Type and press Enter.

Bram Stoker – Gość Draculi

„Gość Draculi” był prowokujący niemal natychmiast po wydaniu w 1914 r. I od tego czasu pozostaje wysoce kontrowersyjny – intrygował do około lat siedemdziesiątych, kiedy naukowcy osiągnęli pewien konsensus.

Głównym powodem tej debaty jest pytanie, jaki był jej związek z powieścią z 1897 r. Istnieje wiele sposobów interpretacji: 1. Jako pierwszy usunięty rozdział, który można odczytać jako kanoniczny; 2. Jako poprawiony lub odrzucony pierwszy projekt; 3. Jako prequel przeznaczony do odczytania jako prequel; 4. Jako zupełnie inna historia – ten sam hrabia, inny „Jonathan Harker”.

Osobiście uważam, że historia najlepiej sprawdza się, gdy jest czytana z pewną dwuznacznością: czy może to być sposób, w jaki opowieść Harkera się rozpoczęła? Absolutnie. Czy to możliwe, że Stoker marzy o większej przygodzie z hrabią i postanawia powtórzyć swoją powieść? Dlaczego nie. Czy może to być opowieść o niefortunnym poprzedniku Harkera – tym, który po prostu był przydatny dla hrabiego? I czy – o rany – ten poprzednikiem mógłby być Renfield? Zrób to! „Gość Draculi” pozostaje popularny, ponieważ daje nam tę dodatkową historię, dodatkowy smak, niejasne spotkanie z niesławnym krwiopijcą. Jest to szansa na ponowne zapoznanie się ze starym przyjacielem i chociaż nigdy nie jesteśmy tak blisko, jak w powieści, wciąż jest to przerażające spotkanie.

Bezimienny Anglik, często określany jako Harker, podróżuje przez kontynent europejski w drodze do Zamku Draculi w Transylwanii. Podczas swoich podróży prowadzi dziennik, w którym rejestruje swoje wrażenia, i za pośrednictwem tego medium śledzimy jego historię. Jest Noc Walpurgii, a gdy na niemieckiej wsi zapada zmierzch, postanawia zwiedzić okolicę, wbrew radom hotelarza, by nocować w środku. Powóz zawozi go do miasta duchów na obrzeżach Monachium i pośpiesznie odjeżdża (kierowca fanatycznie denerwuje się spędzeniem nocy o zachodzie słońca w noc Walpurgii), a Anglik zauważa wysokiego, szkieletowego nieznajomego obserwującego go w oddali – nieznajomego który przeraża konie woźnicy, gdy spogląda w kierunku Monachium.

Wędrując z ciekawością przez dolinę zdominowaną przez pogrzebowe cisy i cyprysy, zdaje sobie sprawę, że wybrał się na zaniedbany cmentarz. Śnieg zaczyna padać – początkowo nieznacznie, ale z upływem czasu intensywniej – a wkrótce dzika zamieć zmusza go do szukania schronienia w najbliższym grobowcu. Ogromne, budzące grozę mauzoleum przebijane przez dach żelaznym kołkiem, zauważa rosyjski napis, który identyfikuje jego lokatorkę jako hrabinę Dolingen („która szukała i znalazła śmierć”) i zawiera złowrogi cytat z gotyckiego wiersza G. A. Bruger’a „Lenore”: „Zmarli podróżują szybko…”.

Gdy burza rośnie w siłę, niechcący puka do masywnych brązowych drzwi i – pośród migoczącej błyskawicy – przeraża go widok miękkiej, pięknej kobiety śpiącej na katafalku – jej blada skóra i szkarłatne usta. Zanim zdąży zareagować na widok, włócznia błyskawicy łączy się z żelaznym palem na dachu, niszcząc grobowiec (i kobietę w środku, której krzyki przerażają Anglika). Przeszywając zimnem.

Gdy powoli wraca do świadomości, zaczyna odczuwać coś ciężkiego na piersi i szorstkie, ale ciepłe uczucie na gardle. Patrząc w górę, jego krew jest zmrożona na widok gigantycznego wilka leżącego na nim. Najwyraźniej wilk próbuje ogrzać go i przeżyć pośród śniegu, ale jego ogniste oczy i nienaturalne rozmiary wypełniają go przerażeniem i odrazą. Nagle słyszy zgiełk eskadry kawalerii, gdy zbiegają ze wzgórza z karabinami i pochodniami, odstraszając wilka i zsiadając z konia, by dowiedzieć się, czy Anglik jest martwy, czy żywy. Są zaskoczeni, gdy oddycha i zauważają, że dziwny wilk („wilk jeszcze nie wilk”) uratował go przed hipotermią.

Jeźdźcy badają ruiny grobowca i odkrywają, że jest poplamiony krwią, ale po dokładnych poszukiwaniach stwierdzają, że Anglik nie doznał obrażeń (chociaż jego szyja, którą lizał wilk, boli dziwnym bólem). Zabierają go do hotelu, gdzie zdenerwowany hotelarz cieszy się, że go żyje: wysłał jeźdźców, by znaleźli gościa po otrzymaniu dziwnego telegramu od hrabiego Draculi, ostrzegając go, aby pilnował Anglika i strzegł się „niebezpieczeństw związanych ze śniegiem, wilkami i nocą…

Trwałe dziedzictwo „Gościa Draculi” polega na jego ulotnym kontakcie z mityczną postacią – pędzlem, spojrzeniem, cieniem. Gdyby Stoker odrzucił drzwi, aby hrabia rzucił się na nas z pełną swojej osoby – płonące oczy, promieniująca moc twarzy – zahipnotyzowalibyśmy się potęgą sceny, ale byłoby to niezapomniane wyprzedanie – zabawna historia bez prawdziwe napięcia lub uroku. „Gość Draculi” zachowuje swoją fascynację właśnie dlatego, że wiemy, że hrabia – którego twarz możemy zobaczyć, którego głos możemy usłyszeć, którego obecność możemy wyczuć – czai się za każdym rogiem.

Dostajemy z nim trzy wyraźne sygnały, ale żaden z nich nie jest szczególnie kompletny (nie nawiązuje się kontaktu wzrokowego, jego głos nigdy nie jest słyszalny, jego postać nigdy nie jest nasycona światłem księżyca): po pierwsze, widzimy go tak daleko, że tylko jego wzrost i trupia szczupłość są rozróżnialne – w rzeczywistości nie jesteśmy pewni, że to on, chociaż wydaje się bardzo prawdopodobne; po drugie, albo spotykamy go w postaci wilkołaka, albo wulgarnego najemnika, gdy Harker jest strzeżony przez wielkiego wilka; po trzecie, czytamy jego przesłanie (przyznajmy: czytacie je w głowie zmysłowym, aksamitnym rumuńskim akcentem) Harkerowi. Te ulotne spotkania są o wiele bardziej satysfakcjonujące i pociągające, niż gdybyśmy byli świadkami jego pełnej postaci, prześlizgującej się wśród grobowców i mgły. Między wierszami jest tyle do przeczytania, tyle do spekulacji, tyle do zastanowienia. Stoker może po prostu przetwarzać pierwszy rozdział, ale niezależnie od tego, czy była to naturalna dyskrecja ekspozycji czy celowe ograniczenie dopracowanego prequela, wykazuje on ogromną dyscyplinę i zaangażowanie w wywarcie wrażenia ponad objawieniem.

Historia jest również godna uwagi ze względu na uprzejmy ukłon w stronę materiału źródłowego „Draculi”: „Carmilla” J. Sheridana Le Fanu. Zagadkowa hrabina Dolingen mogła pierwotnie odgrywać rolę „pięknej” panny młodej w Castle Dracula, zanim Stoker usunął ten rozdział, ale jest niewątpliwą aluzją do Carmilli, hrabiny Karnstein: obie są atrakcyjnymi, młodymi wampirami, które były aktywne (Dolingen jako żyjąca osoba, Carmilla jako wampir) około początku XIX wieku, obaoje byli austriackimi arystokratami działającymi w górach Styrii i oboje zamienili wioski sąsiadujące z ich grobami w miasta-widma. Stoker wydaje się zdezorientowany swoją historią i naturą (ta austriacka hrabina pochowana w Bawarii, z rosyjskim epitafium i lojalnością wobec rumuńskiego wampira jest bardzo kosmopolityczna), ale wprowadza cudownie gotycki akcent w tej historii i oferuje Le Fanu jeden z najszczerszymi pozdrowieniami od Stokera, któremu tak wiele zawdzięczał.

#LittleLotte

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *