Tuż po lekturze Jasia i Małgosi nie odchodzimy daleko od tematu rodzeństwa, Jednooczka, Dwuoczka, Trzyoczka także kręcą się wkoło spraw rodzinnych, tym razem nie malując obrazu sielankowego i zgodnego współbycia. W tej rodzinie najlepiej wychodzi się na zdjęciu (rycinie?).
Pewna matka miała trzy córki. Dwie z nich inaczej niż wszyscy ludzie, wyposażone były z urodzenia w nieparzystą ilość oczu (stosownie do imienia). Takie wyróżnianie się i nietypowość najwyraźniej uchodziły w tej rodzinie za cechy pożądane, bowiem dwie dziewczyny nie tylko chełpiły się swoją „niezwykłością” ale też dokuczały swojej dwuokiej siostrze, jakoby była zwyczajna i wcale nie różniła się od pospolitych ludzi. Matka im w tym wtórowała. Dwuoczka wiodła więc życie wcale trudne, wykonywała wszystkie ciężkie prace, głodowała, jedząc jedynie resztki, trudno nie znaleźć tutaj analogii do Kopciuszka, którym zajmiemy się lada moment, przy okazji kolejnej baśni (oficjalna zapowiedź). Również tutaj w sukurs bohaterce przychodzi Mądra Kobieta o magicznych talentach i niejako od ręki rozwiązuje problemy dziewczynki (skojarzenia z Stoliczku, nakryj się! Oraz baśnią o łodydze fasoli). Dokąd zaprowadzi ją ta znajomość?
Baśni towarzyszy cokolwiek groteskowa atmosfera – wypływająca zdaje się z owej absurdalnej sytuacji, w której to, co „właściwe” i będące na swoim miejscu, zostaje wykpione i spotyka się z prześladowaniem i niesprawiedliwością. Niesprawiedliwością bardzo rażącą – dziewczynka wypasa kózkę i z głodu musi nie raz dzielić z nią trawiasty posiłek. Są też momenty drastyczne (związane z kózką, bidulką), przypominające, że baśń spisano w cudownych mrokach XIX wieku, nie starających się za wszelką cenę wszystkiego wygładzać, prostować i upiększać. To dla mnie spory plus.
Całość pokazuje, że nawet w największej niedoli można liczyć na nagłe i cudowne odwrócenie się kolei losu. Przecież pojawienie się owej mądrej kobiety to istne deus ex machina, natychmiastowe remedium na troski. Dobrze byłoby wpoić sobie takie przeświadczenie, o tym, że i dobre rzeczy się przytrafiają, że tak jak nieszczęścia, tak może i szczęścia chodzą parami… Trzeba nad tym pomyśleć. Do lektury baśni także zachęcam.
Paweł