Opowiadanie bajek, baśni, legend, mitów i podań, dzisiaj przebranych za miejskie legendy i pasty w Internecie – jest w tym wszystkim coś niebywale pięknego, jest coś w tym naszym pędzie do zmyślania, fantazjowania, bajania, jak zwał, tak zwał. Bo z jednej strony tkwi w tym głęboka niezgoda na zwyczajność świata, bunt ontologiczny, w którym każde wypowiedziane słowo jest jak kamień ciśnięty w bryłę zwykłego świata. Ale z drugiej strony jest w zmyślaniu wielka Prawda. Ona dźwięczy tam zawsze mimochodem, wypowiadamy ją, nie wiedząc, że ją mówimy. Może to wcale nie jest bunt, a wręcz przeciwnie – przeczucie prawdy? Werner Heisenberg napisał w swojej Części i całości, że o świecie da się mówić tylko w przypowieściach, do jego istoty, także na poziomie materialnym, wstępu nie mamy (chłop wiedział, co mówi, odsyłam do Zasady Nieoznaczoności Heisenberga). Cała nadzieja w baśni!
To z abstrakcyjnych i barwnych historii poznajemy czym są dobro i zło, odkrywamy, że zachowanie szlachetne jest właściwsze niż to nikczemne, dowiadujemy się czego trzeba się bać, a czemu można zaufać. Jednym słowem: właśnie w tym języku mówimy o rzeczach ważnych. Kłamstwo nie jest tutaj nawet możliwe, tutaj są tak tak i nie nie. Opowiadamy od tak dawna, że nie pamiętamy już nawet kiedyśmy zaczęli. Wyobrażam sobie Hellenów opowiadających swoim dzieciom o chłopcu, który poleciał za wysoko, albo o dziewczynie żyjącej każdego roku przez sześć miesięcy pod ziemią. I wyobrażam sobie Sumerów opowiadających o przygodach Gilgamesza i Enkidu. A jak wysilę się bardzo, to wyobrażam sobie też niestworzone historie o bogach-bykach i bogach-koniach, snute podczas malowania rysunków w Lascaux. Gdzieś tam jeszcze dalej są opowieści z Pierwszego Ogrodu. Myślę że opowiadamy odkąd była jakakolwiek tajemnica do opowiedzenia. Bo tajemnica to nic innego, jak nieopowiedziana prawda.
I za śledzenie takich opowieści – mitów, baśni, podań, bajek, a nawet współczesnych lokalnych bujd z tego, albo innego regionu, zabrały się dwie panie: Klaudia Migacz i Anna Lewicka, zbierając przy tym materiał do swojej książki: Leksykonu dzikich kobiet. Jak zapewne co przebieglejsi czytelnicy już się domyślili, pozycja krąży wokół tematu kobiet. Mitycznych, legendarnych, baśniowych. Wszyscy wiemy, że nie ma w świecie większej tajemnicy niż kobieta – opowiadamy więc o nich od zawsze, one same też opowiadają i to źródło nie wyczerpie się chyba do końca świata.
Kobietę odruchowo traktujemy jako zjawisko ciekawe, zaskakujące, a pierwiastek żeński, jak to tajemnica, powołuje do istnienia byty równie zachwycające, co przerażające. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Na piersi naszych dziadów siadały Zmory, z pól zabierały ich Południce, do wody wciągały Wiły, za progiem zaś czekały Dola z Niedolą. Jakimś podskórnym przeczuciem niemal wszystkiemu, co tajemnicze, groźne, kapryśne i zmienne nadawano od zawsze kobiecą naturę, co jest rzeczą wcale ciekawą, być może wyrazem podziwu dla złożoności świata. Autorki Leksykonu, chcąc przyjrzeć się bliżej owemu intrygującemu, kobiecemu duchowi, sięgnęły po treści kultury z wielu zakątków świata, wszędzie znajdując ten powtarzający się jak refren motyw cech nadnaturalnych, zmienności i przemian, przypisywanych płci pięknej.
Jest to podróż już przez samą tematykę fascynująca. Czterdzieści sylwetek, z których część dobrze znamy (są tu Wiły, są Arachne z Kallisto…), a część to zupełnie obce stworzenia z opowieści słuchanych gdzieś, na drugim końcu świata. I mówią nam te opowieści o kobietach jako takich, ale mówią też o tych, którzy je opowiadają. Greckie mity przynoszą mnóstwo historii o kobietach, które uciekając przed boskimi kaprysami albo same zmieniają się w jakieś zwierzę (zazwyczaj szlachetne), albo też przemiany dokonują, litując się nad nimi, inne bóstwa. Jest też mnóstwo opowieści o kobietach-potworach, są kobiety, padające ofiarą klątwy, lub zaklęcia, przez które dokonuje się przemiana, są postaci uosabiające wielkie siły natury, znajdą się też zwierzęta, które pod wpływem pewnych wydarzeń zamieniają się w kobiety, często łączy się to z motywem miłości. Mnie osobiście najbardziej zafascynowały opowieści z Japonii, a konkretnie pewien szalenie poetycki, powtarzający się rytmicznie motyw: „Jeśli lis żyje sto lat, może stać się człowiekiem”, albo „Człowiekiem może stać się tylko ten pająk, który przeżyje czterysta lat”. Brzmi jak fragmenty wierszy Miłosza, w uszach dźwięczy mi „Grizzly, nawet trafiony w serce, biegnie aż nie upadnie”. Potem pojawiają się te stwory w życiu codziennym, spotykane gdzieś na szlaku, w górskiej świątyni, przy wodospadzie albo wcielające się w kurtyzany.
Akapit poświęcić trzeba formie książki, estetyka jest jedną z pierwszych, wyróżniających ją rzeczy – co kilka stron, ilekroć spotykamy nową postać, dostajemy kolejną, rozlewającą się na całą stronę, czarno-białą ilustrację. Charakterystycznemu, nieco mrocznemu stylowi Klaudii Migacz, książka zawdzięcza gęsty nastrój, mocno działa na wyobraźnię i już przez samą estetykę staje się rzeczą ciekawą. Opisy każdej z postaci są krótkie i skąpe, nieco encyklopedyczne, swoją zwięzłość nadrabiają jednak rzeczowością. Na końcu znajdziemy także bibliografię z której dowiemy się gdzie szukać dalszych informacji o danej postaci. Do każdego opisu dołączone jest też małe, zamknięte na jednej stronie opowiadanie, fabularna impresja, mająca zapewne zadziałać na wyobraźnię czytelnika. Interakcje z książką, można dość przewrotnie zamknąć w granicach fascynowania, intrygowania, kuszenia – wszak to rzecz o kobietach, przez kobiety w dodatku opowiadana!
Zdaje się, że intencją autorek było zrobienie na czytelniku wrażenia, zafascynowanie go sugestywną i mocną ilustracją, opowiedzeniem krótkiej sceny, w końcu pozostawiającą niedosyt informacją, tak, by wymusić dalsze poszukiwania. I forma ta jak najbardziej działa – sam pod jej wpływem zabrałem się za lekturę Przemian Owidiusza (są szalenie piękne!) i rozpocząłem poszukiwania kilku legend i baśni. To jest taka rzecz, do której się wraca, szpera się w niej i wyciąga kolejne rzeczy, przynajmniej ja lubię takie wydawnictwa na półce trzymać.
Opowiadamy od zawsze, od zawsze jesteśmy ciekawi. Książka pań Migacz i Lewickiej z pewnością tę ciekawość podsyca i choć forma jest zwięzła i wielu odpowiedzi nie daje, to staje się jednak dobrym punktem wyjścia do dalszych poszukiwań. A piękniejszej gonitwy w świecie nie ma!
niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy.
Książka trafiła w nasze rączki prosto z Wydawnictwa Bosz.