Type and press Enter.

Ciosy niespodziewane / Wiersze ludowe / Wojciech Bonowicz

Ciężko się w tomiku Bonowicza połapać. Wszystko to z powodu narracyjnej burzy, nawałnicy i gradu, któremi poeta czytelnika zasypuje, rzec można atakuje.

Złote talerze - Bonowicz.jpg

Otwieram tomik na stronie siódmej, trzeci wiersz, Sensation. Scena wjechania samochodu w tłum na przystanku autobusowym, relacja jednego z potrąconych, w pierwszych wersach oczywista, staje się nagle zlepkiem niepowiązanych scen, z którego nic wyciągnąć nie mogę. Szczytem (w którym pojawia się prawdziwa przyjemność) tego pisania jest wiersz Nominacje, zawierający krótkie, jednozdaniowe opisy trzech małych scen. Sceny nie łączą się ze sobą i sam wiersz nie wnosiłby może zbyt wiele, ale jest on kluczem otwierającym sporą część tomiku, tłumaczy chwile, gdy kolejna linijka przynosi nam rzeczy, zdawałoby się losowe, stanowiące jednak pewien ciąg myśli, który bez wyjaśnień pokazuje poeta.

Po Nominacjach wiemy już, że Wiersze ludowe to pójście do kina na czeski film bez napisów. Przyjdzie nam szukać zrozumienia cokolwiek niekonwencjonalnymi metodami, domyślać się znaczeń w znajomo pobrzękujących scenach. Co ciekawe, czasem jakieś (najprawdopodobniej własne, niezamierzone przez autora) sensy udaje mi się znaleźć.

nominacje-bonowicz

I wtedy, gdy jestem już rozciągnięty i przyzwyczajony do tych myślowych kalamburów, Bonowicz ładuje działo i wypala takimi na przykład Złotymi talerzami, „Ale kim ja jestem? Czasem nie można / pogodzić tego że jesteś i tego kim.” Momentów podobnych mają Wiersze ludowe przynajmniej kilka, autor porzuca kamuflaż kalamburu, atakuje frontalnie.

To są wiersze płynące z obserwacji rzeczywistości, trochę się tej rzeczywistości dziwiące, jak przeczytamy w Opowiadaniu noworocznym: „Dziś już wszystko do siebie pasuje. / Powiedziałem cofając się. / Ale kiedyś tak nie było. / Kiedyś trzeba było. / Składać rzeczy do kupy na siłę.”. Być może mówiące o tym, że opisać, nazwać niczego się nie da, tak jak napisał Czesław Miłosz w swoim Sprawozdaniu: Ponieważ istnieć na ziemi to już za dużo na jakiekolwiek nazwanie”.

poczatek-bonowicz

Wszystkie te jasne momenty: kilka wyjątkowo mocnych i bezpośrednich linijek, plus kilka linijek naprawdę ładnych i dobrych, sprawiają, że tomik, z dostatecznego plus, staje się tomikiem dobrym. Być może trochę połamanym i miejscami niezrozumiałym… dzięki (nierzadkim na szczęście) błyskom zyskującym dużo, zasiewającym jedną czy dwie myśli po lekturze.

Wasz Paweł M.

Zapisz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *