OBLEŚNA GŁĘBIA – KRAINA WOLNYCH DOMÓW – 1995. Dziś w cyklu PNA pieśń będzie wyjątkowa, choć co nieco mi niewdzięczna, przyznać to muszę. Nie zrozumcie mnie źle – niezmiennie od lat ją uwielbiam, a miłością szczerą i niezłomną darzę! Nie da się jednak ukryć, że z profesjonalnego, translatorskiego punktu widzenia, była to dla mnie potężna łamigłówka i przez niezrozumiałe słowne gąszcze i chaszcze – ciągłe, żmudne, choć harde i twarde się przedzieranie. Trudno się wszak nie zgodzić z pewną naszą estradową gwiazdą, która to w 1981 roku w jednym ze swoich przebojów, jasno była stwierdziła, iż: Bardzo miłe są Węgierki, ale nie pogadasz! No faktycznie, nie pogadasz, ni zrozumiesz… Egészségedre!
Z tego też powodu przez wiele lat nieodkrytą tajemnicą były mi – jak i zapewne całej pozostałej ludzkości niewładającej niewątpliwie pięknym, choć umówmy się, karkołomnym językiem Madziarów – sens, jak i przesłanie tej przepięknej ludowej pieśni. Po 25 latach postanowiłem jednak do niej lingwistycznie powrócić. Okrzepłszy wszak ździebko w profesji tłumacza, rzuciłem się z byka na jego rogi i wziąłem je do siebie! Tak… Albo jakoś tak, w każdym razie jako, że słuch mam niezgorszy, Liturgii Translacji dokonałem metodą sprawdzoną już w wielu tego typu bojach. Metoda to zupełnie organiczna i całkowicie też bezglutenowa, a ściśle bazująca na mej nieuchwytnej wszelakim naukowym percepcjom – Audio-Intuicji!
Podmiotem Lirycznym jest dziś niezwykle sympatyczny Tatuńcio, który świeżo powróciwszy do domu, z jakiejś bliżej nieokreślonej, acz zapewne wybornie udanej (jak i też zakrapianej) imprezy, wylewnie wspomina i rozpamiętuje różnorakie, a bardzo luźno ze sobą powiązane historie ze swego życia. Od czasów mu najbliższych, barwnie i sugestywnie lokalizujących miejsce niniejszej zabawy, przez niełatwy powrót, stromymi górskimi ścieżkami w rodzinne pielesze, w trakcie którego to powrotu przeprowadzał był też niebanalne, filozoficzne dysputy z napotkaną tam akurat tuptającą fauną. Nie raz, ni dwa Tatuńcio co raz to czulej powraca też swymi wspomnieniami do okresu I wojny światowej, kiedy to bywał w dość zażyłych duchowo relacjach z samym marszałkiem polnym cesarskich wojsk Austro-Węgier, niejaką Helgą Kinte-Kozidrakową.
Dowiadujemy się też, choć ledwie przelotnie, o jego wojennej miłości: Ali, która to niechybnie była wtedy w błogosławionym stanie, jak i – tutaj następuje spory czasowy przeskok – o Tatuńcia miłości do piłkarskiego klubu FC Barcelona i do elektryzującej muzyki Eddiego Van Halena. Wreszcie, jakby mimochodem zupełnie, Liryczny Podmiot informuje uważnego słuchacza o swoich dwóch córkach. Annie, z której jest niezmiernie dumny, oraz o starszej Małgorzacie, której to (po śmierci żony Tatuńcia) odpowiedzialnie pozostawia troskę o pielęgnowanie domowego ogniska.
Już na koniec zaznaczyć jeszcze muszę, iż pomimo najszczerszych chęci, jak i pomimo mego – niemałego przecież – translatorskiego talentu i kunsztu, w tekście tu i ówdzie nadal pozostają pewne niedomówienia i niejakie niejasności, a nawet stylistycznie, czy gramatycznie rzecz gdzieniegdzie leży… Niech będzie to dla Was jasnym sygnałem i oznaką, z jak ciężkim materiałem było mi dane się tym razem zmagać. Ale dość już tego przynudzania! Panie, Panowie – grupa Obleśna Głębia w popisowym swym kawałku – „Kraina Wolnych Domów”! (Nie pytajcie mnie o co chodzi z tym tytułem…)
Úgy hallgatja jaz eső suhanását,
Udziergoł coś jo że sie w szuwarach, gdzieś…
Engedjék el nem rig látó urá.
I medykantem rzygał po górach…
Korán reggel feltekinték az égre!
Koran zgłębiał z feldmarszałkiem Kozidrak!
Kényes bugyli, komisz kinyírt levágják,
Ten jeż mówi – bo my skini [musimy się] nawadniać…
Boci baja az is itt lett levág…
Buty boją chodzić sie coś tak z lewa… [?]
Korán reggel feltekinték az égre?
[I czy wspominałem Wam już, że] Koran czytał z feldmarszałkiem Kozidrak?
Még, kisangyalom!
Gocha, posprzątaj dom!
Úgy hallgatja jaz eső suhanását,
Udziergoł coś jo że sie w szuwarach, tak…
Engedjék el nem rig látó urá.
I medykantem rzygał po górach… [hej!]
Korán reggel feltekinték az égre!
Koran śpiewał z Helgą Kinte-Kozidrak!
Van egy madár, aki elhordja majd,
Van Eddie ma dar! Jaki akord gra, aj!
Még, kisangyalom!
E! Gocha! Ogarnij dom!
Bele vagyok elevenen temetve, elevenen…
Ala [ma?] bandzioch! Ale bende Eleven sam oglondoł se, Eleven… [Sports?]
Sárgulok is, de nagyon,
Suárez tam w Barsie gro, no i De Jong,
Anyus, majd megírom, hogy mikor szabadulok,
Anuś, moja magisterko i mantykoro! Sza-ba-da… [mydełko Fa??]
Még, kisangyalom!
A Ty, Gocha, odpicuj dom!
Úgy hallgassa az esot…
Udziergoł coś jo że sie…
Van egy madár, aki elhordja majd,
Van Eddie ma dar! Jaki akord gra, aj!
Még, kisangyalom?
Ej, Gocha! Jeszcze nie posprzątane?
Korán reggel feltekintek a polcra,
Koran, Nergal, potargał był na Polsat…
Úgy hallgatja az esot…
[Ech…] Udziergoł coś jo że sie…
Van egy madár, aki elhordja, még
Van Eddie ma dar! Jaki akord gra! [Yy!]
Engedjék el nem riglá rég látott…
A Messi w karne wygra…
Z zaświatów – Kapitan MO
Zdjęcie w tle: fragment obrazu Ogród Rozkoszy Ziemskich – ok. 1500 – Hieronim Bosch.