Type and press Enter.

Czas i pamięć / W.G. Sebald / Austerlitz

Zdarzają się niekiedy, nader rzadko, książki, które podejmują popularny w literaturze temat, co więcej, które sięgają po często w odniesieniu do tego tematu stosowane chwyty, a jednak pozostają książkami osobnymi. Taką książką jest „Austerlitz”. Ta powieść to symfonia ulotności, w której niepochwytność, płynność życia i wszystkich jego akcydensów znajduje odbicie w zwiewnej, delikatnej frazie.

Punktem wyjścia „Austerlitza” jest Zagłada i nieistotne, że pierwsza wzmianka o niej pojawia się dopiero po wielu stronach. Sebald ukazuje zarówno indywidualne, jak i zbiorowe mechanizmy radzenia sobie z tym, z czym poradzić sobie nie sposób: z niewyobrażalnym złem podważającym wszelki porządek świata.

W 2001 roku, kiedy po raz pierwszy ukazała się książka, nie był to już z pewnością zamysł rewolucyjny; nie w składnikach tkwi zatem siła eliksiru Sebalda, tylko w ich proporcjach, delikatności warząchwi (cóż za miły, fonetyczny oksymoron), którą operuje pisarz, a przede wszystkim w wyszeptanych nad dekoktem tajemnych zaklęciach. Tak uzbrojony autor z wyczuciem żegluje po rozległym mikrokosmosie, jakim jest ludzka psychika.

Nie jest więc niespodzianką, że do nawracających w „Austerlitzu” konceptów zaliczają się motywy obłędu jako jedynej normalnej reakcji na wykraczające poza skalę zło czy przenikania się jawy i snu, których nierozróżnialność zdolna jest odebrać nieco wagi i realności tej pierwszej. W zbożne dzieło odrzucania rzeczywistości doskonale wpisuje się też wybieg kwestionowania linearnej struktury czasu, przemyślnie podpierany przez eksponowany motyw bycia w podróży, czyli bycia zawsze gdzie indziej.

Przez kolejne epizody tej wojny wypowiedzianej stałości przez tymczasowość coraz silniej przebija się jednak w powieści wszechobecna symbolika śmierci, skoro konstytuująca tożsamość pamięć została jedynie zanegowana, lecz nie unicestwiona. Bo również kolejny chwyt osaczonej jaźni – ucieczka przed rzeczywistością w intelektualizm – zapewnia jej bezpieczeństwo opatrzone datą ważności, pozwalające jedynie odwlec nieuniknioną konfrontację.

Skutkiem tego konfliktu – jak wszystkich wielkich konfliktów, o których człowiek usilnie stara się nie pamiętać – jest oczywiście melancholia. Melancholia znajduje chwilowe ukojenie w płynności życia, a tę w „Austerlitzu” podkreśla nawet złożona struktura narracji, w której poszczególne epizody oraz ich opowiadacze zlewają się ze sobą. W toku opowieści szczególnie dwie postaci, narrator i jego niemilknący partner, Austerlitz, stapiają się w jedno, co jest tym ciekawsze, że Austerlitz jest jednocześnie Europą, i jakby tego było mało, również wyrzutem sumienia Europy.

Tak więc Sebald sięgnął po wyeksploatowane toposy, ale utkał z nich wyjątkową, finezyjną opowieść, która swe tajemnice odsłania stopniowo i niezbyt chętnie. Jej język uwodzi swym pięknem (tradycyjny ukłon należy się autorce przekładu, Małgorzacie Łukasiewicz) i muszę ubolewać nad tym, że niemiecki pisarz nie pisywał również instrukcji obsługi sprzętów domowych. Wówczas byłbym może zdolny zmierzyć się z tymi ponurymi dokumentami, wynalazkiem przebrzydłych sadystów; i wówczas uniknąłbym zapewne kilku niewielkich może, lecz nader przykrych wypadków.

A jednak muszę przyznać, nawet mimo maestrii Sebalda i jego unikatowego podejścia, że odczuwam już przesyt tematyką II wojny światowej i Zagłady w literaturze. Chwilami niemal bym sobie życzył, by nadszedł kolejny gigantyczny konflikt militarny i pochłonął miliony ofiar, tak by literaci zaczęli wreszcie szarpać nowe historyczne mięso i pozwolili w końcu umarłym spoczywać w spokoju. Z drugiej strony, po lekturze „Austerlitza” po raz pierwszy w moim nie tak krótkim życiu zdarzyło się, że odrzuciłem kolejno trzy napoczęte książki, taki dysonans wybrzmiewał między ich skądinąd przyzwoitym językiem a niedościgłą frazą Sebalda.

utracjusz

W.G. Sebald, Austerlitz, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 2020

Ilustracja (przygotowana przez niesławnego pawła w) ukazuje w zwielokrotnieniu przywołany w powieści i nader okropny Pałac Sprawiedliwości w Brukseli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *