Type and press Enter.

WOJNA TWOJEGO STAREGO / JOHN SCALZI / WOJNA STAREGO CZŁOWIEKA

John Scalzi, Wojna starego człowieka, Wydawnictwo Vesper, 2024

Trzeba zacząć od tego, że przy Wojnie starego człowieka Johna Scalziego bawiłem się przednio – koncept werbowania do armii siedemdziesięciopięciolatków i wysyłania ich na rubieże znanego wszechświata do walki w obronie świeżo założonych kolonii jest tak absurdalny, że to nie miało prawa się udać. No chyba, że ktoś przysiadłby i naprawdę dobrze to napisał. I zdaje się, że taka sytuacja miała właśnie miejsce. To zresztą kolejne już wydanie książki w języku polskim, co także potwierdza, że pomysł Scalziego wypalił, los niewybuchu nie był mu pisany.

Książka dosłownie kipi humorem, momentami nawet nieznośnym – i jest to zabieg jak najbardziej zamierzony – główny bohater dużo żartuje, napotkane postaci od czasu do czasu dają mu do zrozumienia, że trochę za dużo. No ale taki już urok mienia siedemdziesięciu pięciu lat, tak mi się przynajmniej wydaje. Człowiek – a zwłaszcza rodzaju męskiego – w pewnym wieku przechodzi pewną złowieszczą metamorfozę i zamienia się w zgrywusa. W naszej kulturze mamy na przykład archetyp  „wujka Mirka, króla dowcipu i mienia racji”.

Topos zgrywusa nigdy nie upadnie – dowiadujemy się także z science fiction u Johna Scalziego. I chociaż od czasu do czasu przewracałem oczami (a okazji, z racji pierwszoosobowego bohatera, było sporo) i kisłem od kolejnych żartobliwych opisów, to koniec końców ogół moich odczuć względem Johna Perrego przybrał kształt sympatii. Przez większość książki życzyłem mu dobrze.

I były to życzenia cokolwiek zasadne, albowiem od samego początku po samiuśki koniec spotyka Johna wiele przygód i to takich z gatunku przeznaczonych do omijania szerokim łukiem. Tam, gdzie bohater cierpi udręki, tam czytelnik bawi się jednak wcale dobrze (taka już podła człowiecza natura), cała akcja utrzymana jest bowiem w konwencji znanej chociażby z Żołnierzy Kosmosu, miesza z sobą klimaty militarnego sf z pastiszem różnych żołnierskich treści kultury.

 Nurt wydarzeń jest wartki i zaskakujący, od samych wydarzeń fabularnych przez kwestie techniczne (dotyczące chociażby tego, jak żołnierze w podeszłym wieku przygotowywani są do stawania na linii frontu), po funkcjonowanie samego świata. Prawa do ekranizacji zostały zakupione już kilkanaście lat temu, jest zatem jakaś nadzieja, że kiedyś na mniejszych albo większych ekranach perypetie Johna Perrego i jego przyjaciół zobaczymy, na co szczerze bym się ucieszył, gdyż podczas lektury stale towarzyszyła mi myśl, że to jest cholernie dobry materiał na serial.

Wojna starego człowieka ma jednak sporo do zaoferowania także poza samą rozrywką – przede wszystkim temat jesieni życia. Ta niezwykła przygoda, która wydarza się w momencie,  w którym miało nie być już nic. Swoją relację bohater zaczyna od tego, że w dniu siedemdziesiątych piątych urodzin odwiedza grób żony i zapisuje się do wojska, piękny punkt wyjścia.

Jest to zresztą praktyka cokolwiek powszechna na Ziemi w przyszłości – choć wszystko utrzymywane jest w tajemnicy i nikt tak naprawdę nie wie co go czeka, do kolonialnej armii zaciągają się całe tłumy ludzi w jesieni życia, w nadziei, że służba wiązać będzie się z jakimś cudownym odmłodzeniem, z przeżywaną na nowo młodością – jak jest w rzeczywistości zdradzać nie chcę, albowiem autor postarał się, żeby rozwiązanie było odpowiednio dziwaczne i ciekawe, nie będę psuł mu roboty.

Uderza to zderzenie ludzi nawykłych już do samotności i do samych siebie, do własnych, monotonnych żyć i nawyków, którzy nagle trafiają w ożywioną grupę rówieśników i na nowo zaczynają jako takie życie społeczne, na nowo muszą wejść między ludzi – a nie pozbędą się przecież swoich tęsknot i tego, kim na przestrzeni dekad się stali.

Mimo wszystkich tych ciężarów, całość jest lekturą zwyczajnie przyjemną, kipiącą optymizmem – chyba takie podejście do sf od czasu do czasu jest potrzebne i daje dużo radości i odświeżenia, mimo konieczności znoszenia bohatera-zgrywusa strzelającego. Idźcie, sprawdźcie, bawcie się dobrze!

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

PS. tytuł oryginału to „Old Man’s War” – szkoda że nie przetłumaczono tego jako „Wojna Starego”, albo, jak w tytule powyższego tekstu, „Twojego Starego” 🙁

Za książkę do testów na ludziach dziękuję Wydawnictwu Vesper!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *