Jak estetyką rządzą dwie siły, tak nasza cywilizacja jest rozdarta na dwie niepełnosprawne części – lewoskrętną i prawoskrętną. To diabelne pęknięcie ukazuje odwieczne dążenie człowieka do obwinienia „tego drugiego”. Rażące, że nie potrafimy funkcjonować bez instytucji kozła ofiarnego, skupiającego cały nasz wybuch ekstrawertycznego gniewu na siebie. „Polityka” – powie ktoś obyty w swym mniemaniu ze światem. Niepotrzebnie, siedź gnoju i się nie odzywaj!
Dla narzekających politycznie: nie było, nie ma i nie będzie państwa, które rozwiąże problemy ludzkości. Szala rozwiązanych problemów według prawideł naszego piekiełka, musi zostać wyrównana krwawą ofiarą nieświadomych tego setek milionów istnień. Porzućcie bajania, wszelką nadzieję wy, którzy rodzicie się na tym świecie! Przybyliście do piekła gorszego niż dantejskie. Nadzieja… Bzdurny, irracjonalny konstrukt, oderwany od rzeczywistości. Figura, w którą co naiwniejsi wierzą, jak w złotego cielca, niosącego zgubę narodowi wybranemu. Zaślepienie i obłuda, dające bezpłodne wyobrażenie, jakoby jutro miało być lepsze. Uspokajam – nie będzie.
Nie tylko kulturą rządzą przegrani – oni rządzą wszystkim! Każdym aspektem naszego życia. Kształtują społeczeństwa, bo jest ich więcej. Hołota, przegrani! Resentyment – najokrutniejsza z sił… Wyparcie mody salonowej, mentalności Wielkich, a nawet wpojone ogółowi proletaryjne przeświadczenie, że „każdy powinien mieć pracę”, tworząc monstrum, określane słowem „kariera”. Apogeum tej absurdalnej głupoty zaobserwować możemy w państwie najbardziej pogrążonym, będącym kolosem na glinianych nogach, nastawionym na zysk, wmawiającym KAŻDEMU, że może osiągnąć sukces – Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Oh, dobrotliwy Boże, zlituj się nad tym kawałkiem przeklętej, tonącej we własnych chochołach ziemi. „Postępowe społeczeństwo” – powie ktoś niedoedukowany. Owszem, „postępowe społeczeństwo”, jakim mianem określiłby je hipotetyczny nieuk, to naród który jeszcze 50 lat temu zabraniał w szkołach nauki teorii ewolucji, szerzący siłą swoją błogosławioną demokrację, będąc kulturowym tyglem, gdzie lewica i prawica brną w niewyobrażalne skrajności… Naród uważający się za zwieńczenie cywilizacji, moralny wzór do naśladowania, ostoja wszelakich wartości… Palce gniją od samego pisania o owym „nowym świecie”… Aż chciałoby się dopisać epitet „wspaniałym”. Państwo karierowiczów, dla których więcej wartej jest ich bóstwo, zwane dolarem, niźli Goethe, Mozart, Bosch… Gdy spoglądam na te państwo i słyszę o etosie pracy, o „amerykańskim śnie”, zbiera mi się na wymioty.
(To niebotyczne zadufanie jednak występuje też u innych jednostek. Bowiem istnieją osoby, które w miejscu Boga postawiły sobie Człowieka (Zjawisko to występuje dziś, ale najbardziej widoczne jest w epokach odwołujących się do starożytności, choćby w renesansie). Nastąpił swego rodzaju kult Człowieka, a ten, przez wzgląd na to, jakoby człowiek nie różnił się poza świadomością własnego istnienia od innych zwierząt, wydaje mi się bliźniaczo podobny do kultów starożytnych, czczących bożków z głowami zwierząt, przypisując im pożądane przez się cechy.)
U.S.A. – państwo przegranych… Prawdziwym narodem, który jestem w stanie podziwiać, jest Grecja – naród nieskory do pracy, nazwanie ich karierowiczami byłoby dla nich obrazą… A jednak, to dzięki nim zawdzięczamy całą cywilizację techniczną! Filozofię w najczystszym swym kształcie, matkę nauk! Lenistwo to cnota. Gdyby nie ono, nie byłoby nawet krzesła, na którym zapewne teraz siedzisz, czytelniku.
Leopold Relikt