Type and press Enter.

Lektury uzupełniające #49 Całkiem inna historia

tytuł: Kobiety, sztuka, społeczeństwo;  autor: Whitney Chadwick

Książka ta jest syntetycznym ujęciem historii aktywności artystycznej kobiet (malarstwo, rzeźba, tkactwo, sztuki współczesne w nich zakorzenione, performens) od wczesnego średniowiecza do pierwszego dziesięciolecia XXI wieku. O ile w rozdziałach historycznych autorka skupia się na zachodnim obszarze kulturowym, sztuka współczesna obejmuje świat globalnie.

Jest to lektura fascynująca, mimo że Chadwick nie tylko nie kokietuje czytelnika ciekawostkami, ale także nie ustawia porządków hierarchicznych – właściwie dopiero czytając tego typu opracowanie człowiek przekonuje się jak bardzo jest przyzwyczajony do myślenia o historii sztuki w kategoriach mistrzów.

Oczywiście życiorysy tych kilkudziesięciu malarek z epok historycznych, które są na tyle znane żeby przypisywano im konkretne obrazy i których prace są eksponowane w europejskich galeriach sztuki intrygują nawet przy takim podejściu do tematu. Ale uwarunkowania społeczne w jakich tworzyła Artemisia Gentileschi są istotniejsze niż historia procesu jej gwałciciela – zresztą dopiero taki kontekst pokazuje czym był ten proces (sporem o własność, przy czym własnością była również malarka). Dla mnie niezwykle interesujące okazały się strony poświęcone Mariecie Robusti, czyli córce Tintoretta. Jej nazwisko pojawia się już we wstępie, bo i skala talentu, i życiorys, i płynna atrybucja obrazów, i podejście krytyki sztuki do malarstwa warsztatowego sprawiają, że są to los i twórczość modelowo wręcz zaciemnione przez tradycyjne narracje. Czytając o Sofonisbie Anquissoli warto pamiętać, że znakomity i niezwykle interesujący obraz jej autorstwa wisi w Muzeum Narodowym w Poznaniu.

Dwie trzecie tej książki przeczytałam na jednym wdechu, niczym przygodową beletrystykę. I to mimo naukowego języka i olbrzymiego skondensowania informacji.

Występuje tu niewielu malarzy-mężczyzn, tak jak i przedstawiających ich prace ilustracji jest zaledwie kilka. Mało tu porównań, choć oczywiście autorka śledzi zależności, czasem zaznacza, że niektóre tematy czekają na dokładniejsze zbadanie (jak na przykład wpływ Davida na pokolenie malarek, które kształciły się w jego pracowni). Ale w monografii Chadwick podkreślona jest raczej druga strona tego medalu, czyli jak słabo zbadany został wpływ kobiet na rozwój sztuk. Nawet tematy oczywiste, na przykład całkowicie nowy wizerunek kobiety u Gentileschi –  po raz pierwszy w historii malarstwa pokazywanej jako podmiot panujący nad swoim losem – umykają krytykom sztuki. Ewentualnie, coś co jest istotną, żeby nie powiedzieć rewolucyjną zmianą w sposobie obrazowania, zostaje potraktowane jako autobiograficzna ciekawostka. W tradycyjnym ujęciu historii sztuki twórczość artystek zawsze zostaje sprowadzona do komentarza do ich życiorysów: Mężczyźni tworzą w malarstwie nowe wartości, nie musimy znać ich dziwactw żeby docenić twórczość, kobiety bawią się w pędzlem czy dłutem, kreują siebie nie sztukę. Chadwick pokazuje jak systematycznie lekceważono osiągnięcia kobiet, jak przez wieki krytyka wykształciła oddzielny język, właściwie uniemożliwiający porównywanie twórczości poza granicami płci. Powstawały w ten sposób ramy w obrębie których oswajano niewytłumaczalne, tak żeby można było artystki upchnąć w powszechnie akceptowalnej definicji natury i naturalnych (boskich) różnic. Amerykańska badaczka pokazuje na jakie manowce zwodzi odbiorcę to odgórne przypisanie kobiecych cech. Tu znakomitym przykładem jest malarstwo Georgii O’Keeffe, albo portrety XVIII-wiecznej malarki francuskiej Elisabeth -Louise Vigee-Lebrun

Jest to książka przede wszystkim o sztuce, ale faktu, że tworzące do XX wieku artystki, większość energii musiały poświęcać na udowadnianie, że nie są wielbłądami, nie da się ominąć.

Dzięki tej książce, udało mi się ubrać w słowa, to co mnie gryzło w twórczości kilku artystów, na przykład dlaczego pewien renesansowy portret anonimowej kobiety zgoła nieanonimowego florenckiego mistrza wywołuje u mnie prawdziwe przygnębienie. Albo dlaczego zazwyczaj nie przepadam za Gauguinem. (Chadwick potrafi ostro formułować wnioski.)

Kolejnym, bardzo ciekawym tematem jest nowe rozumienie sztuki i przywracanie splendoru aktywnościom uznawanym powszechnie za prozaiczne, czyli wymiernie mniej warte. Olbrzymi temat szycia, hafciarstwa, tkactwa, jest bardzo trudny do badania. Niezwykle mało takich dzieł ocalało. Kilka rzeczy pokazanych na fotografiach jest zdumiewających, myślę że mogą zburzyć poglądy na sztukę nawet u tradycjonalisty. Na przykład patchworkowe kołdry szyte w domach w dziewiętnastowiecznej Ameryce, dziś to co z nich ocalało masowo wykupowane jest przez muzea. To sztuka powiązana z ruchami społecznymi – istniał na przykład popularny wzór znany jako kolej podziemna. Te geometryczne wzory to estetyka abstrakcjonizmu, ale najbardziej zachwycające wydały mi się historie obrazkowe tworzone przez amerykańską niewolnicę Harriet Powers, to wielka strata dla sztuki że ocalały tylko dwie jej kołdry. Warto jedna pamiętać że większość tych kołder to praca anonimowa i/lub warsztatowa (wspólna), a rynek nie lubi obu tych cech. Inny przykład, wcześniejszy, to fenomenalne hafty angielskiej damy Julii Carveley, robótki ręczne o wielkości płócien historycznych nad którymi pracowała latami (pierwsze dziesięciolecia XVIII wieku, żona Waltera, znalezienie w Internecie wiadomości o stanie i przechowywaniu jej prac przekroczyło moje umiejętności wyszukiwania).

Trudniej robi się przy sztuce współczesnej. Chadwick daje nam solidny, wręcz imponujący, przegląd twórczości kobiet z całego świata (z Polski: Magdalena Abakanowicz, Elżbieta Jabłońska, Katarzyna Kozyra). To jednak powoduje, że ostatnie rozdziały są przeglądem artystek, bliskim spisowi nazwisk, festiwali sztuki i, w ograniczonym stopniu, prądów artystycznych (to ograniczenie bierze się nie tylko z niemożliwość sprecyzowania definicji zjawisk zbyt współczesnych ale i programowego traktowania sztuki jako zespołu przenikających się wpływów). Badaczka posługuje się językiem teoretyczki kultury, postmodernistki i feministki, i kiedy w krótkim akapicie opisując czyjąś twórczość, gromadzi po kilkanaście specjalistycznych terminów, niekoniecznie zakorzenionych w codziennym języku nawet wykształconego odbiorcy, to pojawia się pytanie kto potrafi odczytać taką sztukę. Może adresatem są przyszłe pokolenia. A może za warstwą szumu nie ma nic. (Jest zresztą, przynajmniej moim zdaniem, w tej książce trochę zdań trudnych, ale pustych, będących niepotrzebnym biciem piany wysublimowanymi językowo narzędziami. Na szczęście na tle znakomitej całości to wada prawie umykająca percepcji.)

Z tej części wyłania się natomiast niezwykle frapujące pytanie: jak znacząca jest właśnie awangardowa funkcja sztuki? Na ile obrazuje, na ile wyprzedza i przewiduje zmiany otaczającego nas świata. A także na ile, poprzez różnorakie wpływy, je wywołuje.

Niezwykła jest umiejętność Chadwick pisania bez wartościowania (sztuki). Kilka razy można domyślić się podziwu (albo niechęci) autorki dla konkretnej twórczości, ale wyłuskanie preferencji artystycznych jest bardzo trudne. Różnice w sposobie narracji Chadwick i Gombricha (O sztuce, wydania od 1950 do 1994 -edycja szesnasta, ostatnia ze zmianami wprowadzanymi przez autora) to znakomita ilustracja rewolucyjnych zmian jakie dokonały (i wciąż dokonują się) w naszym sposobie widzenia świata, człowieka, sztuki, historii.

Objętościowo wcale nie jest to książka duża, trochę ponad 500 stron, bez indeksów i bibliografii (bardzo szczegółowej, przeważnie anglojęzycznej). Ale ogrom wykonanej przez Chadwick pracy sprawia, że „Kobiety sztuka społeczeństwo” będą niezastąpionym kompendium wiedzy dla każdego zainteresowanego sztuką. To książka dla wszystkich, których nie oburza myśl, że teorie utrzymujące iż połowa ludzkości nie tworzyła historii (w tym przypadku historii sztuki) są niepoważne. Odpowiedź na pytanie gdzie podziały się kobiety jest możliwa. Także w tradycyjnym przeglądzie dziejów (szkoda, że „Druga połowa dziejów” Anny Kowalczyk nie była choć w połowie tak dobra jak książka Chadwick).

Rebis od lat wydaje piękne książki. Tak jest i tym razem: świetna okładka, znakomity papier, mnóstwo ilustracji, bardzo czytelnie opisanych.

 

Agnieszka Ardanowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *