Type and press Enter.

Bardzo krótko / David Niven / Księżyc jest balonem

Po intensywnym doznaniu czytelniczym, jakim była bez wątpienia lektura „Lodu” Dukaja, zapragnąłem kilku chwil wytchnienia. Te miał mi zapewnić opis żywota angielskiego aktora Davida Nivena, jego własną spisany ręką. I zapewnił, choć jednocześnie pozostawił w silnej ambiwalencji.

Udana autobiografia powinna się opierać co najmniej na jednym z dwóch filarów: na kunszcie literackim lub na szczerości. Niven ma lekkie pióro, lecz brakuje mu wyczucia dramaturgii oraz umiejętności regulowania tempa. Pisze o sprawach prywatnych, ale tylko się po nich prześlizguje, nie sięgając głębi. Tymczasem prawda zawsze tkwi głęboko.

„Księżyc jest balonem” to raczej szereg poukładanych chronologicznie i mniej lub bardziej naciąganych anegdot, niezupełnie układających się w Opowieść. Tok narracji jest boleśnie amerykański, powierzchowny, podczas gdy ja wolałbym, aby w książce znalazło się mniej epizodów, ale za to opisanych bardziej wnikliwie.

Mimo to laureat Oscara jawi się jako dość sympatyczny; jest wprawdzie zakładnikiem swojej epoki i swojego środowiska, ale nie sprawia wrażenia nadętego bubka. Inteligentny, lecz dość uroczo ograniczony w swym uprzywilejowaniu, do oddania własnych przeżyć stosuje powtarzające się cyklicznie schematy.

Dodatkowo Niven przechodzi chwilami w pompatyczną kwiecistość opisów przyrody bądź postaci. Szczególnie te ostatnie traktuje z jawnym nadużyciem wielkich kwantyfikatorów tudzież wzniosłych epitetów: wszyscy byli wyjątkowo wspaniali, każdy mógł zawsze liczyć na jej bezwarunkowe poświęcenie etc. Bezkrytyczny czytelnik mógłby dojść do wniosku, iż ówczesne Hollywood wypełnione było aniołami w ludzkich skórach; bardziej krytyczny dostrzeże jednak liczne przemilczenia, jak na przykład nieobecność na tych kartach Petera Sellersa czy Johna Wayne’a.

Nad wszystkimi wspomnianymi mankamentami można i warto przejść jednak do porządku dziennego, bo życie Nivena naprawdę było fascynujące, pełne wzlotów i upadków, a także osobistych tragedii. Jego książka to również skarb dla kinomanów jako źródło licznych opowieści o największych postaciach złotego wieku Hollywood.

Szkoda, że całe lata 60. skwitowane zostały ledwie kilkoma akapitami, jakby autorowi nie starczyło już cierpliwości do literackiej mordęgi. Z drugiej strony można Nivena zrozumieć – w okresie gwałtownych przemian obyczajowych trudno mu się było odnaleźć, czemu dał wyraz w puentującej całą książkę anegdocie.

Kto ma więc ochotę na sentymentalną wyprawę do bezpiecznego, czarno-białego i seksistowskiego wedle dzisiejszych standardów świata, niech sięga śmiało po „Księżyc jest balonem”. Pozostałym osobom sugeruję jednak zwrócenie się ku słońcu.

utracjusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *