Zagadnienia sensu życia nie da się oddzielić od zagadnienia sensu wszechświata. Człowiek jest produktem kosmicznej ewolucji i jego sensowność nierozdzielnie splata się z sensownością kosmosu.
W tych słowach, otwierając czwartą część Sensu życia i sensu wszechświata, ksiądz Michał Heller przechodzi do meritum swojej książki. Do punktu, w którym, w końcu wybrzmiewają tytułowe zagadnienia, prowadzą długie i kręte drogi (na tyle długie, że stanowią lwią część całej treści) trzech poprzednich części, przygotowujących grunt pod zajęcie się właściwym tematem.
We wstępie ksiądz Heller napisze, że fundamentem powstania książki były notatki przygotowane do serii wykładów, jej kulminacją zaś, jest część dopisana niejako osobno, zbierająca zagadnienia poprzednich rozdziałów. Zabierając się do lektury, należy mieć te uwagi w pamięci, tak, by nie odczuć znużenia długim kluczeniem.
Część pierwsza opowiada o różnicach w tym, jak na świat patrzą współczesne nauki empiryczne, a jak spoglądają nań filozofia i teologia, jest tu mowa o pewnym dwugłosie, dziedzinach pozornie z sobą sprzecznych. Ale przecież obie pozycje patrzą na tę samą rzeczywistość, na ten sam wszechświat. Wszechświat, który – co zaskakujące – daje się poznawać. Próba określenia podstawowych cech rzeczywistości, staje się punktem wyjścia do myśli o tym, jak owe założenia odbijają się w ujęciu chrześcijańskiej teologii.
W drugiej części czytamy o pewnej niemożności w opisie nie tylko absolutu, jakim zajmuje się teologia ale i kolejnych obszarów, w które wkracza współczesna fizyka. Wobec jednej i drugiej strefy nasz język i logika pozostają bezsilne. Dwie dziedziny wykraczające poza granice pojmowania, bądź wymagające radykalnego owych granic przekraczania, są w pewien sposób ze sobą związane i współczesna teologia, dostrzegając to, dąży do uwzględniania w swojej myśli dynamicznie rozwijającego się ogólnego stanu wiedzy. Brak równowagi między tymi dziedzinami – tak w doktrynach teologicznych, jak i w nauczaniu duszpasterskim – prowadzić może do groźnych rozdźwięków. Czy bowiem można jednocześnie uznawać dwie, sprzeczne z sobą nauki? Rozwiązaniem okazuje się wykazanie braku sprzeczności.
Problem ten szczególnie donośnie wybrzmiewa, gdy mowa o teorii ewolucji. Jak się okazuje, współczesna teologia nie ma z uznaniem tejże żadnych problemów, również oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego nie stwierdza w niej elementów sprzecznych z jego nauczaniem. Problem to o tyle ważki, że prowadzi do licznych sporów w niektórych środowiskach (po obu stronach „barykady”), spowalniając zbliżanie się do siebie dwu spojrzeń na świat. Heller poświęca współbrzmieniu teologii i ewolucji cały rozdział, wyjaśniając w nim rozwiązania szczególnie złożonych współbrzmień.
I właśnie ewolucja staje się punktem wyjścia do zapytania o sens. Sens człowieka i sens wszechświata. W skali mikro i makro. Wróćmy na chwilę do cytatu, od którego zacząłem. Fakt, że wszechświat podlega ewolucji i że życie, świadomość i człowiek, są kolejnymi krokami i elementami tych uniwersalnych przemian, łączy życie człowieka i istnienie wszechświata jednym, wspólnym mianownikiem.
W poszukiwaniu śladów sensu (oraz znaczenia: co to właściwie znaczy sens?), jak asy z rękawa wyciąga ksiądz Heller kolejne zagadnienia, którymi zajmował się już we wcześniejszych częściach i rozdziałach. To spora przeprawa przez logikę, fizykę, filozofię i teologię, zbiegająca się finalnie w punkcie, do którego chyba żadna z tych dziedzin nie dotarłaby w pojedynkę. Rozmyślania o sensie, tak osobowym, jak i uniwersalnym, toczyć muszą się bowiem jednocześnie w sąsiedztwie tych dziedzin, w strefach ich wpływów, jednak w pewnym sensie poza ich granicami. Najlepszą stroną książki Hellera jest właśnie wskazanie tego punktu, zdziwienie, że świat daje się badać i że w badaniach tych rezonują tak odmienne dziedziny. To badanie, ciekawość i dążenie do prawdy wynikają z tego sensu, który autor we wszechświecie widzi. Są jednak nie tylko jego owocem, ale i wyrazem.