Type and press Enter.

Bardzo krótko / Arthur Schnitzler / Panna Elza i inne opowiadania

Pisałem już kiedyś o „Powrocie Casanovy”, który podbił mnie ubraniem porywów duszy w styl niebywale precyzyjny. Okazuje się jednak, że ta nowelka, choć mistrzowska, nie do końca jest dla Schnitzlera reprezentatywna. Zbiór opowiadań „Panna Elza” ukazuje austriackiego pisarza nadal maksymalnie skoncentrowanego na wewnętrznych przeżyciach swoich bohaterów, lecz gotowego oddać je przy pomocy większej liczby środków. Ba, w dwóch opowiadaniach pojawia się strumień świadomości.

Mimo wszystko trudno mówić tu o niekonwencjonalnych rozwiązaniach formalnych; Schnitzlera nie interesują eksperymenty, tylko człowiek i to, co dzieje się w tej biednej istocie. A dzieje się niedobrze. Rysuje autor jednostki nieszczęśliwe, osamotnione, rozdarte. Dręczą je demony, które z przyzwyczajenia łatwo wziąć za wewnętrzne, dopóki nie wczyta się w tę prozę intensywniej.

Cierpienie ludzkie okazuje się mieć bowiem źródło w konflikcie między indywidualnymi pragnieniami a presją społeczną i stanowiącymi jej ramiona rozmaitymi kodeksami – pisanymi i niepisanymi. Do niemożności realizacji przez jednostkę jej potencjału przyczynia się również wszechobecny egoizm, słabo maskowany powierzchownymi więzami – czy to przyjaźni, czy rodzinnymi.

A ponieważ opowiadania nie są zawieszone w próżni, tylko w konkretnym wiedeńskim środowisku, łatwo wyczytać z tych stron krytykę mieszczaństwa, płytkości jego dążeń i aspiracji. W szczególności (i nie wbrew swemu koledze Sigmundowi Freudowi) każe Schnitzler swym bohaterom czynić z pogoni za udaną kopulacją treść życia, bez względu na konsekwencje.

I nagle – obuchem w głowę! Choć bowiem opowiadania z tego zbioru były wielokrotnie ekranizowane, przypisywałem to elegancji tak stylu, jak i myśli Schnitzlera. Ale ostatnia nowela – przekuta przez Kubricka na „Oczy szeroko zamknięte” – ma do zaoferowania znacznie więcej. Stanowi ona brawurowe przełożenie na język artystyczny tez Freuda zawartych w „Objaśnianiu marzeń sennych”. Oniryczny klimat, wieloznaczność, wreszcie sugestywna ilustracja marzenia sennego jako fasady, za którą skrywa się podświadome pragnienie – to wszystko czyni z „Jak we śnie” małe arcydzieło.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *