Type and press Enter.

DWIE PIOSENKI OD CHŁOPCÓW I BASI / PIEROŃSKIE PIOSENKI #1

W słuchaniu muzyki piękne są małe momenty, w których doznajesz nagłego olśnienia, zachwytu nad tym, czego słuchasz. Nagle trafia Cię piorun i znajdujesz jakieś niespodziewane i fascynujące piękno w tym, co słyszysz. Czasem znasz taką piosenkę dobrze i nawet ją lubisz i dopiero po roku Cię trafia, gdy się nie spodziewasz, a czasami trafia Cię od razu, przy pierwszym spotkaniu. Ciężko ten moment opisać, bo przecież chodzi o coś więcej, niż o to, że piosenka się podoba, że się ją lubi; jeśli pozwolilibyśmy sobie na romantyczne porównania, można by stwierdzić, że masz w środku jakąś strunę i ona brzmi tylko w bardzo określonych okolicznościach estetycznych. Coś zakopanego naprawdę głęboko, w co chyba dość trudno trafić, więc jak już ktoś trafia, to przeżywasz to dość mocno. Koniec romantycznych porównań, szanujmy się. Opowiem Wam za to dzisiaj o dwóch piosenkach które jak piorun raziły mnie pewnego razu. Stąd pierońskie piosenki.

1. Sukienka

Dawno temu siedziałem przed telewizorem i oglądałem talent show, w którym muzycy walczyli o jakieś wydawnicze dobrodziejstwa, na takie rzeczy patrzy się z przymrużeniem oka, spodziewając się w najlepszym wypadku dobrego rzemiosła i nieprzeciętnych umiejętności, nie jakiegoś wielkiego piękna. Tak więc nie spodziewałem się niczego wielkiego i patrzyłem obojętnie raczej aż do momentu, gdy na scenę wyszło trio Chłopcy kontra Basia i zagrało utwór Sukienka.

I tamten występ to jest dla mnie wydarzenie bez precedensu, bo w programie nastawionym na widowiskowość i krzykliwe robienie wrażenia, dostaliśmy taki ładunek piękna, że przez bite dwie minuty siedziałem przecierając oczy i nie do końca rozumiejąc, co się tam dzieje – ten występ wydawał się być nawet nieco nie na miejscu, zbyt dobry i zbyt porywający, żeby pojawiać się w programie rozrywkowym! To tak jakby znaleźć perły między polnymi kamykami.

Najpierw ma się wrażenie, że to jakaś ludowa przyśpiewka, spisana na jakiejś wiosce dalekiej, bo wszystko się tu zgadza: forma, tematyka, słowa, proste rymy i melodia – lekka i przyjemna historia o dwu siostrzyczkach, co nabierały wodę z rzeki i do tej rzeki wpadły, taką miały przygodę. I tylko dość oszczędne, jazzujące instrumentarium od samego początku nadaje całości dość awangardowy wydźwięk i sprawia, że ta ludowa stylizacja rośnie w uszach do czegoś większego i ciekawszego, niż wydaje się z początku.  

No ale przecież mamy mnóstwo ładnie śpiewających wokalistek, mnóstwo diablo zdolnych instrumentalistów i mnóstwo odważnych aranżacji i niezwykłych połączeń – po co więc sięgać po kolejny zespół, skoro podobne rzeczy z powodzeniem wykonuje już wiele innych grup? W końcu ucho nie napełni się słuchaniem i nie da się słuchać wszystkiego. Ale w Sukience jest jeden moment sprawiający, że grupa natychmiast wybija się przed dziesiątki innych, podobnych zespołów.

Wesoła opowieść o dwu pluskających się w rzeczce siostrach kończy się tragicznie, jedna z nich tonie. Druga wychodzi na brzeg i szlocha po tamtej i wtedy piosenka pęka na pół, kontrabas wpada nagle w niższe, ponure brzmienie, perkusja gaśnie, wokal przez melorecytację przechodzi w niższe tonacje, bo oto w opowieści do głosu dochodzi topielica i mówi, że ona specjalnie pod wodą została. Mało tego, cała afera miała podłoże miłosne, proszę sobie dosłuchać do końca, samemu się wywiedzieć, jak to tam było.

Nieczęsto dostajemy do słuchania rzeczy, których nie słyszeliśmy nigdy wcześniej, nieczęsto trafia się też na tak przewrotne i zaskakujące opowieści upakowane w tekście, toż to cała historia jest, niezłe opowiadanie dałoby się na tym oprzeć! No i sposób, w jaki forma – i tak już dobra sama w sobie – koresponduje z treścią tą skocznością i nagłym przełamaniem gdzieś w środku. Tak zręcznie wymyślonych, napisanych i tak pięknie wykonanych rzeczy nie słyszy się na co dzień. I to był ostatni program tego typu jaki widziałem. Uznałem, że nic lepszego już tam nie zobaczę i dałem se spokój. Telewizor poszedł za okno.

Potem przez czas jakiś czekałem na debiutancką płytę grupy. Gdy ukazała się w 2013 roku, nie byłem ani trochę rozczarowany, zagrało wszystko, ale o tym rozpisywał się nie będę – jest jeszcze jedna piosenka do opisania!

2. O Wielkiej

Drugą piosenkę także śpiewa Basia a w tle, tak jak wcześniej, grają jej Chłopcy, różnica jest taka, że minęły dwa lata, rok Pański był dwa tysiące piętnasty, a w sklepach pojawił się drugi album zespołu, opatrzony wymownym i enigmatycznym tytułem „O”. Tutaj nie mam żadnej dodatkowej opowieści o tym, jak wziąłem się za jego słuchanie – po prostu pewnego dnia w sieci pojawił się klip promujący wydawnictwo, piosenka „O Wielkiej”, no i przepadłem.

Piosenka jest opowieścią o rycerzu, co to jeździł po świecie na koniku i nie bał się niczego, aż pewnego dnia trafił na dziewczę i dalej jechać nie mógł, choć starał się bardzo. Muzycznie mamy tu mały renesans, jest bardziej kolorowo, w międzyczasie poszerzył się zbiór instrumentów, no a całość jest tak melodyjna, że już piąty rok próbuję sobie coś bardziej melodyjnego wyobrazić no i nie umiem, choć wyobrazić potrafię sobie niemal wszystko. Jestem przekonany, że każdy porządny i dbający o zbawienie duszy człowiek z miejsca piosenką się zachwyci – toteż gdy komuś puszczam „O Wielkiej” i ten ktoś entuzjazmu nie przejawia, to od razu zaczynam się głowić: albo niecnota, albo uszu nie umył!

I ja się tu rozpisywał wielce o niej nie będę, bo i tak wszystko mieści się w stwierdzeniu, że całość jest niesamowicie piękna – od opowieści, przez wokal i muzykę, na brawurowym teledysku kończąc, Państwo sobie zobaczą, Państwo się sami przekonają. Napiszę za to, że w czasie, gdy osłuchiwałem piosenkę, wzdychałem, do jakiejś tam „takiej jednej” i z moich obserwacji wynika, że jak jesteś zakochany i posłuchasz tej piosenki, to nagle jesteś zakochany dziesięć razy bardziej (dokonałem fachowych pomiarów, wszystko się zgadza), mocno zachęcam do wypróbowania.

A jeśli ktoś obecnie zakochanym nie jest, to ja się pytam – cóż to za wygłupy?! Czy to się godzi w ogóle? Proszę zaraz ruszyć dupę i ogarnąć te sprawy, czem prędzej zacząć w czyimś kierunku wzdychać, najlepiej nieszczęśliwie i nieporadnie, a jak już rzeczy sercowe będą ogarnięte, proszę wrócić i piosenkę jeszcze raz sobie puścić, w porządku? No bo jak tak można, kto to widział?!

PS – W szerokich kręgach mówi się, że zespół szykuje się do wydania trzeciej płyty i prace podobno już trwają, to jest dobra okazja, żeby stare płyty sobie odświeżyć.

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *