Type and press Enter.

RZECZ O GŁUPOCIE / BROŻEK / HELLER / STELMACH

Głupota to jest szalenie ciekawa sprawa. Ale problem z nią jest taki, że widzimy w niej zazwyczaj zjawisko zewnętrzne, dzieje się zawsze tam, nigdy zaś tutaj. Zawsze ty, on, ona, ono, wy, oni, one, ale nigdy, albo prawie nigdy ja albo my. Widowiska-pośmiewiska głupoty są tak absorbujące, bo zawsze dotyczą kogoś innego. Tymczasem idiota, o tym, że jest idiotą, dowiaduje się zawsze jako ostatni, prawda? Krok od biernego do czynnego udziału w pośmiewisku, z widowni na środek sceny, to jeden z najmniejszych kroków jakie mogą zrobić człowiek i ludzkość.

Po Szkice z filozofii głupoty sięgałem ochoczo, licząc na niemały ubaw i celne punktowanie wszechobecnej, jak się wydaje, tępoty. Obecny krzykliwy świat, z różnymi „frakcjami myślunku”, polityka, telewizja, reklama i różne ruchy w społeczeństwie – źródeł otępienia i kaskaderskiej wręcz głupoty nie brakuje! Tymczasem już pierwsze rozdziały książki panów Brożka, Hellera i Stelmacha dowodzą, że głupota jest znacznie szerszym zjawiskiem, niż mogłoby się wydawać. I że niestety teatrem jej działania są nie tylko bezpieczne i odległe tereny tam, ale także nasze własne, swojskie tutaj.

Pierwsza część książki, dziesięć krótkich szkiców Jerzego Stelmacha, za cel obiera sobie właśnie demaskację naszej głupoty powszedniej. Spodziewałem się parady wycelowanej w oczywiste przejawy zdurnienia, zamiast niej dostałem podejście znacznie bardziej wnikliwe i subtelne. I nie ukrywam, że początkowo byłem tą subtelnością rozczarowany – lud tutaj domaga się igrzysk i krwi, bezwzględnego ataku na wszystko, co głupie, a zarazem potwierdzenia, że wszystko, co głupie jest tam, a nie tu! Zatem kamienie już w dłoniach a tu nagle: „któż z nas nie jest głupi, niech rzuca pierwszy!” No i po zabawie.

Jakież więc moje zaskoczenie, gdy w kolejnych rozdziałach zacząłem znajdować własne zachowania i postawy! Głupota w ujęciu Stelmacha jest czymś, co nam się po prostu zdarza, często nie myślimy o niej po imieniu, przebiera się bowiem za wiele innych zjawisk. No bo czym, jeśli nie głupotą jest uleganie negatywnym emocjom? Albo skłonność do nadmiernego ryzyka? Albo spoczywanie na laurach, unikanie konfrontacji, trwanie w złych stanach, celebracja hedonizmu? Lekturze tych rozdziałów powinna zatem towarzyszyć wzmożona autorefleksja, sondowanie samego / samej siebie, może się bowiem okazać, że niepotrzebnie utrudniamy sobie życie. I jest to szalenie dobre, jeszcze raz powtórzę: to głupiec jako ostatni dowiaduje się, że jest głupcem. Może więc warto profilaktycznie, raz na jakiś czas zrobić rachunek sumienia, żeby potem nie było niespodzianek.

Potem na scenę wchodzi ksiądz Heller, cały na biało i od razu zmienia ton książki – przygląda się głupocie jako zjawisku ogólnemu, nie interesuje go żadne demaskowanie i naświetlanie jej w życiu codziennym. Woli myśleć na przykład nad tym, jak to możliwe, że jest ona w ogóle możliwa? Jakim prawem – pyta – we wszechświecie w którym wszystko poddane jest logice i jej prawom, jakim prawem znienacka pojawia się człowiek i po prostu może być głupi? „Wolność do głupoty. Oto wielkość ludzkiego fenomenu”, powiada ksiądz Heller.

W innej swojej książce napisał kiedyś, w kontekście dobra i zła – że dopóki we wszechświecie nie pojawił się człowiek, nie było w nim moralnego zła. Ale nie było też moralnego dobra. Te same słowa da się też odnieść do tematu dzisiejszej pisaniny z tą różnicą, że akurat logika wcześniej już była i dopiero wymykająca się jej nieracjonalna głupota stanowi wartość dodaną, jaką dajemy wszechświatowi od siebie. Bardzo to ładnie z naszej strony, prawda?

Ostatni segment książki to pięć tekstów Bartosza Brożka, umieszczających głupotę w szerszych kontekstach, starających się w jakiś sposób głupotę „uracjonalnić”, „obronić”, „usprawiedliwić”, co zapowiada już tytuł całego segmentu, w którym autor zapowiada, że głupoty będzie bronić. Jest zatem głupota wytworem ewolucji, czymś nad czym nasi przodkowie w pocie czoła pracowali od miliardów lat, nawet wtedy gdy nie mieli jeszcze czoła i się nie pocili, bo byli, dajmy na to, jednokomórkowcami. Jest ona jednym z efektów ubocznych naszego człowieczeństwa, tego, że nie zawsze jesteśmy logiczni, automatyczni, machinalni (a zatem: jesteśmy ludzcy). Głupota, bardzo ładnie pisze autor, „jest ceną, jaką Homo płaci za to, że stał się sapiens”.

Brożek skupia się też na tym, jak ulegamy myślowo w grupie, jak świat przez zmysły wpływa na nasze logiczne działanie i dojdzie do wniosku, że są to, bądź co bądź zachowania naturalne, wypracowane w jakimś celu, na które zwracamy uwagę i krytykujemy je dopiero wtedy, gdy wykoleją się na jakiejś specyficznej sytuacji, do której wcale nie były sposobione przez całą historię ewolucji. Głupota, bycie wbrew logice leży zatem w naszej naturze, prześwieca przez wszystkie nasze poważne i napompowane warstwy. Być może ratuje nas przed czymś od durnoty znacznie gorszym. Wszyscy jesteśmy czasem głupi.

Swoje rozprawy toczą panowie w bardzo lekkim i przyjemnym tonie, co i rusz pozwalając sobie na mniejsze i większe dawki humoru, co wcale nie ujmuje powadze ich spojrzenia na palący temat zgłupienia. Od błyskotliwych point, aż po całe rozdziały pisane w nieco zaczepnym, lekkim tonie. Zresztą w jednym z rozdziałów dowiemy się, że i brak poczucia humoru jest swego rodzaju głupotą.

Książkę polecam, a nawet zalecam, jako swego rodzaju remedium. Wszyscy jesteśmy od czasu do czasu głupi, dowiadywanie się o tym i jakaś autorefleksja może przynieść jedynie zmiany na lepsze, prawda? Mocno tego i sobie i Państwu życzę.

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *