wrzuconego w fałdy kosmosu, sprawiło człowiekowi nieporównany dotąd z niczym wcześniej doznanym ból. Człowiek odkrył jakąś nową wartość wieczną, przeraził się jej i skamieniał nad wodopojem, z łukiem w ręku, tak daleko od szaleństwa biologii świata.

To rozdarcie – pomiędzy biologią a szaleństwem – rodzi pytanie, dlaczego ludzkość jeszcze nie została strącona przez samą siebie w otchłanie szaleństwa, skoro biologia jej nie wystarcza? Zappfe warunkuje to ratowaniem samych siebie “poprzez sztuczne zredukowanie zawartości swej świadomości”. Co to oznacza? Według Norwega istnieją procesy, które podsycamy w sobie dzień po dniu, oddalające nas od szaleństwa spowodowanego uczuciem kosmicznej paniki. Wyróżnia cztery: sublimację – a więc przekucie swojego lęku w artyzm, co w jakiś sposób ów lęk uszczupla, ale nigdy go nie gasi całkowicie – jak wielu znamy pogrążonych w egzystencjalnej rozpaczy artystów, których bólem żywimy się? Sprawia nam on estetyczną przyjemność, a okupiony został nie do zniesienia bólem – często szaleństwem, odciętym uchem, krzyżowaniem, samobójstwem, tym co Milton nazwał ciemnością widomą w pełni słońca. Czyż nie żywimy się padliną?

Drugim procesem jest zakotwiczenie: pięknym językiem filozofa jest to “wznoszenie murów dookoła płynnego chaosu świadomości”. A zatem oparcie zasadności swojego istnienia na fundamentach najprostszych, najbardziej potrzebnych: na rodzinie, szkole. Dziecko ufa rodzicom, rodzice wierzą w dziecko, wszyscy mają punkt, w którym są choć trochę odizolowani od nieskończonej ciemności kosmosu.

Poprzez izolację Zappfe rozumie wyparcie z własnej głowy myśli destrukcyjnych. Podaje przykłady: lekarz, który przekonany jest o jedynie technicznym aspekcie swej pracy albo studenci medycyny, którzy próbując odegnać rigor mortis, uczynić ją cokolwiek niepoważną, zabawiają się grą w piłkę trupią czaszką.

Czwartym procesem jest rozproszenie, czyli skupienie uwagi na sprawie lub idei znowu odpędzającej fatalną myśl niekonieczności istnienia. Może nią być firma lub praca lub cokolwiek w pelni absorbującego. Ktoś powiedział kiedyś, że nie o to idzie, że podczas czytania gubimy koncentrację, ale że kierujemy ją w inny rejon. Zatem podczas życia schodzimy w prowizoryczne problemy, aby uniknąć wewnętrznego nakazu rozpamiętywania bezcelowości życia.

A co z tymi, którzy nie potrafią zastosować tych czterech procesów? Co dzieje się z tymi, dla których straceńcze, niemożliwe do ukrycia uczucie kosmicznej paniki determinuje ich destrukcyjne zachowania społeczne? Zappfe wskazuje, że są oni jak pewien rodzaj kopalnego jelenia, który wymarł z powodu wykształcenia zbyt okazałego poroża. Zatem hipertrofia literalnie uczyniła go niezdolnym do istnienia.

W stanach depresyjnych umysł można przyrównać właśnie do takiego poroża, które swym fantastycznym splendorem przygniata do ziemi dźwigającego je na głowie osobnika”. Cóż z tego, że wielbicie go jako wybitnego malarza, że za wiersze obdarowaliście go zaszczytami i splendorem, że jego literaturą lub muzyką odkrywacie w sobie nowe pokłady człowieczeństwa? Jego nagrody i uznanie są waszą pychą, podczas gdy on walczy z demonami, brodzi w gęstwinie ciemności.

Marcin

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *