Type and press Enter.

APOCALYPSE (HERE AND) NOW! / MACIEJ SZMAJDZIŃSKI / WYGNANI Z RAJU

Maciej Szmajdziński, Wygnani z raju, Warbook, Ustroń, 2023

Z postapokalipsą mam taki problem, że za sprawą czytania Philipa Dicka, grania w Fallouty i obejrzenia mnóstwa filmów w tej tematyce, nieodwołalnie stopiła się ona w mojej wyobraźni z opustoszałą Ameryką Północną – wiecie o co chodzi – puste pustynne pustkowia, autostrady ciągnące się po horyzont, zmutowane skorpiony i plemiona południowców, których wodzowie wdziewają czaszki bizonów i okulary przeciwsłoneczne, a potem rzucają kośćmi podczas decydowania, czy mają zostać zwykłymi psychopatami, czy też psychopatami-kanibalami.

Rzeczywistość mocno odległa, a przecież to bliskość jest tym, co w postapokalipsie powinno dźwięczeć najgłośniej. Jasne – przemierzanie wraz z bohaterami zniszczonego świata może napawać niepokojem o jutro, ale jak rzadko ten zniszczony świat, to nasz świat – Metro i Stalkery (głównie w gamingowej odmianie) zbliżają go co prawda do naszego słowiańskiego kręgu kulturowego, ale to wciąż nie jest nasz świat. Tymczasem to tego kraju, gdzie winą jest dużą popsować gniazdo na wierzbie bocianie – tęskno mi Panie!

No i tu zjawia się Maciej Szmajdziński ze swoją debiutancką powieścią, Wygnani z raju. Ta książka jest trochę jak spotkanie z zamaskowanym, obwieszonym bronią wędrowcem, tak typowym dla postapokaliptycznych wizji. Koleś zbliża się, ściąga maskę i spodziewasz się że ujrzysz jednego z tych bohaterów zza oceanu – Mela Gibsona, Denzela Washingtona albo innego Pedro Pascala, odgrywających rolę renegata Johna, albo kogoś podobnego… a tam zamiast jednego z nich spotykasz wędrowca Ryszarda granego przez naszego, polskiego Arkadiusza Jakubika – z bujnym wąsem, rumianymi policzkami i czerwonym nosem. Chłop podchodzi, pyta czy się z nim nie napijesz i powiada: “Kiedyś, proszę ja ciebie, było jakoś lepiej, kurwa. Co pan zrobisz? no nic pan nie zrobisz.”. I nagle jakieś błogie i dobre uczucie spływa na Ciebie, bo wiesz, że jesteś w domu, że jesteś u siebie. No jasne, że się napijesz.

Świat w książce Szmajdzińskiego, to nie jest po prostu zniszczony świat – to jest nasz zniszczony świat. Towarzyszy się bohaterom i razem z nimi patrzy nie na jakąś odległą rzeczywistość, ale na to, co widzimy za oknami. Wraki aut na poboczach to nie żadne amerykańskie kabriolety, tylko matizy, peżoty i golfy po agrotuningu, coś, czym dzisiaj wracałeś z pracy. Żadnych zmutowanych skorpionów i olbrzymich mrówek – tutaj w sosnowych laskach śpią nasze, własne, prawilne dziki, sarny, jelenie i inne zwierzęta polskie. A zrujnowane miasto to Warszawa, której ulice i punkty orientacyjne pojawiają się co chwilę jako ruiny.

Dzięki temu wszystkiemu Wygnani z raju pozwalają na niezwykłą immersję – prawdę mówiąc, niewiele z wcześniej czytanych książek tego nurtu tak bardzo nie wessało mnie w swój świat, w losy swoich bohaterów. Koniec świata, gdy odbywa się na amerykańskim pustkowiu, albo w moskiewskim metrze, robi co prawda wrażenie, ale nie to nie jest nasz koniec świata. A ten koniec świata jest tutaj.

Koniec świata, a raczej to, co dzieje się po nim, bo sam koniec ma tutaj znaczenie raczej marginalne – autor nigdzie nie wdaje się w szczegóły, nie mówi niczego o wojnie nuklearnej, katastrofie klimatycznej i podobnych scenariuszach – Koniec jest zaledwie figurą literacką, potrzebną do tego, żeby na scenę wprowadzić grupę ludzi próbujących przetrwać na zgliszczach starego świata, dokonać jakiejś odbudowy. Coś takiego ma miejsce tam, gdzie kiedyś stała Warszawa, teraz (to jest w roku 2038) jest tam Strefa – obszar względnego spokoju i ładu. Wartownicy strzegą jej bezpieczeństwa, mieszkańcy wykonują swoje prace, w szkołach siedzi i kształci się młodzież, nad wszystkim czuwa wojsko, ale demokracja mniej więcej została zachowana. Na ulicach nie ma bezprawia, są jakieś zasady, wszystko trzyma się w kupie.

Wokół leżą pustkowia, ale nie amerykańskie, tylko nasze – gęste lasy, łąki, pola, natura powoli odbierająca nam to, czegośmy ją pozbawili, wdziera się spowrotem w naszą przestrzeń – w samej Strefie asfalt popękał, wypuścił spod ziemi trawę i kwiaty. Aż chciałoby się powiedzieć, że żadnego końca świata nie było, świat trwa dalej, życie trwa dalej, być może nawet bogatsze. A że ludzkość prawie zniknęła? Już teraz cały czas, co kilka dni, z powierzchni ziemi znika jakiś gatunek, można by zatem pomyśleć, że mamy do czynienia z ustawicznym i zapętlonym końcem świata.

Ale pustkowia na zewnątrz zamieszkują też dzikie bandy, wyrwani spod prawa zbóje, wszyscy, którym upadek prawa i zasad rządzących społeczeństwem jest na rękę. Ale nie tylko oni – z nimi Strefa radzi sobie dobrze – poza nimi pojawiają się też jacyś inni, obcy ludzie. Pojawiają się i ogłaszają swoje rządy. Są uzbrojeni i ewidentnie silniejsi od mieszkańców Strefy. Będzie dużo strzelania, będą bitwy, będą tortury i więzienia, będą spektakularne ucieczki, będzie przemierzanie polskich pustkowi, które nie są już polskie. Nie chcę tu dużo zdradzać – powiem tylko, że bawiłem się dobrze, całość pochłonąłem z zadowoleniem.

Ale akcja jako taka stoi u mnie na drugim planie – na pierwszym jest właśnie ten świat, w którym można się zanurzyć. I pytania które zadaje gdzieś między słowami. Jest tu taka rozmowa, w której ktoś pamiętający życie sprzed końca, mówi swoim młodym towarzyszom, że zostaliśmy wygnani z raju – że kiedyś życie wyglądało inaczej, łatwiej. Tymczasem gdzieś na końcu jest jeszcze jedna rozmowa – dziecko pyta jedną z bohaterek, jak było przed Końcem, ta zaś odpowiada, że nie wie, bo urodziła się już po wszystkim, w tym świecie. I jest to odpowiedź pełna pokoju i pogody. Jakby podskórnie czuła, że tamten świat, tamten raj był skażony, zepsuty, że jego Koniec, o którym nie dowiadujemy się niczego konkretnego, był jakby jego przedłużeniem, jego częścią i konsekwencją. Tęsknienie za nim, to jak tęsknienie za końcem.

Polecajka. 

nieumyty paweł m, syn Marka i Wiesławy

 

książkę, do testów na ludziach, dostaliśmy od wydawnictwa WARBOOK, dzięki, pozdrawiamy!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *