Type and press Enter.

WNĘTRZE: Z PIANINEM I KOBIETĄ W CZERNI – OBRAZ VILHELMA HAMMERSHØI’A / BLEJTRAM #5

Z okazji sklejania grafik z cytatami z Rilkego, znów nieco szerzej pojawił się w mojej świadomości Vilhelm Hammershøi; jest tam co prawda na stałe, ale nie zawsze dostaje tyle uwagi i myśli, ile dostawać powinien.

Zawsze widziałem w nim malarza wielkiej pustki i wielkiej ciszy – puste pomieszczenia, postaci stojące tyłem, albo bokiem, zajęte swoimi, nie naszymi rzeczami. Na jego obrazach czyta się listy, których nigdy nie poznamy, wygląda się za okna i widzi widoki, których nigdy nie zobaczymy, nawet twarze i emocje są przed nami skryte, bo większość bohaterów jest obrócona tyłem. Obrazy Hammershøi’a to są opowieści, których nigdy nie poznamy, to nie nasze historie, wydarzenia, na które nie jesteśmy zaproszeni.

I ta pustka, raziła mnie ta pustka szalenie. A w tym tygodniu pracowałem nad wpasowaniem w te obrazy cytatów z Rilkego i zdałem sobie sprawę, że tam nie ma żadnej pustki! Obrazy Duńczyka są tak zatłoczone, że niemal każde słowo musiałem skrawać, tak, by mieściło się w te resztki przestrzeni, które malarz dobrodusznie mi zostawił. Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką przestrzeń zajmują przedmioty, jak zuchwale panoszą się meble, jak w każdy kąt się wciskają. Wielka, nieożywiona ekspansja, a może nawet inwazja tuż pod naszym nosem. Książki pną się stertami w górę, wylewają się z regałów, półek i szaf, ubrania wypełzają z szuflad, przewieszają się przez oparcia krzeseł, naczynia nie mieszczą się już w szafkach, sztućce zbyt stłoczone mieszają się ze sobą, widelce z łyżkami, łyżki z łyżeczkami i zdradzieckie noże, wystające ostrzem do góry w losowych przegrodach.

Siedzisz więc w pustym mieszkaniu i próbujesz wepchnąć słowa w puste przestrzenie, jakoś zmieścić swoją historię, swoje życie. Kroisz, zmniejszasz, zmieniasz czcionki, starasz się wepchnąć w wolne przestrzenie. Ale miejsca jest za mało, wciąż za mało – okno jest za małe na opowieść o widoku, tną je szprosy, więc i ty musisz ciąć swoje słowa, patrzeć na raty. Drzwi są za małe na opowieść o wyjściu i powrocie. Poprzecinane belkami, tną słowa. Nie opowiadasz więc o tym, co za nimi. Ściana zbyt tłoczna i gwarna na opowiadanie o wiszących na niej obrazach. Zostaje podłoga, ale ta pocięta wąskimi belkami, nie pozwala mówić o chodzeniu po niej. Tam gdzie nie ma nic, światło wybija ostre cienie.

Jak doskonale pasuje tutaj Rilke, piszący, że między przedmiotami i rzeczami jesteśmy zaledwie przechodniami, gośćmi zatrzymanymi na chwilę, bezradnymi wobec powodzi nieożywionej i ożywionej natury, zalewającej nas zgiełkiem z każdej strony. Świat dobrodusznie nas nie zauważa, zostawia w spokoju. W mojej rodzinie jest stary drewniany wałek, którym ciasto wałkowała już moja praprababka. Idzie niewzruszony przez kolejne pokolenia. Mija mnie i minie niezauważonego.

Patrzcie na te postaci z duńskich obrazów, jak nieśmiało i skrycie czytają swoje listy, jak tęsknie patrzą za okno, jak odwracają wzrok, jak zasłaniają się. Jakie są małe i łagodne pośród wszystkich tych kątów prostych, pośród tych drzwi, okien, szaf, obrazów i stołów! Czy z nami nie jest tak samo?

Trzeba otworzyć te drzwi, trzeba wybiec, trzeba uciec, dalej, dalej, w noc!

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *