Type and press Enter.

Czwartkowe Muzyczne Reminiscencje – vol. 31

ROXETTE – PAINT – 1988. Na początku lat dziewięćdziesiątych, wieku nie tak znów dawno na karty historii nam zbiegłego, prześwietna amerykańska scena deathmetalowa nie była mi jeszcze znana. Czekając zatem cierpliwie, aż mi się ona muzycznie w wielkiej Eurece! objawi, słuchałem sobie grzecznie muzyki o zdecydowanie mniejszej zawartości wszelakich trzewi, wątpi oraz czach pełnych robali (skąpanych w cieczy o wysokim stężeniu hemoglobiny) – w swej lirycznej warstwie.

A były to zespoły, bandy i kapele takie jak: UB40, Dr. Alban, Blue System, czy Snap! Wszystkie, jak jedna, wspaniałe, wielkie i mocno a namiętnie wtedy na moim kaseciaku obsłuchiwane. Pamiętam jednak, że największe wrażenie zrobiło na mnie wydawnictwo pewnego szwedzkiego duetu zatytułowane Look Sharp! Pożyczona chytrze kaseta, od jednej z podstawówkowych koleżanek, katowana była potem niemiłosiernie, wte i wewte, na automatycznym rewersie. To było coś innego, to było coś całkiem świeżego i jakże przebojowego! To było po prostu COŚ…

Pop-rockowa grupa Roxette założona została w 1986 roku przez gitarzystę, wokalistę i kompozytora Pera Gessle oraz wokalistkę Marie Fredriksson. W tym samym roku światło dzienne ogląda ich pierwsze muzyczne, a długogrające dziecię o nazwie Pearls Of Passion, które zostaje bardzo ciepło przyjęte, acz głównie w rodzimej Szwecji. Dwa lata później kariera tego utalentowanego duetu eksploduje wraz z wydaniem ich drugiego, a wspomnianego już wcześniej albumu Look Sharp!

Szaleństwo rozprzestrzenia się szybko. Szwecja i Europa najsampierw, a następnie wielkie BOOM w Stanach Zjednoczonych, gdzie singiel i hit The Look rozpowszechniany jest po radiowych stacjach w mocno nieoficjalny, „poprzezkasetowy” sposób, na kilka miesięcy przed jego tam premierą. A po premierze… Dressed for Success, Listen To Your Heart, Dangerous oraz ten pierwszy: The Look powodują, że płyta Look Sharp! finalnie sprzedaje się w ponad 9 milionach egzemplarzy na całym świecie, a zespół Roxette osiąga gigantyczny sukces, przebojem wielkim (i z przytupem!) trafiając pod strzechy wszelakie! 

Ja jednak odgrzebać dziś w pamięci swej pragnę utwór z płyty tej inny. Być może skromniejszy od wyżej wymienionych, acz niewątpliwie w pełni tłumaczący nadane Roxette miano współczesnej ABBY. Piękna, niezwykle melodyjna kompozycja, delikatny, aksamitny wręcz refren i taki tam też głos Marie. I gdy wydawać by się mogło, iż w zasadzie nic więcej już tutaj nam do szczęścia potrzebne nie jest, landrynkową słodycz tej piosenki przełamuje nagła zmiana stylu śpiewu Fredriksson, na ten dobrze znany wszystkim fanom Roxette. Jest agresywniej, ambitniej, wspanialej, a sama kompozycja cudownie przemienia się w mały pop-rockowy majstersztyk! Wspominany dziś kawałek to prawdziwa muzyczna PERŁA, przed obliczem której uklękną nawet, wzmiankowani wcześniej, najzatwardzialsi śmierćmetalowi smakosze pośmiertnej ejakulacji i wściekłego a rytualnego patroszenia zwłok. Nie wierzycie? No to posłuchajcie sami. Panie, Panowie – Roxette!

Kapitan MO

Zdjęcie w tle: https://i.pinimg.com/originals/ab/48/e0/ab48e0739d7fbbdeffce03ac54991ad8.jpg

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *