Bracia Grimm kontynuują niechlubną tradycję wysyłania dzieci samopas do lasu. Niech ktoś zatrzyma tych zwyrodnialców! W poprzedniej baśni („Chata w lesie”) w las poszły aż trzy siostry i dopiero trzeciej udało się wyjść z wszystkich tarapatów z tarczą; do trzech razy sztuka. Problem z Kapturkiem jest taki, że dziewczynka nie miała żadnego rodzeństwa, które mogłaby wysłać między drzewa dla wysondowania terenu (to wielki plus posiadania braci i/lub sióstr). Wszystko musiało jej się udać już za pierwszym podejściem. Nie udało się nic.
Nie była to wcale jakaś przesadnie trudna próba. Podczas lektury natychmiast dostrzegamy różnicę między Kapturkiem a innymi baśniami Grimmów. Słynni bracia zazwyczaj nie żałujący czytelnikowi mrocznych scenerii, niepokojących postaci, dróg prowadzących przez złowieszcze i czarne lasy, tym razem dają nam fory. Las jest tutaj miejscem jasnym i przyjaznym, Wilk po spotkaniu dziewczynki zapytuje się jej dokąd się wybiera tak wczesną porą. Zachęca ją do zejścia ze ścieżki i nie musi się specjalnie produkować z namowami, bo to nie żadne dzikie knieje a miejsce czarujące i piękne, tak że mała oddaje się zrywaniu kwiatków. Nie do takich lasów przyzwyczaili nas Grimmowie. A tutaj – nie dość, że las piękny, to jeszcze domek babci nie znajduje się w żadnej głębi – baśń wspomina, że ta mieszkała „pół godzinki od wsi”.
Po bliższych oględzinach można by zatem uznać, że las z Czerwonego Kapturka to świetne miejsce dla dziecięcych zabaw. Można by, gdyby nie Wilk. Ten zjawia się i od razu, jeszcze przed wypowiedzeniem jakichkolwiek słów, zostaje przedstawiony jako zwierzę złe i podstępne. To też jest rzeczą niezwykłą u Grimmów, gdzie przecież bohaterowie często okazują się być kimś innym, niż mogłoby się nam wydawać – jak na przykład Niedźwiedź z Białośnieżki i Różanki, jego pojawienie się było cokolwiek złowieszcze i dopiero dalszy rozwój opowieści wyjawił nam prawdę o nim. Tutaj nie ma żadnej tajemnicy. Wilk jest zły, dziewczynka naiwna, babcia nieporadna, myśliwy dzielny.
Postać Wilka porywa mnie tutaj zupełnie! Cała ta jasna i pogodna sceneria, dobra mama, dobra dziewczynka, dobra babcia i gajowy – też dobry, tyle że uzbrojony. Przecież od tego brzuch może rozboleć, mdłości mogą pochwycić, niedobrze się człowiekowi robi! Więc pojawia się ten łotr i niecnota, czarna plama pośrodku kolorowego obrazu, pojawia się i ratuje całą sytuację. To jedyny powód, dla którego baśń w ogóle spisano. Każdy tutaj doskonale odgrywa swoje role, wszyscy czekają na swoich miejscach, tak, że gdy pojawia się czytelnik szybko wypowiadają swoje kwestie, robią co do nich należy i znikają za kurtyną. Tylko działania Wilka (tak samo przewidywalne) budzą tu jakiekolwiek emocje, zainteresowanie, tylko one angażują czytelnika. Bydle burzy piękną i sielankową układankę. Jest straszny, zwierzęcy i dziki, pędzony głodem i przewrotnością robi wielkie wrażenie i wielkie zamieszanie.
To bardzo nietypowa pozycja na liście grimmowych baśni, być może właśnie ta odmienność, to, że jej przesłanie zdaje się być wyjątkowo przejrzyste i łatwe do uchwycenia przesądziły o jej popularności. A może chodzi o wyrazistość postaci i prostotę opowieści? Nie wiem, ale stawiałbym raczej na Wilka.
Paweł
Ilustracja Gustave Doré’a pochodząca z XIX wieku (prawdopodobnie przedstawia scenę z innej wersji baśni, u Grimmów Wilk nie wciągał Kapturka do babcinego łóżka)