Type and press Enter.

ΚΑΚΟΣ ΑΝΘΡΩΠΟΣ, czyli po naszemu – Zły Człowiek cz.2

Pamiętam jak kiedyś zapytany czego się boję, odpowiedziałem: „strachu”. Tak też i zostało do dziś, choć strach przybiera inne formy, sensy i znaczenia. Ze strachu przed strachem chyba właśnie popadłem w nihilizm, który w moich snach był wybawieniem od wszelkich problemów, bo po prostu je negował! Mogłem delektować się życiem, pozbawiając go znaczenia i wartości. Tak było po prostu łatwiej, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wciąż łudzę się, że „coś w tym jest”, choć mimo pozbawienia wszystkiego wartości, i tak zdarza mi się płakać wieczorami i popadać w melancholię. Siedzenie pasażera – mój złudny sen… Nie pomaga też świadomość, że w każdym momencie mogę odpiąć pas, otworzyć drzwi i wyskoczyć, popadając w niebyt… Oby… Nie zadowalam się też tym, co szumnie nazwaliśmy „wolnością”. Pluję na to pojęcie, bo właściwie nikt z nas nie wie po co istnieje. Podobnie jak „osoba”. Nasi dalekowschodni przyjaciele żyją bez tego pojęcia całkiem sprawnie, nie wynosząc naszego istnienia na wyżyny doskonałości, czcząc na piedestale jednostkę ludzką – święte życie, równe samemu Bogu! Czy coś się zmieni, gdy dojdziemy w końcu do tego, że nie jesteśmy wyjątkowi? Niestety, bardzo trudno niektórym przywyknąć do tego objawienia. Shakespeare pomylił się, nazywając życie przelotnym półcieniem i wrzaskliwą, głupią, nic nie znaczącą powieścią idioty Powinien tak nazwać ludzkość.

Człowiek jest tylko przechodnim półcieniem,
Nędznym aktorem, który swą rolę
Przez parę godzin wygrawszy na scenie
W nicość przepada – powieścią idioty,
Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą.

I jest to chyba najpiękniejsza parafraza o jaką się w swym krótkim życiu pokusiłem.Aż przepełnia mnie zgagowata, gęsta i piekąca duma, którą z trudem staram się przełknąć.

Za każdym razem, gdy spoglądam na ogień, przypominam sobie mit o Prometeuszu, a raczej o ludzkiej niewdzięczności. Kimże jesteśmy, że każdą pomoc boską potrafimy odrzucić? Jednego Boga nawet własnoręcznie ukrzyżowaliśmy. Coś z nami jest nie tak. Przyjemnie jest nam w tym małym szambie, a gdy ktoś włoży doń rękę, przyjmiemy! Ale ucinając ją przy samej… 

(Gdybym miał wybrać najbardziej znienawidzony przedmiot w moim domu, byłoby to lustro, którego co dzień jestem zmuszony używać przez swoją fizjologię. Niesie to za sobą niezwykle negatywną konsekwencję – co dzień patrzę w oczy osobie, którą darzę największą nienawiścią, obwiniając ją za mój największy grzech – istnienie! Patrzę w te zmęczone świadomością oczy, mówiące już w pierwszym spojrzeniu „dość”. Aż dziw, że póki co te wyznanie usłyszała tylko jedna osoba, cała reszta jest chyba ślepa… Albo nieświadoma, co byłoby powodem do podziwu. )

***

Po tylu latach pojąłem czym jest prawda. Dowiedziałem się tego dopiero, gdy mój przyjaciel nie skłamał, wypowiadając… Prawdę! Gdyby jej nie wypowiedział, nie nastałby pewien ciąg zdarzeń. Ustanowił byt! Parmenides miał rację. Dlatego tak często kłamię. Oczywiście, robię to też z innych powodów – dla wygody, z lenistwa, ze strachu przed konsekwencjami… Mówię kłamstwo, ale w umyśle odbiorcy kształtuje się ono jako prawda o świecie. Sprawiam wtedy, że Kłamstwo staje się prawdą, a więc bytem! To więc znaczy tożsamość prawdy i bytu. To kłamstwo zawsze dawało mi (chociaż szczątkowe) poczucie kontroli nad rzeczywistością. Kłamstwem bawię się w Boga i 7 dni stworzenia. Oto moja rzeczywistość i mój świat! I nie dręczę się pytaniem „jak jest na prawdę”. Po prostu jestem, zdeterminowany i oszukujący innych i siebie. Zaprawdę, królewską grą nie są szachy, a poker. W szachach nie ma miejsca na blef, oszustwo, wszystko jawi się obserwującemu jak na dłoni. W pokerze, prócz kart na stole, wszystko jest zakryte i potencjalnie oszukane, nawet emocje graczy.

Są jednak na tym świecie kreatury, szulerzy kłamiący nie z pragnienia wygody, czy boskiego kompleksu. Ci ludzie wypowiadają najgorsze z możliwych kłamstw, zlepek słów, w które wierzą tylko głupcy, te dwa słowa, raniące jak najostrzejszy nóż – „będzie dobrze”. 

(Nigdy nie wiem, jak zachować się, gdy ktoś znajomy mówi mi o śmierci kogoś dla siebie bliskiego. Z jednej strony, współczuję mu. Coś dla niego się skończyło – znajomość, relacja… Można popaść w melancholię. Z drugiej, chciałbym pogratulować zmarłemu, że w końcu opuścił ten padół łez, wyzwalając się z przekleństwa, zwanego egzystencją.)

(Leopold) Relikt

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *