Type and press Enter.

Reinterpretacje #2 / Arthur Schnitzler / Powrót Casanovy

To bodajże u Lema wyczytałem pochwałę Arthura Schnitzlera. Ten zmarły blisko sto lat temu wiedeński prozaik i dramaturg byłby dziś zapewne całkowicie zapomniany, gdyby nie szczególne upodobanie filmowców do jego twórczości. Najsłynniejszą ekranizacją są oczywiście „Oczy szeroko zamknięte” Kubricka, a i sam „Powrót Casanovy” został sfilmowany dwukrotnie, w tym w 1992 roku z Alainem Delonem w roli podstarzałego uwodziciela.

Zainteresowanie Schnitzlera tą archetypiczną postacią można zapewne przypisać jego znajomości z Sigmundem Freudem, choć równie dobrze może ono wynikać z uniwersalnej nośności charakterów w typie Casanovy czy Don Juana. Niedawno pisałem przecież o swobodnej interpretacji dziejów tego drugiego spod pióra Ferenca Karinthyego. Związków między obydwoma kawalerami jest więcej, bo Casanova sam przyczynił się do utrwalenia legendy Don Juana, pomagając przy pisaniu libretta do „Don Giovanniego” Mozarta.

Trzeba podkreślić, że sama metoda artystyczna sytuuje Schnitzlera daleko od rozbuchanego Karinthyego juniora. Austriacki pisarz oddaje uniesienia duszy stylem precyzyjnym i ostrym jak brzytwa. Ta oszczędność ujawnia się nawet w opisach. Schnitzler po prostu nie potrafi pisać zbędnych słów. Co ciekawe, to naprawdę działa. Krótki ustęp, jak na przykład opis wędrówki po ogrodzie klasztornym, dzięki właściwemu a nawet koniecznemu doborowi wyrazów, kreuje atmosferę lepiej, niż uczyniłoby to kilka stron wypełnionych po brzegi kwiecistymi opisami.

Niechybnie to właśnie ze względu na tę niesamowitą precyzję pisał Schnitzler rzeczy krótkie. Jego dorobek prozatorski jest mniej obszerny od dramaturgicznego i składa się przede wszystkim z nowel oraz opowiadań. „Powrót Casanovy” bez trudu można by rozdąć choćby trzykrotnie, ale straciłby on wówczas charakterystyczną dla autora siłę wyrazu.

W „Powrocie” silnie pobrzmiewają echa filozofii Nietzschego: Casanova, żywe uosobienie dionizyjskości, dzięki „ogromnej sile swej nieśmiertelnej natury”, czyli wielkiej woli mocy, usiłuje wykroczyć poza normy moralne, a nawet prawa natury, by ziścić w sobie ideał nadczłowieka, dokonać aktu transcendencji egzystencjalnej.

Musi polec, co jednak nie czyni jego próby ani mniej piękną, ani mniej przerażającą.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *