Type and press Enter.

ESTETYCZNE BYDLĘ – o ludziach i sztuce

Nie każde dzieło jest skazane na sukces. Sztuka podlega dziwacznej, darwinistycznej kanibalizacji i przetrwają tylko te utwory, które pociągnęły lub pociągną tłumy. Tą granicą, czy dzieło zdołało się obronić, jest dla mnie wiek – 100 lat. Po tymże czasiem można z łatwością odsiać, choćby w dziedzinie literatury, książki od „czytadełek”, jak zwykłem nazywać nie wnoszącą nic pisaninę, mającą tylko umilić czas. Jednak nikomu nie bronię tego czytać! Sam sięgam w przerwach od Tych Wielkich po choćby Pratchetta, by zanurzyć się w angielskim komizmie, którymi opływają jego czytadełka.
Tym bardziej zbiera mi się na wymioty, gdy widzę desakralizowane kościoły z epoki klasycznej, albo nawet i ze średniowiecza, przerabiane na baseny, skateparki, czy restauracje. Nie mam nic przeciwko przerabianiu nowszych budynków, pospolitszych, bo dzięki temu wzniesione już mury będą mogły pełnić „jakąś tam” funkcję. Za to starsze budowle już same w sobie mają wartość estetyczną i zmienianie ich w budynek użytkowy, odbiera im tę cząstkę na rzecz „jakiejś tam” wartości – barbarzyństwo, gwałt na architekturze i tradycji! 

(Dowiedziałem się dziś o najpiękniejszej kulinarnej tradycji świata. W Rosji do każdego posiłku podawany jest chleb. Jest to pokłosie wielkiego głodu, jaki panował tam za czasów Stalina, najmocniej dotykając jednak Ukrainę. Dziś chleb jest tam oznaką dobrobytu, zakorzenionym w świadomości symbolem tego, że „mam co jeść”.)

Jednak zawsze sztuka, mimo wszystkich sił nią wewnętrznie targających, zależna będzie od realiów. Fascynującym dla mnie jest fakt, że modę okresu klasycznego ukształtowała epidemia kiły, będąc bezpośrednią przyczyną uznania za piękne peruk, ton pudru, sztucznych pieprzyków… Katar kurewników, jak też zwykło się go nazywać, jest też pośrednią przyczyną pierwszych operacji plastycznych! 

Marny człowiecze, łamliwy i kruchy, co powalić cię może i najmniejszy zefir… A ty zobaczysz we wszystkim tym okazję do bycia estetą!

***

Po na prawdę dobrych dziełach – książkach, filmach, grach wideo – miewam swoistego, estetycznego kaca, poczucie, że właśnie doświadczyłem czegoś „najlepszego”, ostatecznego tekstu kultury, zwieńczenia lat ewolucji piękna. Przejawia się to poznawczym osowieniem, przeczuciem, że nie jestem w stanie funkcjonować po pochłonięciu owej perełki, że nigdy nie natrafię na coś lepszego, że tak na prawdę – mogę przestać oglądać/czytać/grać. Ostatnio w taki stan wprowadziła mnie powieść Gabriela D’Annunzia „Triumf Śmierci”. Była (i wciąż jest) to dla mnie powieść kompletna – niespełniona miłość, rozmyślanie o śmierci… Nawet Nietzsche! Przebiło to nawet gloryfikowane wręcz przeze mnie „Cierpienia Młodego Wertera”. Owy kac, prędzej czy później, mija, lecz gdy już się pojawi wiem, że to, czego konsumpcję właśnie zakończyłem, było na prawdę warte uwagi.

Aż włos się na głowie jeży, że w dzisiejszych czasach coraz mniej pojawia się takich perełek. Pięknie nazwał ten proces p. Tomasz Drabik w swoim wideo-felietonie „Tępa Krawędź Lustra – o grach zbyt bezpiecznych”, określając go mianem „ludonarracyjnej erozji”. Nie tylko branża gier jest nań skazana, ale KAŻDA. To swoiste „wymieranie estetyczne” powoduje wiele czynników: opłacalność, marketing, poprawność polityczna… Długo by wymieniać. Można podsumować ową wyliczankę, zamykając wszystko w terminie „dzisiejsze standardy”. Z jednej strony, sztuka powoli jest skazywana na to, na co została skazana nauka w U.S.A., oddanie w niewolę korporacji. Mianowicie ukazuje się tylko to, co się sprzeda. Z drugiej… Sami konsumenci zaczynają pałać odrazą do czegokolwiek, co byłoby „jakieś”. Bo najlepsza sztuka to sztuka nijaka, wyzuta ze wszystkiego, bo dziś wszystko może urazić.

Jeszcze trochę i całą sztukę będzie można określić parafrazując Chruszczowa: sztuka gówno, a wszyscy artyści pedały.

Leopold Relikt

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *