Type and press Enter.

MICHAŁ HELLER – NIESKOŃCZENIE WIELE WSZECHŚWIATÓW

Jakoś tak ostatnio wyszło, że wpadłem dość mocno w kosmologię, na półkę odkładam już zdaje się trzecią z kolei książkę poświęconą nauce o kosmosie w największych skalach – w tym wypadku skalach nawet większych, bo ksiądz Heller w swojej zeszłorocznej książce, Nieskończenie wiele wszechświatów, jak można się domyślić zabrał się za temat wieloświatów i tego, jak widzi je współczesna nauka.

Tytułowa kwestia gryziona jest na przynajmniej kilka różnych sposobów – bo przecież różnie o innych wszechświatach wypowiadać będą się filozofowie, inaczej matematycy, inaczej fizycy, inaczej wreszcie teologowie (teologii poświęcony jest odrębny ostatni rozdział). Książka jest zatem po pierwsze przeglądem historii samego zagadnienia, tego jak podejście do niego zmieniało się na przestrzeni dekad, jak kolejne postępy w nauce otwierały kolejne drzwi.

I cierpliwe tłumaczenie kolejnych „gatunków” innych uniwersów przynosi wiele zrozumienia, zwłaszcza czytelnikowi ślizgającemu się do tej pory po tej tematyce. Czymś innym jest wieloświat wynikający z różnych rozwiązań równań Einsteina (to raczej zbiór struktur matematycznych opisujących różne kształty, w jakie kosmos układać się może), inaczej wieloświat inflacyjny, mający swoje korzenie podczas fazy inflacji w pierwszych etapach naszego wszechświata, inaczej koncepcje Everetta, który zakłada, że podczas każdej obserwacji dowolnej cząstki wszechświat rozgałęzia się na różne warianty, w zależności od tego, ile było różnych możliwych wyników obserwacji.

Gdzieś na szczycie tej piramidy stoi Tegmark, uważający, że każda wystarczająco złożona struktura matematyczna, tworzy gdzieś odrębne uniwersum – w ostatnich rozdziałach książki, nieco bawiąc się już w gdybanie autor pójdzie w stronę wieloświata teorii kategorii, który swoją objętością i możliwościami przyprawia i tak już zuchwałe wizje Tegmarka o rumieńce.

Temat jest zatem szalenie bogaty, szczęśliwie ksiądz Heller nie ogranicza się jedynie do wyliczenia i skrótowej charakterystyki każdego z zagadnień. Temat wieloświatów wymaga też pewnego wejścia w filozofię nauki i pewne techniczne sprawy, jak choćby dywagacje na temat naukowości i nienaukowości poruszanych zagadnień. Jak daleko sięgają nauki empiryczne i czy mówienie o innych, zupełnie odrębnych rzeczywistościach jest jeszcze dziedziną tych nauk, a może to już bardziej pole dla filozofów?

Z całości wypływa obraz nauki żywej, podlegającej ciągłym zmianą, ciągłym drganiom, nauki wciąż rozszerzającej się. Nauki bądź co bądź podstawowej, bo biorącej pod lupę nasze miejsce i rolę w naszym świecie. To stopniowe oddalanie się od bycia w centrum wydarzeń. Od wyjęcia ziemi z pępka wszechświata, przez coraz zręczniejsze poruszanie się wśród pobliskich i coraz dalszych gwiazd, odkrycie innych galaktyk i ich gromad, w końcu zaś śladów wielkiego wybuchu, aż po spekulacje, czy takich wielkich wybuchów nie było więcej, być może nieskończenie więcej.

Zdaje mi się nieraz, że jestem zbyt mały na swoje własne bycie. A człowiek – tak obiektywnie – wydaje się dziwnie mały już w swoim domu, na swojej planecie. Oglądamy nieraz to słynne zdjęcie – mała niebieska plamka – zdjęcie Ziemi, wykonane z okolic Saturna, przez którąś z sond. Jedno spojrzenie wystarcza dla stwierdzenia naszej zabawnej małości, która w odniesieniu do Drogi Mlecznej staje się już niepokojąca, a do ogromu wszechświata wręcz przeraża. Jak zatem żyć, kochać, pracować i działać w nieskończonym wieloświecie, o ile takowy istnieje? To już wymyślić trzeba sobie samemu. Książkę z pewnością polecam – dla podsycenia fascynacji / niepokoju rzeczami niezmierzonymi, oraz pewnej systematyzacji, którą warto pewnie ogarniać.

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *