Type and press Enter.

Karel Čapek / Ukrzyżowanie

Dziś wyjątkowo (krótki) fragment prozy cudzej, jakże jednak adekwatnej w okresie przedświątecznym. Tekst ten powstał dziewięćdziesiąt lat temu, a traktuje o sprawach, które wydarzyły się ponad dwa tysiące lat temu; dzięki temu zyskujemy unikalną perspektywę, pozwalającą nam docenić, jak daleko zdołaliśmy – dzięki zdobyczom myśli i cywilizacji – odejść od dawnego barbarzyństwa.


Karel Čapek – „Ukrzyżowanie”

I przywołał Piłat Nahuma, męża znającego dzieje i uczonego w piśmie, i rzekł do niego:
– Nahumie, bardzo mnie gnębi, że wasz naród uparł się, aby ukrzyżować tego człowieka. Niech was piorun trzaśnie, przecież to bezprawie.
– Gdyby nie było bezprawia, nie byłoby historii – powiedział Nahum.
– Nie chcę mieć z tą sprawą nic wspólnego – rzekł Piłat. – Powiedz im, niech sobie to jeszcze rozważą.
– Już za późno – rzekł Nahum. – Ja wprawdzie interesuję się tylko wydarzeniami z ksiąg i dlatego nie poszedłem przypatrywać się na miejsce stracenia, ale właśnie przed chwilą przybiegła stamtąd moja służebnica i mówiła, że już został ukrzyżowany i wisi miedzy mężem po prawicy i mężem po lewicy.
I zachmurzył się Piłat, i zakrył twarz dłońmi. Po chwili zaś rzekł:
– Nie mówmy zatem o tym. Ale co popełnił ten mąż po prawicy i ten mąż po lewicy?
– Nie umiem ci tego powiedzieć – rzecze Nahum. – Jedni mówią, że są to zbrodniarze, a inni, że głosiciele czegoś tam. O ile mogę sądzić na podstawie podobnych zdarzeń w dziejach, uprawiali chyba jakąś politykę, ale nie pojmuję, dlaczego naród ukrzyżował obydwóch naraz?
– Nie rozumiem cię – rzekł Piłat.
– Rzecz polega na tym – prawił Nahum – że czasem ludzie krzyżują tego z prawicy, a czasem tego z lewicy; zawsze tak w dziejach bywało. Każda epoka ma swych męczenników. Bywa, że więziony albo krzyżowany jest ten, kto walczy za swój naród, a kiedy indziej znowu przychodzi kolej na tego, kto mówi, że powinno się walczyć za biednych i niewolników. Obaj występują na przemian, każdy w swoim czasie.
– Aha – rzekł Piłat. – Więc wy krzyżujecie każdego, kto się poświęca za jakąś słuszną sprawę?
– Powiedzmy – rzekł Nahum. – Tylko że to ma swoje „ale”. Czasem ludzie ci więcej pasji wkładają w nienawiść do własnych przeciwników niż w słuszną sprawę, którą głoszą. Ludzie zawsze są krzyżowani za coś pięknego i wielkiego. Ten, kto jest właśnie na krzyżu, ofiarowuje swoje życie za wielką sprawę, ale ten, co go na krzyż wlecze i doń przybija, ten, Piłacie, jest zły i dziki, i wstrętny już z samego wyglądu. Piłacie, naród to wielka i piękna rzecz.
– Chociażby nasz rzymski – rzekł Piłat.
– Ten nasz także – prawił Nahum. – Ale sprawiedliwość dla biednych to też wielka i piękna rzecz. Tylko że ci ludzie mogą się podusić wzajemnie z nienawiści i złości w imię tych wielkich i pięknych spraw, a inni idą raz z tym, drugi raz z tamtym, i zawsze pomagają ukrzyżować tego, na kogo jest właśnie kolej, albo się tylko temu przypatrują i mówią: „Dobrze mu tak, powinien był iść z naszym stronnictwem”.
– Za cóż więc – spytał Piłat – krzyżują tego pośrodku?
– To, widzisz, jest tak – rzekł na to Nahum. – Gdyby wygrał ten z lewicy, ukrzyżuje tego z prawicy, ale jeszcze chętniej tego ze środka. Gdyby wygrał ten z prawicy, ukrzyżuje tego z lewicy, ale tego ze środka jeszcze chętniej. Naturalnie jest też możliwe, że powstaną zamieszki i walki; potem zaś ten z prawicy i ten z lewicy wspólnie ukrzyżują tego, co jest pośrodku, za to, że się nie zdecydował, przeciw któremu z nich dwóch ma pójść. Gdybyś wyszedł na dach swego domu, ujrzałbyś pole Hakeldama: nienawiść na lewicy, nienawiść na prawicy, a między nimi ten, który chciał to naprawić miłością i mądrością, jak o nim mówią. A oprócz tego widziałbyś tłumy ludzi, którzy się tylko temu przypatrują, jedząc przy tym przyniesiony ze sobą obiad. Popatrz, jakoś się chmurzy; teraz wszyscy popędzą galopem do domu, aby im szaty nie przemokły.
A gdy była godzina szósta, stała się ciemność po wszystkiej ziemi, aż do godziny dziewiątej. O godzinie dziewiątej zawołał ten pośrodku głosem wielkim, mówiąc: „Eloi, eloi, lamma sabachtani?”. I oto zasłona świątyni rozdarła się na dwoje od góry do dołu, a ziemia trzęsła się i skały pękały.


Miniatura pochodzi ze zbioru „Księga apokryfów” w tłumaczeniu Heleny Gruszczyńskiej-Dębskiej, wydanego przez vis-à-vis/Etiuda. Dziękujemy wydawnictwu za zgodę na wykorzystanie tego fragmentu.

Zdjęcie pochodzi ze strony ohlasy.info.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *