Type and press Enter.

Cud pamięci niech się święci, czyli słowo na niedzielę

Pierwszy raz w życiu pisałam o sobie, ale z zaskoczeniem odkrywałam, że pisanie o sobie tworzy kogoś innego. Że nie można być jednocześnie obserwatorem i obserwowanym, poznającym i poznawanym. Pewnie dlatego w każdych wspomnieniach jest jakiś fałsz, a w każdej autobiografii kreacja.

Olga Tokarczuk, Gra na wielu bębenkach

Jak bardzo subiektywna jest ludzka pamięć; jak fałszywa jest rzeczywistość przechowywana w człowieczej świadomości (o podświadomości już nie wspominając)?

Fenomenem pamięci zdają się kryteria doboru przechowywanej w niej treści. Ile to razy zdarza się, że grupa ludzi uczestniczących w danym zdarzeniu próbuje je po upływie pewnego czasu odtworzyć i wówczas okazuje się, że każdy pamięta co innego. Jeden zwrócił uwagę na nietypowe zachowanie kolegi, inny na deszcz bębniący w szyby, jeszcze inny na ogólne zniecierpliwienie zgromadzonych, gdyż za chwilę miał się zacząć mecz lokalnej drużyny. Komuś utkwił w pamięci zapach gnijących kwiatów unoszący się w powietrzu; ktoś inny w ogóle nie zauważył, że dookoła znajdowało się mnóstwo zaniedbanych roślin, bowiem jego uwagę przykuł stary piecyk przypominający mu dziecięce wakacje spędzane u babci.

Nie jest tajemnicą, że pamięć budowana jest na emocjach i subiektywnych skojarzeniach, odzwierciedla więc indywidualną perspektywę postrzegania świata. Najlepiej pamiętamy to, co w jakiś sposób nas porusza – fascynuje, raduje, niepokoi, przeraża; to, co kojarzy nam się ze znanymi już doświadczeniami, do których przejawiamy stosunek sentymentalny lub naznaczony traumą. No i to, co oddziałuje na nas zmysłowo.

Tak oto zapach wanilii, nawet po wielu latach, może kojarzyć się z książką czytaną w towarzystwie waniliowej świeczki (zaręczam, że może!) lub z dawno niewidzianą ciotką, na przyjazd której pewnego razu piekliśmy ciasto o tym słodkim aromacie. Podobnie jest z melodiami, obrazami, smakami – zmysły są najsprawniejszym wehikułem czasu, w mgnieniu oka przenoszą nas do wspomnień zapisanych w naszej pamięci za pomocą określonych bodźców, wywołujących te same co dawniej zmysłowe wrażenia.

Tak więc to, co każdy z nas pamięta, jest również zapisem naszej tożsamości – nie chodzi bowiem wyłącznie o sam zbiór przeżyć, ale też o to, jak je postrzegaliśmy. Nawet jeżeli dwoje ludzi obserwuje to samo zjawisko, w ich umysłach i tak zapiszą się dwie różne jego wersje, formowane przez jednostkowe cechy każdej z tych umysłowości. Możliwe, że istnieje tyle wersji rzeczywistości, ile ludzi, bowiem każda subiektywna percepcja kształtuje ją według własnych doświadczeń (to stanowisko hermeneutyczne). Możliwe też, że świat składa się z obiektywnie istniejących elementów, które po prostu są, jakie są, niezależnie od tego, kto im się przygląda; do których w dodatku nasze ograniczone poznawczo umysły nie są w stanie dotrzeć, mogą obcować jedynie z ich zmysłowymi reprezentacjami (fenomenami; zjawiskami), w oglądzie których i tak powinniśmy pozbyć się naszych osobniczych skojarzeń, założeń i innych efektów ludzkiego doświadczenia, aby być jak najbliżej obiektywnej prawdy (to stanowisko fenomenologiczne).

Jeśli bardziej przekonuje nas perspektywa indywidualna, z pewnością będziemy piewcami dorobku Freuda – indywidualna podświadomość projektująca sny i marzenia, za pomocą których możemy badać głębię umysłu człowieka. Jeśli wolimy patrzeć na sprawę bardziej globalnie, podążać będziemy za myślą Junga – podświadomość zbiorowa, kulturowe mity, społeczne wyobrażenia, archetypy i symbole kształtujące obraz świata całej zbiorowości. Jeżeli natomiast w ogóle nie interesuje nas temat nieświadomości, pamięci, wspomnień i tego, jak rzeczywistość jawiąca się w naszym umyśle różni się od rzeczywistości obiektywnej (zakładając, że takowa w ogóle istnieje), niewątpliwie nie będziemy sięgać po takich autorów, jak Olga Tokarczuk, Marcel Proust, Bruno Schulz czy nawet Jarosław Iwaszkiewicz. Tak, wtedy trzymajmy się od nich z daleka.

Sklepy cynamonowe Brunona Schulza to zbiór wizji, metafor, symboli, przepuszczonych przez magiel percepcji dziecka (Józia), a także percepcji czytelnika. Wszystko to, oblepione znamionami surrealizmu, oniryzmu i groteski, przyprawia nas o wrażenie podążania przez cudzy sen… Aż w końcu zaciera się granica, kiedy zaczyna on być naszym własnym.

Opowiadania te z jednej strony bazują więc na kulturowych archetypach i wierzeniach (Jung byłby z Schulza dumny!), z drugiej – do narzędzi kreujących rzeczywistość włączają pryzmat pamięci dziecka, z trzeciej natomiast (tak, zauważyłam, że jakaś dziwna trzystronicowa bryła mi tu powstaje, lecz ów geometryczny surrealizm jest przecież całkiem adekwatny do tematu)… Z trzeciej strony każdy czytelnik odnajduje w Sklepach… co innego, co z kolei jest piękną i praktyczną realizacją jednostkowego postrzegania; w tym wypadku – postrzegania dzieła literackiego.

Wieloznaczność Sklepów cynamonowych rozbudza całe siatki asocjacyjne, jakie prowadzą nas po konstrukcji osobistych doświadczeń, emocji i obserwacji, budowanej na wspornikach refleksji – historia Józefa zdaje się być tu tylko pretekstem do przeżycia naszej własnej historii. To dzieło jest projektorem indywidualnej świadomości i podświadomości czytelnika. Cóż, każde dzieło literackie jest nim poniekąd, lecz to – w szczególności. Każdy widzi i przeżywa je inaczej. To jakby instrukcja tworzenia mitologii ze strzępków ludzkiego życia, wyrwanych z okowów linearnego czasu. Do osobistego użytku.

Czas… Może być kliszą, na której przewijają się koleje losu. Albo siłą sprawczą ich przewijania. Może być linearny, cykliczny albo porwany epizodycznie, gdy strumień świadomości (jest) otwarty, a wehikuł uruchomiony. Może być wyrazisty lub ulotny. Z jego upływem mierzy się główny bohater iwaszkiewiczowskich Panien z Wilka.

Wiktor konfrontuje swoje życie z upływem czasu. Dojrzałość z młodością. Dążenie do trwałego szczęścia z uleganiem chwilowym radościom. Zastanawia się, na ile człowiek jest odpowiedzialny za swoje życie; na ile jest miotany przez koleje losu. Czy zrobił coś nie tak, skoro czuje się rozczarowany? Czy powinien był postąpić inaczej, gdy młodzieńcza pasja, namiętność była w nim jeszcze żywa, a piękno – na wyciągnięcie ręki? Czy ciągle jeszcze może – i powinien! – coś zmienić?

Do takich rozważań może doprowadzić człowieka konfrontacja z miejscem, które go ukształtowało; w którym się wychował; z którym wiążą się wspomnienia czasu naznaczonego największą intensywnością przeżyć. Wiktor, po 15 latach nieobecności w Wilku, wraca do niego i spostrzega, że wszystko jest jakieś inne. Że tytułowe panny, które zdążyły już dorosnąć, krocząc różnymi ścieżkami, wcale nie pomagają ożywić piękna jego wspomnień. Że wspomnienia się zmieniają wraz z umysłem, który je przechowuje.

Ostrożnie z szastaniem młodzieńczą namiętnością, Drodzy Czytelnicy (zwłaszcza ci, którzy ciągle jeszcze młodzi…). Iwaszkiewicz zdaje się grozić palcem, wymachującym przestrogę: gdy przyjdzie czas rozrachunku, lepiej, żeby rachunek się zgadzał. Między czym a czym? Między aktywnym zaangażowaniem w uprawianie życia a zbieranymi plonami. Między traktowaniem swoich losów jako przyczynowo-skutkowego ciągu swoich decyzji a uciekaniem przed konsekwencjami, co sprawia, że pustkę musimy wypełniać wciąż od nowa.

Z pewnością wspomnienia nie poprawiły jakości życia Wiktora. Iwaszkiewicz sugeruje, że zdrowiej jest się od nich uwolnić, jak od zbędnego balastu, który nie pozwala nam pójść naprzód. Jakby trzeba było zrobić miejsce na nowe, nieskażone cieniami tych dawnych.

Dziś tym słowem na niedzielę się dzielę. Więcej o pamięci kiedy indziej.

Jak nie zapomnę.

[A Murakami na to:]

Nigdy (…) nie zapomnę (…). Nie mógłbym (…) zapomnieć. Niemniej wspomnienia niewątpliwie bledną, wiele rzeczy już zapomniałem. Kiedy tak zapisuję te ulotne obrazy, od czasu do czasu ogarnia mnie wielki niepokój. Myślę, że być może zapomniałem już o czymś najważniejszym. Czy gdzieś w mojej pamięci jest jakieś mroczne miejsce, taka przestrzeń, gdzie gromadzą się wspomnienia i wszystkie zmieniają w miękką, błotnistą papkę?

Haruki Murakami, Norwegian Wood

[A Sośnicka na to:]

Więc może jest jednak szansa…

Ewa Wasiak

Zdjęcie: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Schulz_autoportet.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *