Type and press Enter.

pod innym kątem / Oszajca / Odwrócona perspektywa

Gdy z księgarnianej półki ściągałem małą książeczkę z nazwiskiem Wacław Oszajca na froncie, zupełnie nie połączyłem nazwiska z człowiekiem, którego przecież mniej więcej, z widzenia kojarzę. Otóż Wacław Oszajca to ten jezuita, który przy okazji każdych kolejnych świąt zjawia się w którymś z telewizyjnych studiów i objaśnia zaintrygowanym redaktorom egzotyczne zagadnienia w stylu: co katolicy robią w Triduum Paschalnym. Pewnie wiecie o kogo chodzi. Prawdę mówiąc nie miałem pojęcia o jego działalności na polu poetyckim, z tym większym zaskoczeniem i przyjemnością wziąłem się za lekturę Odwróconej Perspektywy.

Pierwszą cechą rzucającą się tutaj w oczy, jest pewna prostota – prostota konstrukcji i języka, zwykłość, codzienność przebijająca co i rusz z treści. Zazwyczaj w tej sytuacji kręciłbym nosem i wybrzydzał, poezja to dla mnie teren, na który nie można ot tak bez odpowiedniego uzasadnienia wprowadzać elementów profanum, ale tutaj nie mam nic przeciw. Nie przeszkadza mi to, bo cała ta codzienność staje się tutaj pretekstem i narzędziem do opowiadania o rzeczach większych – kwestie wiary, sumienia, relacji z Bogiem, refleksje (nieraz gorzkie, gdzie indziej całkiem jasne) na temat świata, życia, przemijania, wszystko to odbywa się w scenerii szumiących ulic, zapchanych turystami kurortów… Oszajca stara się znaleźć azyl na chwilę ciszy, albo przynajmniej nadać temu pędowi jakiś wydźwięk, ujrzeć go w innym świetle, w którym widać więcej. Świat i ludzkość są tu jakimś żywiołem z którego trzeba wyjść, odetchnąć, przyjrzeć mu się i opisać, jednocześnie pamiętając, że jest się jego częścią i trzeba będzie doń wrócić.

Kilkakrotnie autor odnosi się do wydarzeń, chwil uchwyconych gdzieś po drodze. W widziałem boga opisuje odwiedziny Benedykta XVI w Auschwitz-Birkenau i stwierdza, że widział Boga w trzydziestu dwu osobach, ocalałych z Zagłady. Innym razem, znów w papieskim towarzystwie odwiedza Koloseum – nabożeństwo w colosseum – ileż tu ironii i goryczy: on, wraz z tłumem kapłanów zanoszą prośby w intencji cierpiącego świata, strudzonego ludu. Oni przed deszczem osłonięci, a ów lud w deszczu skąpany: „woda z nieba i z naszych parasoli / na nich / i o zgrozo / na pochodnie / o zgrozo / gasi pochodnie”. Innym razem przygląda się tłumom krążącym po turystycznych szlakach, a w ekologom zły obrót spraw i rozwój świata, maluje się pod postacią dwu srok i dwu wron, wywracających sytuację w sąsiedztwie do góry nogami.

To więc poezja, która dzieje się tu i teraz, autor umiejscawia ją bezpośrednio w obserwowanych scenach, w których szuka czegoś więcej. Mnóstwo tutaj jednak wierszy oderwanych od namacalnego świata. Są gdybania egzystencjalne – jakże trafne klaustrofobia, pasterka w księżpolu, kto nam wmówił… to zazwyczaj zaledwie miniaturki, jednak to właśnie one nadają tomikowi dodatkowy wymiar, dodają kolejne dno tym, już i tak celnym i ciekawym portretom świata.

Po tomik sięgnąć warto, nie jest to jakaś wielka poezja, która wstrząsnęłaby nami, zmieszała, pozostawiła rozbitych… nie mniej jednak zaskakuje, w kilku momentach bawi, w kilku wpycha w myśli takie, albo inne. Kontrast, ironia, prostota i posiane to tu, to tam „coś więcej”, czynią z Odwróconej Perspektywy tomik przyjemny, z którym obcuje się dobrze. Sięgnąć warto, zachęcam.

Paweł

Wacław Oszajca, Odwrócona perspektywa, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2009 .
Opracowanie graficzne: Janusz Barecki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *