A Wincenty Ferreriusz to jest święty co to zawsze się do czegoś śpieszy, co to doczekać się nie może i wiecznie na wieczność czeka. Raz na jakiś czas wymyka się z nieba, na ziemię po drabinie schodzi, powoli i ostrożnie bo trąbę ze sobą taszczy, będzie chodził po ulicach i trąbił, będzie po wioskach krążył i krzyczał, że świat się kończy, że koniec już blisko.
Dobrze wie święty, że wszystko musi zginąć, żeby wszystko mogło ocaleć. Dobrze wie święty, jakie jest serce człowiecze, wie dobrze, że póki końca nie widać będzie wierzgać, będzie się zrywać, będzie dokazywać. Idzie więc święty ode wsi do wsi i od domu do domu, przez okna zagląda, puka, trąbi, woła i przypomina – idzie koniec!
I jest chłop, co to bogactwa gromadzi i dzielić się nie chce – to na czarną godzinę, powiada, jak przyjdzie czarna godzina, to będę gotów i bieda mnie nie znajdzie. I już święty Wincenty Ferreriusz przez okno zagląda, puka i woła do chłopa, że ma rację z tą czarną godziną i nie wie tylko, że ta jego czarna godzina jest teraz, że właśnie sobie zgubę gotuje i jeśli chce się ratować, to ratować musi się teraz, bo koniec jest już blisko i zaraz wszystko zginie i jeśli coś ma ocaleć, to trzeba działać teraz! Dmucha potem w trąbę i śmiejąc się idzie dalej, a chłop już spod łóżka pieniądze wyciąga, już wie, co z nimi robić!
I jest dziewczę, co chłopca kocha i jak wianki plecie, to o nim tylko myśli, ale nie robi nic, by skraść mu serce, nie uśmiecha się, nie mruga, nie śmieje się z nim ani nie tańcuje. Siedzi w sadzie i jabłka zbiera i mówi sobie, że zimę jeszcze przeczeka, a na wiosnę wianek uplecie i pójdzie do niego i serce mu ukradnie. Przechodzi obok Wincenty Ferreriusz i jak tylko dziewczę to widzi, chwyta za trąbę i trąbić poczyna i biegnie w wysokiej trawie i woła, że ani wiosny, ani nawet zimy może już nie być, bo koniec jest bliski i lada moment wszystko zginie i jeśli coś ma ocaleć, to działać trzeba teraz, a nie na wiosnę. Dmucha potem w trąbę i śmiejąc się idzie dalej, a dziewczę bierze naręcze jabłek i z rumieńcem rusza przed siebie, wie już dokąd iść trzeba i co robić!
I jest baba, co to siostrę ma i z tą siostrą pokłócona jest od lat dziesięciu, albo i piętnastu, o co się pokłóciły, żadna już nie pamięta, ale przecież zła pamięć w kłótniach i złości nie przeszkadza, czasem nawet pomaga. No i siedzi ta baba przed domem i od trzech, może i czterech wiosen myśli sobie, że można by wreszcie wstać i iść do tej siostry swojej i tak, jak zapomniały o powodzie obrazy, tak może i o samej obrazie można by spróbować zapomnieć. Ale zawsze trzeba coś zrobić, krowę wydoić, jajka od kur zebrać, ogródek przekopać a potem zagrabić… I widzi ją święty Wincenty Ferreriusz i już w trąbę dmucha i już trąbi, i już woła, że koniec jest blisko i że lepszy nieskopany ogródek niż dalsze odwlekanie zgody, bo idzie koniec i wszystko zginie, i jak coś ma ocaleć, to trzeba działać już teraz! Dmucha potem w trąbę i śmiejąc się idzie dalej, a baba zostawia grabie i wie już dokąd ma iść i co mówić trzeba.
Chodzi tak święty po wsiach, po miastach, od domu do domu, przez okno zagląda, trąbi na trąbie i krzyczy, że koniec świata już idzie, już blisko i że działać trzeba. A gdy słońce w końcu zachodzi, opiera zmęczony święty drabinę o księżyc i wspina się z powrotem do nieba, a tam na niego już Pan Jezus czeka i klepie go po plecach i mówi, że dobra robota. A święty zawsze pyta wtedy jak to jest z tym końcem, czy to już jutro, czy za tydzień przyjdzie. Wyciąga na to Pan Jezus kalendarz i pokazuje świętemu: poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota i niedziela – nic. Cały październik – nic. Listopad i grudzień – nic. I śmieje się Pan Jezus, a święty powoli bierze się za naprawianie drabiny, bo parę szczebli pękło, a na styczeń musi być gotowa.
Bo Wincenty Ferreriusz to jest święty, co to zawsze się do czegoś śpieszy, co to doczekać się nie może i wiecznie na wieczność czeka. Jak tylko czas znajdzie, to na ziemię po drabinie schodzi, trąbę na plecach taszczy, a potem chodzi po ulicach i trąbi, po wioskach krąży i krzyczy, że świat się kończy, że koniec już blisko!
spisał psubrat paweł m