Type and press Enter.

Bardzo krótko / Lem i „Eden”

Dlaczego nie robią już takich pisarzy? A właściwie, dlaczego zrobili tylko takiego jednego? A jeszcze właściwiej, dlaczego sam zrobił się tylko taki jeden, bo przecież wymagało to ogromnej pracy – najpierw wypełnić ten umysł po brzegi wiedzą, a potem przemielić tę wiedzę tak, by wyrobić sobie własny pogląd. Poglądy. Pogląd – prawdziwy, na użytek własny. Poglądy, liczne – prawdziwe, półprawdziwe i fałszywe, na użytek czytelników. Żeby nie było im za lekko i żeby też się trochę musieli nagłowić.

Jest tu wszystko. Nastrój, postaci z krwi kości, nauka i humor – tym razem ukryty bardzo głęboko. Malkontenci będą oczywiście kręcić głowami, czepiać się szczegółów, na przykład dość swobodnych procedur bezpieczeństwa stosowanych przez naszych kosmonautów, ale jeżeli nie rozumieją, że to sprytna metafora beztroski w toku rozwoju cywilizacyjnego na ojczystej planecie tychże, to niech sczezną. Wzorem psychofanów innych autorów musimy się bowiem zgodzić, iż krytykę Lema uprawiają jedynie idioci, zdrajcy Polski oraz impotenci.

Społeczny ustrój Edenu niejako antycypuje również nadejście społeczeństwa informacyjnego na Ziemi – choć są one wykoślawione na zupełnie inne sposoby.

Nie jest to z pewnością mokry sen tak zwanych natur awanturniczych – próżno szukać tu żądnych ludzkiej krwi kosmitów, gwiezdnych imperiów czy międzygalaktycznych konfliktów zbrojnych z powodu urodziwej księżniczki. Padają tu za to fachowe terminy, ale wtedy, gdy jest to konieczne, a nie wówczas, gdy autor chce zaimponować czytelnikom. Cel ten bezwiednie osiąga natomiast swoim wyjątkowo trzeźwym rozumem, choć „Eden”, jedna z jego wcześniejszych powieści, nie jest jeszcze pozbawiony nutki romantyzmu.

Na koniec warto podkreślić, iż dozgonną wdzięczność winni Lemowi filmowcy – bo scenografia opisana jest tu w najdrobniejszych szczegółach, gotowa do wdrożenia produkcji. A jednak, jak się okazuje, istotnie są winni – ale wypięcia się na „Eden”. Ale też jak tu się nie wypinać, skoro akcji i jej sensu nie da się widzowi kłaść łopatą, a na kartach powieści nie pojawia się ani jedna – niechby nawet ubrana! – kobieta?

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *