Type and press Enter.

MISTYCZNE LATO / TOVE JANSSON

A kiedy wyszła z namiotu do wąwozu, pierwszy raz poczuła ziemię pod całymi stopami, zimną, ziarnistą i niesłychanie skomplikowaną ziemię, która zmieniała się, gdy po niej szła, żwir i mokrą trawę, i duże gładkie kamienie, czasem rośliny wysokie jak krzaki muskały jej nogi. Ziemia była czarna, ale niebo i morze miały słabe światło, jakby szarawe. Wyspa stała się maleńka i spoczywała na morzu jak dryfujący liść, ale w oknie gościnnej izby się świeciło.

Lato Tove Jansson przesiąknięte jest ascetyczną, niemal mistyczną bliskością natury i gdy autorka patrzy na las (nazwany lasem duchów), na zatopioną w mgłach wyspę, jak pisze, że słychać spływające po gałęziach kropelki i klangor gęsi na niebie, gęsi z których jedna topi się z nieszczęśliwej miłości, to ja wiem, że ona patrzy na tę naturę tak samo, jak patrzyli starzy i święci eremici, jak na wielką, niezmierzoną tajemnicę. A potem pisze o niej jakby pisała jakąś świętą księgę, psalmy o kamieniu, piasku i korzeniu. Dobra Nowina o morzu. Proroctwa traw i kwiatów.

W jeden surowy i żywy obraz są tutaj łapane zarówno rzeczy mikroskopowe: ziarnistość i tekstura piasku, upór korzeni, ożywcza wilgoć źdźbeł, jak i te rzeczy największe, bo wokół wszystkich tych drobiazgów wciąż huczy morze, a z góry patrzy wielkie niebo. Gęsi lecą na południe, kot łapie ptaki, gwiazdy świecą, łodzie prują fale, ktoś chodzi w trawie na bosaka – wszystko jest jedną wielką całością. I choć Mama Muminków ani na moment nie rezygnuje z surowego realizmu, to czytając ją, trudno nie odnieść wrażenia, że jest to pisanie jakby baśniowe, mistyczne.

Lato jest zbiorem opowieści o staruszce i jej kilkuletniej wnuczce – dziecięctwo i starość to są czasy podobne, dziejące się trochę poza czasem, może i trudniejsze niż reszta czasów, ale z drugiej strony nieskończenie piękniejsze. Kogo obchodzą dorośli ludzie z ich obowiązkami, poważnymi sprawami i dramatami? Myślę sobie o baśniach – jeśli chcesz się pojawić w baśni i odegrać ważną rolę, to lepiej dla Ciebie, żebyś był młody albo stary, w innym wypadku przypadnie Ci jakaś nudna trzecioplanowa rola. To, co najważniejsze jest na początku i na końcu – wszyscy dobrze o tym wiedzą, nikogo nie interesuje „długo i szczęśliwie” dziejące się pomiędzy baśnią a końcem. Nic więc dziwnego, że bajarze wszystkich czasów dorosłe życie swoich bohaterów zamykają zawsze jednym zdaniem, nikt przy zdrowych zmysłach o tym baśni nie napisze, bo i kto by to czytał? Pięknie napisała o tym Leonora Carrington: „nie można ufać ludziom poniżej siedemdziesięciu i powyżej siedmiu lat, o ile nie są kotami”.

Opowieści o tych dwóch kobietach, starej i młodej, zatopionych w ogłuszającej ciszy surowej przygody, rozprawiających o życiu, miłości, świecie i śmierci, stają się poniekąd takimi sennymi baśniami. Bezimienna wyspa pośrodku wielkiego morza, zdaje się być miejscem zawieszonym w próżni, złotym czasem, w którym nie ma spraw ważniejszych niż spanie w namiocie, podpatrywanie kota, czy  nurkowanie z otwartymi oczami. I wszystko to w wielkiej i mądrej prostocie – dziewczynka jest mądra, bo jeszcze nie poznała dorosłych spraw, staruszka zaś dlatego, że nauczyła się już, że wszystkie te dorosłe sprawy wcale takie ważne nie są. Młodsza uczy się od starszej, jednocześnie ucząc ją przez zaskakiwanie i przypominanie. No i obie uczą się od wyspy, morza, nieba, kwiatów, kota, gęsi, kamyków i mchu. To jest taki świat, za jakim tęsknimy, bo już kiedyś w nim żyliśmy. A jak się wszystko dobrze ułoży, to jeszcze do niego wrócimy.

Wracając jeszcze do tego, jak Tove widzi przyrodę – może tak się po prostu w Finlandii patrzy? Z fińskich malarzy w pamięci mam tylko Kallelę i doskonale pamiętam jego kolory z zielenią i niebieskiem na czele i doskonale pamiętam jego niebo i drzewa i chmury i tak – jest tam ta sama ascetyczna mistyka. I jak nasz Konrad Krzyżanowski tam pojechał i zobaczył te fińskie obłoki, to też namalował je inaczej, niż te nasze, widać w Skandynawii insze jakieś patrzenie, może i nam potrzeba tysiąca jezior, lodowce niezbyt hojne były, a może chmur innych. I jest to patrzenie do szpiku kości piękne, tak jak mistyczka w eremie patrzyła Jansson na naturę, bo mistykiem być trzeba, żeby napisać opowieść o tym, że jest gruda ziemi i źdźbło piasku, że jest niebo wielkie nad nimi, a gdzieś między jednym i drugim jest gęś, która ginie z miłości, jest dziewczynka, która się temu dziwi i babcia, która jej to tłumaczy, choć dziwi się nie mniej.

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *