Type and press Enter.

Świetlana Przyszłość / Prawo do powrotu / Zajdel

W naszym spojrzeniu w przyszłość pobrzmiewają ciężkie, minorowe nuty. Tak jak pisałem jakiś czas temu, science-fiction jako gatunek jest w wyjątkowy sposób odbiciem naszej kultury, ducha naszych czasów, narzędziem do sondowania i terapii całego pokolenia. Patrząc zatem na ponure, pozbawione optymizmu odcienie znakomitej większości tytułów możemy się dziwić i niepokoić zarazem. Korzeni tego trzeba szukać chyba w XX wieku jako takim. W naszym rozczarowaniu postępem, który bardziej niż w świetlanej przyszłości, odbił się w wojennej zagładzie, w wypaczeniu kolejnych dziedzin nauki, w wielkim niepokoju wyścigu zbrojeń Zimnej Wojny… Jak w XX wieku zadzierać głowę do góry i z nadzieją patrzeć w gwiazdy? (na marginesie odsyłam do Czesława Miłosza i jego Świadectwa poezji).

Ponurość naszych gdybań o przyszłości mocno odbija się w motywie pierwszego kontaktu. Z jakąż lubością jesteśmy najeżdżani, inwigilowani, porywani i atakowani! Toż to czysty futurologiczny masochizm! A nawet, jeśli okazuje się, że źli obcy nie są do końca źli, w opisach naszych spotkań dominuje niezrozumienie, niemożność podjęcia dialogu, tutaj powołam się chociażby na Solaris Lema, albo zakończonego przed chwilą Robota, w którym Snerg napisał cały traktat o tym dlaczego kontakt jest niemożliwy (poczytaj pan, panie Fermi!).

Zaraz przejdę do Prawa do powrotu Zajdla. Będę pisał o tamtejszej koncepcji kontaktu z innymi formami życia i pisanina ta może skutecznie zrujnować lekturę, no bo motyw spotkania to kulminacja książki. Ostrzegam.

Jak pośród innych pisarzy ze swoją próbą podniesienia tematu pierwszego kontaktu wypada Zajdel? Zagadnienie to dla mnie podwójnie ciekawe, albowiem jego Prawo do powrotu nie tylko o tym traktuje, ale jest jednocześnie moim z autorem pierwszym kontaktem. Otóż szok – na obydwu płaszczyznach króluje optymizm.

Zajdel, niczym zręczny magik, odwraca uwagę czytelnika, skupiając ją na błędnych tropach, przez całą książkę stara się przekonać nas po pierwsze: że całość zmierza do jakiejś ponurej kulminacji, oraz po drugie: że rzecz się wcale wokół spotkania obcej cywilizacji nie kręci.

Spryciarz z pana Zajdla niebywały, bo przez dłuższą część książki mu się to udaje. Atmosfera na pokładzie niemalże opustoszałego astrolotu jest gęsta, towarzyszy jej pewna surowość opisu, wzmagająca głuchość kosmicznej pustki wkoło. Po serii dziwnych wypadków autor, bohater i czytelnik łączą siły w prowadzonym na pokładzie śledztwie. Czy niepokojące sploty wydarzeń to tylko przypadki? Czy wśród załogi ukrywa się sabotażysta? A może to właśnie działanie jakiejś obcej, zewnętrznej siły? Dość długo sytuacja pozostaje niejasną.

O wyjątkowości Prawa do powrotu świadczy wyjątkowo ukazane spotkanie dwu cywilizacji, trudno więc pisać o książce nie zahaczając o to… Stąd postawiony po drugim akapicie znak ostrzegawczy. No bo choć Zajdel stara się przekonać nas, że mamy do czynienia z elementem niepowołanym i wrogim, mnoży niepokojące zdarzenia i przekonanie o obcości koniec końców finał prowadzi do dialogu! I nie jest do dialog – co warto odnotować – prowadzony na wojennej ścieżce.

Wizja Zajdla jest zaskakująco jasna. Nie doszukuje się tu on ciemnych stron ludzkiej natury, bohaterów nie gubią ich pragnienia i słabości. Trochę to dziwne, a jeszcze bardziej dziwne jest to moje dziwienie się. Brak upadku, przezwyciężenie słabej natury, to nie jest to, czego się spodziewałem, z jakichś przyczyn, jako rzecz oczywistą, oczekiwałem odwrotnego przebiegu zdarzeń.

Zostawia więc we mnie pierwsze spotkanie z Januszem A. Zajdlem pewne poboczne, być może niezamierzone wnioski, myśli, owoce. Czego oczekujemy od literatury (i szerzej – sztuki). Dlaczego wizje ponure przyjmujemy z większym kredytem zaufania, uważamy za prawdziwsze, bardziej prawdopodobne, realne? Dziwimy się dobremu obrotowi spraw. A potem dostajemy to, czego pragniemy (i za co płacimy) i w gwiazdy (przynajmniej z literaturze) patrzymy z pewną dozą niepokoju, nie zasłaniającego na szczęście ciekawości i fascynacji.

PS – Sama książka jest bardzo dobra. Klimat, postaci, mylenie tropów, poczucie zagubienia i zagrożenia i, jak pisałem, jasny finał… Wszystko to czyni Prawo do powrotu dobrym materiałem na pierwszy (na kolejne zapewne również) kontakt z autorem.

Wasz Paweł M.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *