Type and press Enter.

ŁAYDACKI PODRĘCZNIK SAVOIR-VIVRE’U #2 – JAK ZACHOWAĆ SIĘ W GOŚCINIE I PRZY STOLE?

Każdy człowiek przyzwoity, swoją ciężką pracą w budowaniu relacyj z ludźmi (bo jest to w rzeczy samej praca najcięższa), prędzej czy później dotrze do tego momentu, gdy uzna się go za godnego zaproszenia na tak zwane salony. Bycie w gościach to przebywanie między ludźmi podniesione o poziom wyżej, wymaga bowiem złożonej wiedzy specjalistycznej i spontanicznego reagowania na zastane sytuacje. Na domiar złego gościna ze swej natury odbywa się na terenie obcym i potencjalnie wrogim. Dlatego też, dla ratowania każdego nieboraka, który w perspektywie ma odwiedziny u znajomych bądź rodziny, sporządzamy krótki poradnik i ile sił, pędzimy w sukurs!

Jak ubrać się, ruszając w gości?
Przede wszystkim – schludnie i czysto. Cuchnąca odzież, akceptowalna podczas spotkań na świeżym powietrzu, nie sprawdza się w gościnie, nawet jeśli usiądziemy blisko okna. Należy również zadbać, by odzież nie była dziurawa – tak by gospodarze odnieśli wrażenie, że nie zaprosili byle kogo. Szczególną uwagę należy przy tem zwrócić na skarpety – o zaletach noszenia dziurawych skarpet można by się długo rozpisywać, jednak, z niewiadomych przyczyn są one społecznie nieakceptowalne.

Czy należy wziąć z sobą jakiś prezent?
W niektórych kręgach upominek dla gospodarzy jest mile widziany, kręgi te należy jednak omijać szerokim łukiem. To gość jest goszczony, to jego pozycja jest uprzywilejowana. Jeśli jednak haracz w postaci upominku jest oczekiwany, posłużyć można się szeregiem przebiegłych, ratujących skórę wybiegów. Na przykład po przekroczeniu progu, roztrzęsionym głosem opowiedzieć, jak to grupa rozbestwionych, siedmioletnich młokosów, wyrwała z rąk butelkę drogiego trunku, którą dla pana domu z namaszczeniem się niosło. Jeśli przed domem znajduje się ogródek, można zerwać jeden z kwiatów i wręczyć pani domu zaraz po tym, jak opowie się historię o gangu nietrzeźwych siedmiolatków wybiegających z posesji z ubrudzonemi od ziemi rękoma. Dla uwierzytelnienia całej historii, należy stratować kilka rabatek i uparcie twierdzić, że odwiedziło się kwiaciarnię.

Co ze sztućcami?
Jeśli znajdziemy się w przyzwoitym domu, stanąć możemy przed nie lada wyzwaniem – koniecznością korzystania ze sztućców we właściwy sposób. Pomóc w tym może bandycka praktyka sprawnego trzymania noża w prawej ręce. Z widelcem trzeba improwizować. Łyżka to trudna sztuka. W razie potrzeby można zawsze zmyślić historię o pochodzeniu z jakiegoś odległego regionu, którego dziedzictwem kulturowym jest jedzenie rękoma. Sposób wielokrotnie wypróbowany.

Czy po posiłku godzi się bekać?
Nie ma dźwięczniejszej melodii, dla uszu gospodarzy, niż gromkie i donośne beknięcie po sytym posiłku, poparte wyrazem błogiego zadowolenia na twarzy goszczonego. Zawsze znaleźć mogą się jednak barbarzyńcy, którzy poczciwy ten odruch potraktują z dezaprobatą, zbrodniarze depcący proste i szczere serce. I na taki wypadek gotowi być musimy – tutaj znów skuteczną okazuje się być opowieść o odległym pochodzeniu. Chyba, że stołujemy się w gronie rodzinnym, na takie wypadki warto trzymać w zanadrzu długie i łzawe przemówienie na temat braku akceptacji i tolerancji dla naszej inności. Obie metody wypróbowane, skuteczne, wysoce polecane.

O czym rozprawiać i o czym nie rozprawiać przy stole?
Bycie gościem nie polega rzecz jasna na samym byciu i chłonięciu tego, z czem się w gościnie spotkamy. Gdy już nawiedzimy gospodarzy, gdy wygodnie się rozsiądziemy i spożyjemy pierwszy posiłek, nastaje moment, w którym dać musimy coś od siebie. W takich chwilach ze strony gospodarzy, w ramach pewnego ułatwienia i zachęty, pada pytanie: no, to co tam u Ciebie? To moment bardzo trudny, bowiem pytany, żeby móc odpowiedzieć ciekawie na tak sformułowane pytanie, musi wieść przynajmniej szczątkowe życie wewnętrzne. To jest spora praca, którą ustawicznie, jakby pole, uprawiać trzeba tak, by później nie dać się przyłapać na pewnych brakach. Jeśli jednak takie braki wystąpią, na szybko trzeba improwizować – przebiec w pamięci kilka ostatnich dni i wyłowić z nich historie i anegdoty godne opowiedzenia. Pamiętać przy tym należy, że nie każdy temat nadaje się na rozmowę przy stole. Jakkolwiek imponującemi nie były by nasze osiągnięcia na polu gastrycznym, ekshibicjonistycznym czy przestępczym, chwalić się nimi nie powinniśmy. W razie braku pomysłów na ciekawą rozmowę, zawsze można wywołać polityczną albo światopoglądową awanturę – ot tak, dla sportu, podobno dobrze czyni na krążenie.

Srać wystawiając dupę za okno, czy po izbach?
W gościach kierować powinniśmy się podstawową zasadą – nie być uciążliwemi dla gospodarzy! Odpowiedź na powyższe pytanie zależy więc od wielu czynników: jak wyposażone są izby gościnne? Co znajduje się za oknem? Jakie obyczaje panują w domu i w okolicy? Trzeba się wszystkiego wywiedzieć i na podstawie zdobytych informacji, używszy intuicyi wybrać najbardziej eleganckie wyjście.

Kiedy opuścić przyjęcie?
Wszystko, co dobre, szybko się kończy. Jeśli zatem spostrzeżemy, że gospodarze spoglądają ukradkiem na zegarki i ciężko wzdychają, możemy być pewni, że bawią się świetnie, trapi ich jednak szybki upływ czasu. Aby ulżyć temu ich strapieniu, możemy, jako ludzie cnotliwi, pragnący dobra innych, przedłużać swój pobyt, najlepiej na noc, żądając przy tem dodatkowych porcji jadła i trunków. Sielankowy powrót do przeszłości w postaci całonocnych śpiewów, to najpiękniejszy prezent, jakim możemy gospodarzy obdarzyć. Gość w dom, Bóg w dom!

Po tym krótkim poradniku, każdy czytelnik jest, ufamy, gotów do wzorowego spełniania gościnnych powinności, będzie ozdobą i klejnotem każdego przyjęcia i każdego bardziej i mniej uroczystego obiadu. Wypróbujcie koniecznie nasze metody, czekamy na komentarze – czy udało się Wam, za ich pomocą, podbić serca gospodarzy!

kłania się nisko i zawsze radą służy, niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *