Statek nie tylko bawi, ale także uczy i dziś, w ramach tej drugiej działalności rekomendował będę książkę popularnonaukową, przy której, swoją drogą, nieźle ubawić także się można. Jest to zatem sytuacja z rodzaju sytego wilka i całej owcy.
Wyobrażone życie to książka autorstwa Jamesa Trefila i Michaela Summersa, dwu zaoceanicznych profesorów – jeden jest fizykiem, drugi astronomem. Wpadli na temat cokolwiek ciekawy – a ci, którzy już czytali kiedyś moje uwagi na temat książek popularyzujących naukę, pamiętają zapewne o tym, że ciekawy pomysł uważam za jeden z głównych składników dobrego tytułu na tym podwórku. Zatem autorzy wpadli na taki pomysł – sprawdźmy co wiemy o życiu jako takim i o warunkach w jakich może się pojawić, a potem wyobraźmy sobie radykalnie różne warunki i pogdybajmy, jak wyglądałby rozwój życia, świadomości, inteligencji i cywilizacji w radykalnie różnej scenografii.
Wyobraźnia odgrywać będzie tu równie ważną rolę, jak wiedza, choć nie weźmie nad nią góry – wyrasta zresztą bezpośrednio z tego, co wiemy – przecież współczesna nauka na bieżąco odkrywa nowe planety pozasłoneczne i z coraz większą szczegółowością opowiada o panujących na nich warunkach, autorzy mieli zatem niemalże gotowe scenariusze do swoich opowieści. Wielkie bryły lodu, planety w całości pokryte wodą, giganty znacznie większe od ziemi, planety zawsze zwrócone do swojej gwiazdy tą samą stroną – środowiska zupełnie różne i zupełnie inne od tego, co panuje na ziemi.
Jak wyglądałyby istoty żyjące w kilkakrotnie większej grawitacji? Jak chroniłyby się przed wiatrem wiejących szybciej od prędkości dźwięku? Jaką technologię można stworzyć na dnie oceanu? Tym wszystkim zajmują się panowie Trefil i Summers na kartach Wyobrażonego życia, nie można im zatem odmówić ani kreatywności, ani bycia ciekawymi w tym, co piszą.
To książka mocno aktualna – przecież niemal codziennie dostajemy informacje o nowoodkrytych planetach i może nie wszystkie one są tak spektakularne jak układ TRAPPIST-1, ale każda z nich to mały kroczek w podróży do zrozumienia wszechświata jako takiego. Teleskop Jamesa Webba jest w stanie dostarczać informacji o składach atmosfer odległych światów, dzięki czemu być może lada moment czeka nas niemała rewolucja w rozumieniu wszechświata i naszego miejsca w nim. Wyobrażone życie, można potraktować jako gimnastykę dla wyobraźni na wypadek, gdyby podobna rewolucja miała rzeczywiście nastąpić.
Jest tu też druga rzecz, którą niezwykle sobie w literaturze popularyzacyjnej cenię, mianowicie: nietraktowanie czytelników jak kretynów. Mam świadomość, że znalezienie odpowiedniego tomu musi być dla naukowców pewnym problemem – w końcu chodzi o docieranie ze złożonymi rzeczami do ludzi, którzy nie tylko tych złożonych rzeczy nie znają, ale mogą mieć też zapewne braki w zagadnieniach bardziej podstawowych. Z drugiej strony, gdy ktoś zjada dużo książek w danej dziedzinie, owych braków ma coraz mniej i może być rozczarowany zbytnimi uproszczeniami. Autorom Wyobrażonego życia balans wychodzi całkiem dobrze, założyli że ich książka będzie płynną, obrazową narracją, wzbogaconą tu i ówdzie dowcipem i trzeba przyznać, że ta konwencja czyni lekturę niezwykle przyjemną, przy okazji pozbawioną owego poczucia, że ktoś tłumaczy coś dzieciom.
Jeśli zaś o dzieci chodzi, to ja tę książkę mocno rekomenduję – ale raczej do wspólnej lektury z rodzicem. Pierwszych pięć rozdziałów, w których omawiane są dość złożone sprawy techniczne (od definiowania strefy Złotowłosej, przez opisywanie działania ewolucji, aż po opisywanie metod badawczych, które w odkryciu potencjalnego życia poza Ziemią posłużyć by mogły), można wówczas spokojnie ominąć i przeskoczyć do rozdziałów 6-17, które są prawdziwą ucztą wyobraźni. Język, chociaż przystępny, może być co prawda zbyt złożony dla młodego czytelnika, ale sama treść może okazać wystarczająco fascynującą, żeby to ograniczenie przeskoczyć. Gdybym dostał tę książkę w wieku 10-12 lat, przeglądałbym ją pewnie całymi tygodniami.
Tak czy inaczej. Książkę polecam. Do lektury dorosłej. Do lektury dziecięcej. Do lektury hybrydowej. Niezwykle ciekawe gdybania, garść nowych informacji, niestandardowy sposób myślenia no i stymulator wyobraźni. Podczas lektury bawiłem się całkiem nieźle.
niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy