Bywają beletryzowane autobiografie, ale do tego stopnia beletryzowane chyba nie bywają. Levi nie tylko wybrał luźne epizody swojego żywota, które jakoś łączą się z chemią i nadał im ład, każdy z nich przypisując konkretnemu pierwiastkowi, ale poszedł krok dalej i w poszukiwaniu kompozycyjnej doskonałości, zrównoważył je pośrodku zbioru dwiema historiami o charakterze symbolicznym i baśniowym, a jednak, jak podejrzewam, wciąż mocno związanymi z doświadczeniami autora. Ten konstrukcyjny majstersztyk może budzić podziw, ale i tak najważniejsza – obok wody, którą reklamuje tytuł innej książki pisarza – jest treść. I Levi o tym nie zapomina.
Z kolei tytuł jego świadectwa o Holokauście brzmi „Czy to jest człowiek?”. W „Układzie okresowym” takiej wątpliwości nie ma, Levi sam odpowiada: tak, to jest człowiek, i ukazuje go ze wszystkimi słabościami, śmiesznostkami, ale mimo wszystko ciepło, czyniąc z własnych zmagań z materią uniwersalną metaforę. Twórczość France’a zwykło się określać jako przepełnioną głębokim humanizmem; brzmi to jak niewybredny komunał, ale doskonale oddaje esencję „Układu okresowego”.
Nie ma tu fałszu, tak wszechobecnego w większości dzieł o charakterze autobiograficznym. Leviego nie interesuje przedstawienie siebie w najkorzystniejszym świetle; interesuje go zachowanie ludzkie w sytuacjach niestandardowych i często skrajnych. Sama Zagłada pojawia się dopiero w przedostatnim opowiadaniu i to jedynie w roli retrospektywnego katalizatora przymuszającego do zajęcia jednoznacznego stanowiska jednego z licznych ludzi, którzy, w swoim mniemaniu, zdołali się takiej konieczności wywinąć.
Ja właściwie chciałbym, żeby pisali przede wszystkim ci, którzy udanie łączą erudycję z lekkością, zadęcie pozostawiając tym, którzy tej sztuki nie posiedli. Dlatego bardzo jestem rad, że akurat Levi pisał, bo posiadł nie tylko sztukę, ale i Sztukę.
utracjusz
Zdjęcie: ildubbio.news