Type and press Enter.

W oparach Dicka / Labirynt śmierci

LABIRYNT ŚMIERCI – 1970. Czternaścioro, nieznanych sobie wcześniej osób, reprezentujących różne profesje, znudzonych już mocno i niezadowolonych takoż samo ze swych dotychczasowych miałkich egzystencji, trafia na planetę Delmak-O, by tam wspólnie prowadzić eksperymentalną kolonię. Cel zaistnienia owej kolonii jest jednak tajemnicą i taką też pozostać ma już do końca, gdyż podczas transmisji z instrukcjami, właśnie celu tego się tyczącymi, dochodzi do awarii przekaźnika i cała ta gromada bohaterów zostaje pozostawiona tam nagle samym sobie.

Ich sytuacji zdecydowanie nie poprawi również rychło bardzo pojawiający się w ich szeregach trup! Niemożność ucieczki z planety, brak zrozumienia pierwotnego celu utworzenia tego habitatu, narastający strach i paranoja – to nowe okoliczności przyrody, jakim świeżo upieczeni obywatele Delmak-O muszą sprostać, aby przeżyć, gdyż ewidentnie ktoś, lub coś, pragnie ich tam śmierci!

Philip K. Dick, w typowy dla siebie sposób, podejmuje po raz kolejny ulubioną dla siebie tematykę subiektywnego postrzegania świata. Robi to tym razem (poza klasycznym sztafażem SF) otaczając się co nieco scenerią rodem z kryminału. Trup bowiem ściele się tutaj dosyć gęsto, a kto i dlaczego zabija – pozostaje zagadką do rozwiązania. Natomiast ucieleśnieniem teorii nieobiektywnej percepcji zastanej rzeczywistości, Autor Przez ciemne zwierciadło czyni w powieści złowieszczy Budynek. 

1e7998760e1-labirynt-smierci

Budowla to niezwykle tajemnicza, owiana mroczną nutą grozy, ciężka też bardzo do fizycznego, wizualnego tam uchwycenia. Co jednak jest najważniejsze, w krytycznej fabularnie chwili, płata ona srogie percepcyjne figle całej grupie bohaterów, jednocześnie stając się tutaj kolejnym symbolem, ewidentnie końca niemającej, Dickowej obsesji.

„Zadziwiające, jak daleko potrafią się posunąć ludzie kierowani podświadomym pragnieniem uniknięcia kontaktu z rzeczywistością.”

Równie silnym wątkiem w powieści Autor, po raz kolejny zresztą, czyni kwestię wiary w Boga. Chociaż trudno tutaj mówić o samej wierze, wszak w świecie Labiryntu i systemie religijnym wymyślonym przez PKD na jego potrzeby, Bóg jest istotą jak najbardziej realną! Przy odrobince tylko szczęścia, można go wręcz fizycznie spotkać, jak i pogawędzić z nim co nieco – Chodzący po Ziemi – a modlitwy do Niego kierowane często bardzo przynoszą skutek całkiem wymierny!

Wątkiem trzecim znajduję w książce tematykę wirtualnej rzeczywistości, o której to za wiele jednak napisać się tutaj nie da, gdyż zrujnować by to mogło zabawę i radość płynącą z lektury tej to właśnie opowieści. Dodać jedynie pragnę, iż rzecz niezmiernie mocno skojarzyła mi się z jakimś całkowicie realnym opisem… życia przed życiem? Taki jakiś osobisty dryf, prozą i oparami Dicka spowodowany!

Konkludując, Labirynt śmierci jest powieścią więcej niźli dobrą. Bo dobrą z plusem! Klasycznie Dickowa, o świetnie znanej już wszystkim jego fanom problematyce, i w więcej niż przyzwoitym stylu napisana. I choć do Ubika, czy Trzech stygmatów… zdecydowanie jej brakuje, to czas spędzony przy jej lekturze, straconym na bank i nijak – nie będzie! 6,5/10.

Kapitan MO

Ilustracja w tle: Philip K. Dick, mastered by Paweł M.
Okładka
: Philip K. Dick, Labirynt śmierci, Wydawnictwo REBIS, 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

One comment

  1. Dziękuję za ciekawy opis.