Type and press Enter.

Się porobiło z poezją / Tak se myślę #3

Myślę se, że się porobiło. Postać poety-pieśniarza głęboko zakorzeniona jest w naszej kulturze, popatrzmy jak idzie. Homer, którego twarzy nigdy nie ujrzymy, choć to on miał być ślepy; wielcy poeci starożytności, gnący martwe języki w wiecznotrwałe marmurowe bryły, rzeźbiący sobie trwalsze od spiżowych posągi; bezimienni bardowie niosący swoje pieśni w kolejne wieki, napędzający kolejne pokolenia rycerzy; dalej wielcy wieszczowie, cholernie bliscy wszystkim narodom skopanym i poniżonym (a zatem nam najbliżsi), już nie poeci i nie pieśniarze, a niemal prorocy wielkich przyszłości! A potem Apokalipsa i upodlony po niej wiek XX z Herbertem, Miłoszem, Różewiczem, którzy widzieli wszystko na własne oczy, byli w tyglu największych przemian naszych czasów. A teraz wiek XXI i trzy obrazy z wieku XXI.

Obraz pierwszy:
Dział „poezja” w mojej księgarni. Kiedyś zuchwale rozlany na trzy półki, potem kurczy się do półki jednej, uciśnięty wielkim najazdem działu „humor”. Ekspansja działu „humor” to, wbrew pozorom rzecz przerażająca, nie zabawna (jak można by po nazwie wywnioskować). Przerażająca tym bardziej, że skuteczna, humor wchłonął poezję. Oto znajduję ostatnio w empiku w szarym kącie na końcu regał z napisem „humor, aforyzm, poezja”, dokonało się. Nie ma Mickiewicza i nie ma Miłosza. Zostało sporo Szymborskiej (błyskotliwość się sprzedaje), zostało trochę „twardej” poezji – Tuwimy, Leśmiany, Tetmajery (lubimy te rymy i rytmy), czasem pojawi się jakiś Herbert, czasem Mickiewicz, znienawidzony, swoją drogą, bo lektura.

Obraz drugi:
W jakiej niezręcznej sytuacji postawiła nas nagroda Nike w rękach poetki! Przez ponad tydzień zaglądałem do księgarni w moim Ostrowie i o Bronkę wypytywałem. Nie było, rzecz jasna. Książki nie ma i nie ma i nie zjawi się nigdy, no, chyba że jakąś prestiżową nagrodę znienacka zgarnie, wówczas na gwałt i na połamanie karku pędzą przez pola i lasy samochody widma (jak w filmie Antonisza) i wiozą gorący a niespodziewany dodruk do wszystkich polskich księgarni (kierowco! Jedź wolniutko!). Bo przecież wszędzie nagłe zapotrzebowanie! A dzień wcześniej nikt o takiej książeczce nie słyszał i, co gorsze, na półeczkach jej nie widział. Bo niewiedza może być owocem nieuwagi, a niewidywanie pochodzi już od niebycia, a niebycie jest gorsze niż nieuwaga, jak wynika z moich obliczeń.

Obraz trzeci:
Wielka promocja w pewnym wydawnictwie poezję drukującym. Zamawiam siedem książek, każda w cenie cztery-sześć złotych. Potem drugie tyle dostaję gratis i, kto sprytniejszy przeliczył już i wie, że przychodzi do mnie paczka czternastoksiążkowa za grosze kupiona. Właśnie tyle jest to warte. Pisz, pisz poeto. Dorzucą cię w gratisie do i tak już mocno przecenionej paczki. A jeśliś szczęśliwiec, to trafisz do empiku, ale i w empiku nikt cię nie kupi, bo cię Paranienormalni (z działu „humor” który dział „poezja” połknął, jak już wiemy) zasłonią i pójdziesz upchnięty za trzy złote w noworocznym wietrzeniu magazynów. Za trzy złote twoje wnętrze, któreś tu naiwnie przed nami tak ładniutko wylewał.

Patrzę tak w świetle tych obrazów i myślę owo tytułowe zdanie: się porobiło. Dlaczego poezja z budulca epok stała się literackim marginesem, kupowanym już jedynie na promocjach, promowanym tylko w wypadku większych wydarzeń i nagród? Pewnie to przez poetów poniekąd, co to poezję wulgaryzują, sprowadzają ją do przyziemnych form i treści, więc i ogólna kondycja poezji pełza (od pełzającej poezji z daleka!) (swoją drogą, czy nasza epoka w tym pełzaniu się nie wyraża?). No i przez nas też, przecież często, jak mantrę powtarzamy „poezja? To nie dla mnie”. Nie dla ciebie? Jak nie dla ciebie, to dla kogo? Dla kogo?

Włóżmy w to trochę troski. Przygarnijmy jakiegoś poecinę na półkę, bo to dla nas, dla nas przecież siedzą te chudzinki, duszę umartwiają, ciało ćwiczą, wiersze piszą… szkoda byłoby, gdyby nikt nie czytał.

Wasz Paweł M.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *