Type and press Enter.

PAKERNIA POD ULANYM MORŚWINEM #1 / UDRĘKA-13

Jako, że na poezji zarobić się nie da, no chyba że w ryj, uznaliśmy że trzeba nieco zmienić profil naszej strony. Od dzisiaj mniej literatury i kultury, więcej zaś porad zdrowotnych, lajfstajlowych i modowych. Pierwszym krokiem w tę stronę jest otwarcie naszego własnego klubu fitness – Pakerni pod Ulanym Morświnem!

Ćwiczenia wybrać proszę sobie samemu – ja tutaj dostarczę jedynie playlistę i drobne sugestie. Rytmikę, nastrój, natężenie proszę sobie wyławiać z kolejnych utworów. Do dzieła! Pierwszy program treningowy o wdzięcznej nazwie UDRĘKA-13 pora zacząć! Proszę sobie tylko jakąś wodę do popijania i ręcznik na te wszystkie łzy, pot i krew co zaraz się lały będą uszykować! W grafice obraz Van Gogha, więźniowie ćwiczący na spacerniaku – alegoria wszystkiego, co będziemy tutaj robić.

ADRES DO CAŁEJ PLAYLISTY: https://www.youtube.com/playlist?list=PL6J5qBy7Rdm-zNveOTBz6M5ipN_ru2LvC

DAUGHTERS – OCEAN SONG

Zacząć trzeba z grubej rury, zatem  na początek Ocean Song od Daughters. Ciężki, toporny rytm dość łatwo przekłada się na umiarkowane tempo rozgrzewki, przerywane kulminacjami w postaci jazgotliwych refrenów, podczas których można sobie (w miarę możliwości) przyspieszyć. W warstwie lirycznej piosenka wesoła nie jest – to narastające przerażenie rytmem codziennego życia, powrotów do domu, zachodów słońca, prowadzące do wniosku, że jedynym wyjściem z tego wszystkiego jest ucieczka. Jakże to pasuje do radosnych przebieżek i podskoków!

I jest coś niezwykle euforycznego w czekaniu na te refreny, wybuchające znienacka wrzaskiem surowej, piskliwej gitary, przyspiesza się wówczas odruchowo, i krzyczy w ramach refrenu: GO! RUN! GO! RUN! Piękne momenty to są!

DAUGHTERS – THE REASON THEY HATE ME

Drugi kawałek z absolutnie fenomenalnego albumu You won’t get what you want – to chyba najbardziej przebojowy moment całej płyty – skoczna rytmika, postrzępiona gitara, można by to pewnie nawet puścić w radiu (po 23 najlepiej). To przy okazji znaczne przyspieszenie i ja zachęcam, żeby sprawę potraktować poważnie, przyspieszyć do rytmu i wytrzymać z ćwiczeniami do samego końca. Jest ciężko, ale solówka w drugiej połowie i ostatnie – nieco wzmocnione – powtórzenie znanych już elementów na sam koniec, nie tylko wyciskają siódme poty, ale też przynoszą olbrzymią satysfakcję! Zatem DON’T TELL ME HOW TO DO MY JOB i jazda!

SWANS – SCREEN SHOT

Po rzeczach ciężkich, pora na rzeczy jeszcze cięższe, przynajmniej brzmieniowo, bo rytmicznie dwa utwory Swans nieco zwalniają, tempo jest umiarkowane, cały haczyk tkwi w powtarzalności i powoli i stopniowo dokładanych elementach – zaczyna się od spokojnego basu, powoli włączają się bębny, gitary i monotonny wokal Michaela Giry, wyliczający losowe rzeczowniki, potem zaś ich zaprzeczenia. W tle pojawiają się klawisze, nie da się już tego słuchać bez bujania się. Wszystko narasta i narasta, na koniec przemienia się już w zasadzie w ścianę zgiełku przerywaną okrzykami HERE! NOW! Mocno zachęcam do przyspieszania, do wykrzykiwania tych albo tamtych słów, oj, ile w tym endorfin!

Tak na marginesie – kawałek Screen Shot otwierał totalnie fenomenalny album To Be Kind, chyba największe osiągnięcie w historii zespołu i jedną z lepszych, jeśli nie najlepszą płytę, jaką w życiu słyszałem! Proszę przesłuchać sobie w całości, jakie to dobrodziejstwo jest. Będziemy tu do niej często wracać chyba.

SWANS – A LITTLE GOD IN MY HANDS

Kolejny kawałek z tego samego albumu. Jak wcześniej – siedem minut jednostajnego, nieco Primusowego rytmu z wysuniętym na pierwszy plan basem, z czasem obrastającym kolejnymi instrumentami, bo pojawiają się tam i gitary i puzon (!!!) i klawisze i ksylofon, wszystko to zaś okazjonalnie przerywane będzie momentami hałaśliwego zgiełku. Ale nawet na moment nie odejdzie od tego podstawowego, prostego rytmu, wybrzmiewającego od samego początku. Do tego nawiedzony wokal Giry, ach! To jest najlepszy moment UDRĘKI-13 – chwila w której ten rytm wejdzie na dobre i można zacząć się bujać niemal tańcząc (na tyle na ile wybrana aktywność pozwala), mocno, mocno, mocno polecam!

CONVERGE – EMPTY ON THE INSIDE

Przyspieszenie tempa i towarzyszące mu zwiększenie brzmieniowego ciężaru, a to przy okazji utworu legendarnego mathcore’owego zespołu Converge. Przyspieszając, zwłaszcza w środkowej części utworu, ćwiczący z pewnością poczuje wyczerpanie i pustkę, zaś warstwa liryczna być może skieruje go w stronę przemyśleń – czy owa pustka aby na pewno jest następstwem ćwiczeń, czy też stanu ducha?

MASTODON – BLOOD AND THUNDER

Dawno temu zespół Mastodon wydał płytę Leviathan będąca w całości inspirowana Moby Dickiem – opowieści o morskich potworach, sztormach, tajemniczych wyspach no i Świętym Graalu – białym wielorybie. O szaleństwie zjadającym zmysły i umysł podmiotu lirycznego – piosenkę zaczyna od paranoicznego I THINK THAT SOMEONE IS TRYING TO KILL ME! Ćwiczący, jeśli tylko przykłada się do swoich wygibasów z pewnością podziela już tę obawę, zwłaszcza, że utwór znów przyspieszył! Nie jest szczęśliwie długi, da się zatem przeżyć. Podczas ćwiczeń podpowiadam urojenie sobie swojego własnego białego wieloryba i podążanie za nim z podobnym zapałem, jak ten, o którym słyszymy w piosence.

ANGELS OF LIGHT – EVANGELINE

Angelsi to jest zespół, który Michael Gira założył w trakcie kilkunastoletniej przerwy w działalności Swans, zaś Evangeline otwiera drugą płytę w dorobku grupy, How I Loved You. W uszy od razu rzuca się zmiana nastroju i tempa. Jest spokojnie, jest pięknie, melodyjnie i dźwięcznie. To na sam koniec, żeby sobie odpocząć i powoli doprowadzić się do porządku po ćwiczeniach.

Proszę sobie zatem spokojnie drepcić, wymachiwać, obracać się, co tam kto sobie wybrał, proszę się donikąd nie spieszyć, piosenka nigdzie nie goni, kołysze się z wolna sennym rytmem, kołyszmy się i my. A ten moment, w którym żeński chórek w tle zaczyna śpiewać to PA-PA-PA-RA-RAAA, to jest szczyt szczytów. Weź se to puść, dobry człowieku po całym tym hałasie, weź se pośpiewaj razem z tym chórkiem, należy Ci się!

___________________

Widzimy się za tydzień! W międzyczasie zaleca się trzy-cztery treningi! Kolejna playlista jest właśnie na etapie testów na ludziach. Będzie znacznie lżejsza, no chyba, że ktoś saksofonu nie lubi, to wtedy może się okazać nawet cięższą.

niesławny paweł m, syn Marka i Wiesławy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *